Pierwsze spotkanie

289 37 32
                                    


Nie wszystko jest takie, jakie się wydaje.

ღ Bell ღ


Dawno, dawno temu w odległej krainie żyła w pięknym zamku królewna. Choć niczego jej do szczęścia nie brakowało, była samolubna i arogancka. W sercu trzymała tylko zawiść, a poddanych traktowała jak niewolników.

Pewnego razu, gdy w krainie nastała ciemna i sroga zimowa noc do zamku przybył stary żebrak. Niewiele miał do zaoferowania, mimo to poprosił o schronienie, w zamian oferując księżniczce czerwoną różę. Jednak łachmany przybysza wzbudziły w następczyni tronu odrazę, podobnie jak jego niekorzystny wygląd. Odrzuciła więc dar i rozkazała strażnikom wyrzucić staruszka poza bramę.

Wówczas żebrak ostrzegł księżniczkę, aby nie dawała się zwieść pozorom, gdyż prawdziwe piękno bywa niekiedy głęboko ukryte. Na dziewczynie jednak słowa przybysza nie zrobiły najmniejszego wrażenia. Kiedy ponowiła rozkaz, stary żebrak zamienił się w dostojnego czarodzieja.

Na widok magii strach obezwładnił księżniczkę, która zaczęła się gorączkowo tłumaczyć i usprawiedliwiać swoje zachowanie, ale było już za późno; czarodziej wiedział, że dziewczyna nie ma w sercu miłości. W ramach kary zamienił ją w straszliwą rogatą bestię i rzucił klątwę na wszystkich mieszkańców zamku.

Wstydząc się i nienawidząc swojego nowego oblicza, bestia ukryła się za murami, mogąc świat oglądać tylko w zaczarowanym zwierciadełku. Róża ofiarowana przez czarodzieja, również zaczarowana, miała kwitnąć do dwudziestych pierwszych urodzin księżniczki. Jeśli w tym czasie, zanim odpadnie ostatni płatek róży, nauczy się ona kochać i zdobędzie czyjąś miłość, klątwa zostanie zdjęta. W przeciwnym razie, na zawsze pozostanie potworem.

Wszystko to wydarzyło się w noc taką jak ówczesna, tylko zamiast śniegu padał deszcz. [Imię] patrzyła na krople uderzające z łoskotem w okno jej komnaty. Wiał tak silny wiatr, że drzewa niemal wyginały się w pół. Słysząc wycie wilków, bestia wbiła mocniej pazury w podłokietnik fotela. Nie mogła nawet przez chwilę udawać człowieka, gdyż co chwilę coś musiało jej przypomnieć o byciu potworem.

Podniosła się i z impetem rzuciła fotelem w ścianę. Głuchy warkot rozbrzmiał w jej gardle, gdy uświadomiła sobie, co zrobiła. Po chwili wolno podeszła do zaczarowanej róży, której widok pogrążał ją w coraz większej rozpaczy. Przestała czuć jakąkolwiek nadzieję już lata temu. Nie wierzyła, żeby mógł znaleźć się ktoś, kto pokochałby bestię.

Wtem usłyszała jakieś ożywienie na korytarzu. Jej włochate brwi zmarszczyły się gniewnie, gdy upragniony spokój nie nadchodził. Zbliżyła się do drzwi, które choć otworzyła bez najmniejszego hałasu skryci za marmurową balustradą słudzy wzdrygnęli się i spojrzeli na nią pełnymi strachu oczami.

— Co się tutaj dzieje? — warknęła [Imię], podchodząc do służących spokojnym, wyważonym krokiem, niczym przyczajona bestia.

— Nic nadzwyczajnego, Wasza Wysokość. — Lumiera pokłoniła się nisko, machając finezyjnie świecznikową ręką. — Tylko... Tak się złożyło, że... Mamy w zamku gościa!

— Gościa? — W głosie [Imię] zabrzmiało niedowierzanie wymieszane z obrzydzeniem. — Jakiego znowu gościa?

— T-t-to... pewna starsza kobieta. Zawierucha musiała ją złapać w trakcie podróży. Szukała w zamku schronienia. Nic strasznego się nie stało. Posiliła się, wypiła przygotowaną przez nas gorącą czekoladę. Jestem pewna, że gdy pogoda się polepszy, zaraz odjedzie!

Dawno, dawno temu || Baśniowe scenariuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz