Zabawne, że można tęsknić za kimś, kogo ledwie się zna.
ღ Cendrillon ღ
Ostatni tydzień mijał [Imię] w powolnej męczarni. Poza codziennymi obowiązkami miała na głowie również bal z okazji swoich szesnastych urodzin, który przysparzał jej więcej zmartwień niż radości. Jak w zamroczeniu odpowiadała na pytania o kolor przewodni czy rodzaj kwiatów, z jakich zostaną przygotowane bukiety, marząc o chociażby chwili ciszy i spokoju.
Starała się przykładać taką samą wagę jak zawsze do wszystkich powierzonych obowiązków, jednak zdarzało się jej błądzić daleko myślami; wciąż czuła muśnięcie palców Cendrillona, kiedy pomagał jej bezpiecznie ułożyć kwiaty w koszyku, przyjemne smagnięcia wiatru i ciepło promieni słońca sprawiających, że jego włosy wyglądały jak świeże zboża. Wciąż odganiała wspomnienia z ich spotkania, lecz te nieustannie wracały, a nie wiedziała, co mogłaby zrobić, aby temu zaradzić.
Nikomu nie powiedziała o Cendrillonie. W końcu nie wiedziała, co robił ani dokąd chodził, kiedy nie był z nią, ani gdzie mieszkał. Nawet nie miała z nim żadnego kontaktu. Oba ich spotkania wynikały z przypadku, co budziło w [Imię] obawę, że więcej go nie zobaczy.
— Wolisz serwetki w kształcie chmury czy muszelki? — zapytała Eliza, wyrywając ją z zamyślenia. Kiedy nie otrzymała odpowiedzi, dodała ze smutną miną: — Coś się stało, [Zdrobnienie]?
— Nie, nic. Dlaczego pytasz?
— Ponieważ nic nie mówisz.
— Zamyśliłam się tylko — oświadczyła [Imię], rozglądając się po swoim gabinecie. — Gdzie poszła Anna?
— Zdaje się, że czegoś zabrakło w związku z przygotowaniami i Anna za chwilę pojedzie do miasta, żeby złożyć jakąś dostawę.
Oczy [Imię] rozwarły się szerzej. Nie namyślając się długo, wstała z krzesła i ruszyła ku wyjściu z gabinetu.
— Jeśli ktoś będzie mnie szukać, powiedz, że pojechałam z Anną do miasta — oznajmiła. — A serwetki mogą mieć kształt chmury.
Eliza, zbita z tropu, początkowo zastygła w miejscu. Dopiero po kilku długich sekundach doszło do niej znaczenie usłyszanych słów i pospiesznie ruszyła za siostrą, żeby odwieść ją od ów pomysłu.
[Imię] była jednak nieugięta.
Razem z Anną udała się do miasta, rozkoszując się rześkim popołudniem. Pasy maślanego światła kładły się na kocich łbach, kiedy przechodziły przez plac. Obie miały kaptury naciągnięte na głowy i proste sukienki, by nie przyciągać niepotrzebnej uwagi.
Podobnie jak wcześniej Eliza, również Anna była zaskoczona nagłą decyzją księżniczki o wyjściu do miasta, lecz o nic nie wypytywała, co [Imię] przyjęła z wielką ulgą. Nie zamierzała okłamywać przyjaciółki ani mieć przed nią sekretów, nie wiedziała tylko, jak powinna ubrać w słowa swoją relację z Cendrillonem.
— To tutaj, Wasza Wysokość. — Anna przystanęła przed drzwiami sklepu. — Wnętrze nie jest zbyt obszerne. Jeśli wolisz poczekać...
[Imię] pokręciła głową.
— Chodźmy.
Weszła przez dębowe drzwi do sklepu, a Anna zaraz za nią; w tle rozbrzmiał dzwonek. Na regałach z ciemnego drewna ustawione były lalki, misie, własnoręcznie zrobione lokomotywy i kukiełki. Nieco podniszczone ściany oblepiały mapy i obrazy pejzaży z najróżniejszych części świata. Za regałem, na którym stał piękny bukiet storczyków, znajdowała się kobieta w kwiecie wieku z włosami luźno związanymi w koka i oczami brązowymi jak kasztany. Na widok klientów uśmiechnęła się szeroko.
CZYTASZ
Dawno, dawno temu || Baśniowe scenariusze
FanfictionDawno, dawno temu ...nieśmiały Tryton uratował księżniczkę przed utonięciem. ...zaklęcie czarodzieja zamieniło temperamentną księżniczkę w przerażającą Bestię. ...pewna piękna księżniczka zakochała się w zwyczajnym młodzieńcu. ...młodej złodziejce...