Wieczorne Wyznania

51 7 47
                                    

XVII

Ta ciemność dłużyła mi się
niesamowicie. Nie wiedziałam gdzie wtedy trafiłem co robiłem Trudno mi stwierdzić i określić co wtedy się działo. Po czasie który trwał wieczność ocknąłem się. Otworzyłam oczy i ujrzałem biel. Tym razem jednak nie były to ściany ani sufit w salonie który bardzo dobrze znam...

Perspektywa Łukasza.

Kiedy podjechaliśmy pod dom Marek odrazu skierował się do środka ja jednak zanim to zrobiłem spaliłem papierosa przed domem. Wszedłem do pomieszczenia. Wszędzie było cicho. Marek musiał gdzie pójść. Chciałem z nim pogadać więc udałem się na poszukiwania. Nigdzie go nie było. Po chwili usłyszałem jednak jakby coś udeżyło w podłogę. Doszłem do wniosku że miało to miejsce do góry.
Nacisnęłam na klamkę od łazienki. Zdziwiło mnie to że drzwi dalej stawiały opór. Nie dało się ich otworzyć. Ktoś musiał się zakluczyć w środku. Czy Marek znowu....

-Marek jesteś tam? - krzyknąłem. W odpowiedzi dostałem tylko ciszę.

Próbowałem wyważyć te drzwi lecz to na nic się zdało. Postanowiłem że otworze je starym sposobem.. Potrzebny do tego był tylko nóż...
Kiedy udało mi się już otworzyć te cholerne  drzwi ujrzałem Marka w kałuży krwi... Myślałem że to już koniec. Szybko zadzwoniłem na pogotowie które po około 15 minutach było na miejscu. Marek stracił przytomność ale na szczęście mimo to był w stabilnym stanie. Medycy wtedy jednak podjęli decyzję by zabrać go do szpitala. Ja pojechałem za nimi.
...
Przez kilka najbliższych dni nie wiedziałem czy w ogóle z tego wyjdzie.

Marek stracił dużo krwi.
Był potrzebny dawca jej więc się zgłosiłem. Jak się okazało mogłem zostać dawcą krwi. Szczerze powiem nie zdziwiolo mnie to...  Od razu na miejscu trochę jej mi zabrali i przetoczyli Markowi. Nawet nie wiecie jak się cieszyłem że on będzie żyć.

Tylko było w tedy jedno ale... Na początku nie chciałem być tym dawcą.. Mam ku temu powody ale gdy dostałem informację że nie ma żadnej innej osoby która mogła by mu ją dać w tym momencie, postanowiłem że mimo wszystko to zrobię.

Następny dzień godzina 10:57 stan dzisiejszy stabilny, kiepski ale lepszy niż wczoraj.

Siedziałem teraz na krześle obok niego. Co ja teraz bez niego zrobię? On musi żyć. Od wczoraj leży w śpiączce. I dalej ma podpięta moja  krew.. Jednak lekarze powiedzieli że dość małe są  szanse by powinien niedługo się wybudzić. Ja jednak myślę inaczej. Wierzę w to że da radę i przezwycięży to. Oczekiwałem na cud którego byłem pewny.
Oparłem głowę na rękach i zacząłem coś do niego mówić.

Teraz płynie w nas ta sama krew...
Nie po zwolę ci czuć bólu. Za dużo już przeszedłeś...

Kilka dni później...

Dostałem wiadomość od lekarzy że Marek niedawno się wybudził. Szkoda że nie mogłem być przy nim w tym momencie ale może to nawet lepiej...

Wsiadłam w samochód i od razu tam pojechałem. Porozmawiałem z lekarzem a potem udałem się do sali w której leżał. Tym razem zamiast krwi miał podłączone kroplówki.

-Cześć. - powiedziałem.
-Siema.-odparł lekko zachrypłym głosem mimo tego że było koło 18.
-Jak się czujesz?
-Dobrze..
-Rozmawiałem z lekarzem. Mam dobrą wiadomość po jutrze cie wypiszą ale zanim to będziesz musiał jutro przejść serię badań by stwierdzić czy wszystko już jest w normie.
-Ok. Dobrze wiedzieć. Stęskniłem się.
-Też. Nawet nie wiesz jak jest cicho w domu bez ciebie. Nie miałem co robić. Nie mogłem nagrywać filmów. Wyjaśniłem fanom że trochę nas nie będzie na YouTubie bo wyjeżdżamy do rodzin na święta. - musiałem niestety okłamać fanów tak było by  chyba lepiej...
-Fajnie.
-Jedyne co zostało mi do robienia to dawanie jedzenia kotom. Kasia wyjechała do swoich rodziców na zbliżające się świta więc jej trochę nie będzie. A co u ciebie?
-Leże I sie nudze.. Jak widzisz nikogo po za mną nie ma na sali. Jestem sam ze swoimi myślami. Cieszę się że przyjechałeś bo przynajmniej mam z kim pogadać.
-Przyjeżdżałem do ciebie codziennie.
-Wiem dzięki nie musiałeś...

You changed me  [KXK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz