Świętowanie urodzin

205 47 38
                                    


Młodzieńcza wrażliwość jest czymś, czego nie spodziewała się potrzebować.

ღ Ariel ღ


Tego dnia [Imię] i Ariel wybrali się z Maksem na spacer wzdłuż plaży. Słońce świeciło jasno, zielone fale muskały piaszczysty brzeg, a potem cofały się, pozostawiając po sobie białe strumienie piany. Morska bryza dmuchała im w twarze, a jak okiem sięgnąć morze kołysało się i połyskiwało światłem.

[Imię] zazwyczaj otwarta i chętna do rozmowy, tym razem wyjątkowo milczała, rozmyślając nad decyzjami, które musiała podjąć w niedalekiej przyszłości. Gdy jednak Ariel się zatrzymał i wskazał na morze, posłusznie spojrzała w jego stronę. Zobaczyła, jak mewy radośnie ślizgały się po falach, próbując złapać jakąś smakowitą rybę. Ten widok sprawił, że zaczęła się zastanawiać nad ciężarem ograniczeń szczura lądowego.

— Jak myślisz, co kryje się za chmurami albo w morskiej toni? — odezwała się, ani na moment nie odrywając wzroku od morza. Zaraz jednak przypomniała sobie, że bez patrzenia na Ariel nie zdoła poznać jego odpowiedzi. Odwróciła się do swego towarzysza, którego jeszcze nigdy nie widziała tak zmieszanego i radosnego jednocześnie. — Sprawiasz wrażenie, jakbyś dużo o tym wiedział, ale nie był pewien, czy podzielić się ze mną tą wiedzą.

Spanikowany Ariel szybko pokręcił głową, a jego oczy wręcz krzyczały, że jego zamiary były całkowicie inne.

— Czy mam więc rozumieć, że jak wrócimy do zamku, to wszystko mi wytłumaczysz? — zapytała.

Mimo że Ariel często ją rozbawiał i podnosił na duchu, nie potrafiła przestać się dziwić temu, że czynił to często zupełnie nieświadomie i to nawet nic nie mówiąc. Poniekąd przypominał jej tym młodszego brata, którego od zawsze pragnęła mieć, lecz jak sobie szybko uświadomiła, nie do końca darzyła go tak niewinnymi uczuciami, jakimi on z pewnością darzył ją.

Jednak myśli [Imię] na ten temat odpłynęły w momencie, gdy przemoknięty Maks zaczął tarzać się w piasku. A była pewna, że zdoła go przypilnować!

— Maks! Do mnie! — zawołała, złorzecząc w duchu na swoją lekkomyślność. — Coś ty najlepszego narobił?

[Imię] przykucnęła przy swoim ogromnym pupilu, którego grube futro było splątane i brudne od piasku. Nie miała za wesołej miny, gdy oceniała poczynione przez niego szkody, lecz nie gniewała się zbyt długo; jego czarne oczka i wywalony jęzor za bardzo ją rozczulały.

— Masz szczęście, że tak mocno cię kocham i że będę cię usprawiedliwiać przed służbą najlepiej, jak potrafię.

Maks zaszczekał radośnie, a jego merdający ogon wyrzucał w powietrze drobinki piasku. [Imię] i Ariel zaśmiali się na ten widok i w zdecydowanie swobodniejszej atmosferze wrócili do zamku. Gdyby nie czekające na księżniczkę obowiązki, sama zajęłaby się doprowadzeniem Maksa do porządku, ale musząc spotkać się z ojcem, nie ośmieliła się zbyt długo zwlekać.

Pospiesznie się przebrała z pomocą służących, zakładając po raz pierwszy od dłuższego czasu suknie i biżuterie. Nie była to jej wola, po prostu nie chciała sprawiać kłopotów ani przynieść ojcu wstydu, zwłaszcza jeśli planował ją komuś ów dnia przedstawić. Jej włosy spływały falowanymi czarnymi kaskadami na plecy i ramiona, co ciężej znosiła, niż noszenie gorsetu; musiała się nieustannie pilnować, żeby nie zebrać ich w jedno miejsce i nie związać.

Gdy wreszcie była gotowa, sir William odprowadził ją przed odpowiednią salę. Obecność osobistego rycerza już sama w sobie wzbudziła jej podejrzenia, ale kiedy oznajmił, że zaczeka na nią poza komnatą, wiedziała, że szykowało się coś złego.

Dawno, dawno temu || Baśniowe scenariuszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz