X
Nie to nie możliwe... Przyjechałem pod dom Łukasza... Zapomniałem kluczy. Była 20 mieliśmy dograć jeszcze scenkę do filmu. Nie miałem jak otworzyć drzwi. Zacząłem pukać. Spojrzałem w szybę. Nikogo nie było widać. Pukałem dalej i ciągle nic. Zdaje sobie z tego sprawę że jakby Łukasz był w środku to by mi otworzył. No chyba że się mył i nie słyszał mojego natarczywego walenia do drzwi! Trochę się na niego wkurzyłem.
Obszedłem dom i usiadłem na tarasie kompletnie nic nie było widać. Mimo tego że była zima o dziwo nie było mi zimno. Włączyłem latarkę w telefonie.
I nagle spostrzegłem że drzwi od tarasu były otwarte a wręcz wyważone bym powiedział. Zdziwiłem się. Nie dość że było ciemno, to jeszcze zawitał zimny wiatr. Już wtedy wiedziałem że coś mi tu nie pasuje.
Po chwili namysłu zdecydowałem się wejść do środka. Wyłączyłem latarkę. Gdyby tam był złodziej czy ktoś przynajmniej nie znalazł by mnie bo ja przecież znam lepiej ten dom niż on chyba że ja o czymś nie wiem.
Pierwsze co udałem się w stronę kuchni po nóż w razie kiedy miał bym się bronić. Przynajmniej coś by mi w tym pomogło.
Jednak wokół panowała cisza która napędza we mnie strach. Wszedłem na pierwszy stopień i usłyszałem za moimi plecami dziwny dźwięki. Obejrzałem się za siebie. W świetle księżyca zobaczyłem Grzymisławę która zaprowadziła mnie do góry.
Wchodziłem do każdego pokoju po kolei i zapalałem światło. Nigdzie nikogo nie było. Na samym końcu udałem się do łazienki. Zapaliłem światło i moim oczom ukazała się olbrzymia kałuża krwi w której leżał Łukasz. Do oczu napłynęły mi zły nie mogłem w to uwierzyć. Jak? Kto? Dlaczego? Byłem w totalnej rozsypce. Odciąłem się od rzeczywistości.
Obróciłem się do tyłu i spostrzegłem niebiesko czerwony blask na ścianie. Nie miałem pojęcia co to mogło być w tym momencie nic dla mnie się nie liczyło.
Usłyszałem czyjeś kroki po schodach. Była to policja.
Ręce do góry proszę się nie ruszać i już nikomu więcej nie robić krzywdy. Koleś był w takim samym zdziwieniu jak ja. Ale ja jestem niewinny pisknąłem.
Trzymasz nóż w ręce odłóż go.
Odłożyłem go i czekał na chwilę kiedy tylko ten koleś wejdzie do środka. Po chwili wybiegłem przez drzwi z łazienki do holu. I zamknąłem tamtego typka. Na schodach dostrzegłem kolejnego faceta. W ręce trzymał paralizator. O nie nie nie. Nie dam się. Nie miałem innej drogi ucieczki wszedłem do sypialni Łukasza i szybko otworzyłem drzwi balkonowe. Chwilę zastanawiałem się co zrobić. Nie miałem innego wyjścia. Nie chciałem być aresztowany za coś czego nie zrobiłem. Wiedziałem że to on mi pomugł w mojej chorobie. Bez niego jestem nikim. Moje życie nie ma sensu. Zamknąłem oczy. Stanąłem na krawędzi i skończyłem przed siebie. Nic nie widziałem.Jak wam się podobał ten rozdział..? Co o nim myślicie? Czy Marek o żyje? Co z Łukaszem. To koniec rozdziału widzimy się niedługo bayo.
Nie no oczywiście to jest Polsat... PRANK. Choć i tak pewnie nikt się na to nie nabrał co nie? Lecimy dalej bo to nawet nie połowa...
Czemu ja się zabiłem? Momentalnie usiadłem na łóżku . Spocony wyrwałem się z tego koszmaru. Spojrzałem na telefon była 3:21 lekcje dzisiaj miałem dopiero na.... 8 muszę jeszcze pójść spać bo i tak nie będę miał nic do robienia przez te 4 godziny. Położyłem się na bok z myślą by zasnąć. Taki był mój cel.
Tym razem ujrzałem przed sobą jasność. Wszędzie były światła. A ja siedziałem pośród tej pustki na krześle. Ręce miałem związane tak samo jak nogi. Nie mogłem się poruszać wszystkie światła mnie oślepiały. Nie mogłem zobaczyć co dzieje się wokół mnie. Nagle spostrzegłem przede mną mojego przyjaciela. Szedł w moim kierunku. Później zza jego pleców wyłoniła się ręka z nożem.
-Gadaj albo twój chłopak zginie-powiedział koleś który przystawił mu broń do gardła.
-Ale co?-spytałem go.
-Wszystko co wiesz!!-rozumiesz?
-Nie! Ja nic nie wiem. Nic nie powiem bo nie mam co.!
Na moje słowa nieznajomy mi postać jeszcze bardziej zbliżyła nóż do jego szyi.
Nie chciałem dłużej na to patrzeć. Zamknąłem oczy.Teraz budzik wskazywał 6:30. Uznałem, że nie opłaca się zasypiać po raz kolejny. Zawsze miałem jakieś powalone i dziwne sny, ale nie aż tak... Z czym może się to wiązać.? Nie wiem.
Wstałem i zakręciło mi się głowie. Gdzie mi się tak śpieszy? Podszedłem do okna i od słoniłem zasłonę. Co prawda było bardzo ciemno dlatego że była zima ale w świetle ulicznych lamp dostrzegłem biały puch na chodnikach. Pokrywał on także samochody. Ciągle padał. Co jak co ale jesień czy zima to bardzo depresyjne dla mnie pory roku. Wkurzają mnie. Mój nastrój jest w ten czas bardzo obniżony. Ciągle szaro buro i ponuro ale mimo to lubię je.
Z szedłem na dół po drewniany schodach. W całym moim mieszkaniu panował spokojny klimat. Wszędzie było drewno zieleń i czerń. Na ścianach cegła. Coś w typie industrialnym.
Udałem się w kierunku kuchni by zaparzyć sobie kawę która może by postawiła mnie na nogi i pomogła by mi jakoś przeżyć ten dzień.Usiadłem przy stole i zajadałem się już moim śniadaniem. Jajecznicą i kanapka mi które sam sobie przyrządziłem.
Spojrzałem na zegarek. No tak. Za pięć minut miałem busa. Szybko wsadziłem naczynia do zlewu, ubrałem buty narzuciłem na siebie kurtkę i wybiegłem z domu zakluczając drzwi.Szybko biegałem choć na szczęście przystanek miałem dość blisko domu. W ostatnia chwile zdążyłem.
Wsiadłem do autobusu i pierwsze. O ujrzałem to znajome mi twarze. Wcale nie tak miłe. Choć lubiłem osoby z mojej klasy to jednak była taka paczka od której trzymałem się z daleka bo po prostu nie opłaca się niegdy z nimi zadzierać. Szkolne dupki. Typowi liderzy.
Takimi ludźmi to tylko gardzić.
Widziałem jak jak już się śmieją pod nosem. Byłem ciekaw z czego więc się ich o to spytałem.-O co wam chodzi? - zadałem pytanie
-A co nie pasuje ci coś mały? -zapytał ten najgrubszy.
-Nie tylko mnie to ciekawi i sie pytam. -parsknąłem.
-Ja też się tylko pytam ale jak coś Ci nie pasuje to możemy inaczej pogadać.Aha dobra tak się chcą bawić. Wzruszyłem ramionami na co wszyscy rzucili mi mordercze spojrzenie. Szeptał coś do siebie. Drugi typek dodał jeszcze ,, końcowy przystanek,, i już nic się do mnie nie odzywali. Ciekaw byłem tego co mnie czeka. Choć może powinien się bać. Jak zwykle nikt w autobusie nie zareagował na to co oni do mnie gadali. Pewnie nikt nie chciał się mieszać. No tak bo kto by chciał mieć niepotrzebny problem?...
Przyszedł ten szas. Spojrzałem na nich kątem oka. Wyszedłem z autobusu a oni poszli za mną. Ten największy grubas który był jak by nie patrzeć trochę przy pakowany zataranował mi drogę. Otoczyli mnie. Już wiedziałem co mnie czekało. Mogłem wtedy do nich się nie odzywać. Jak ja sam siebie nie na widzę... Nie wiem co mam zrobić. Zostałem sam. Wokół nie ma nikogo poza mną i tymi patologicznymi typami. Nie mam z nimi szans. Nie mam jak uciec. Co prawda niedaleko jest szkoła ale prędzej czy później mnie dopadną. Musiałem pogodzić się z prawdą bo uwierzcie mi ale żadna próba ucieczki by się nie powiodła.
Zaczęli najpierw mnie popychać. Nie mogłem nad tym zapanować a następnie w ogólne ustać na nogach. Pamiętam jeszcze krótkie urywku co działo się po tym. Trafiłem na kolesia który przywalił mi z pięści w twarz. Upadłem na ziemię. Kiedy to myślałem że już odpuścili ci jednak zaczęli mnie kopać. Więcej już nie pamiętam. To było koszmarne. Nikt nie miał jak mi pomóc. Nawet jeśli ktoś by chciał to i tak by nie mógł bo wszyscy się bali tych gangsterów. Zwłaszcza iż byli oni najstarszym rocznikiem w tej szkole. Mówię to dosłownie. Kilka lat już powtarzają. Nic gorszego nie mogło mnie spotkać. W tym koszmarny dniu...
Po chwili ujrzałem już tylko czerń. Byłem całkowicie bez silny. Porzucony na pastwę losu. Temu o to losowi który tak mnie potraktował.
CZYTASZ
You changed me [KXK]
FanfictionStart->;31.01.2020 (czy coś koło tego) Koniec->;???? Marek po śmierci ojca nie umie odnaleźć się w nowej rzeczywistości jednak przypadkowo spotyka swojego znajomego z dzieciństwa i on pomaga mu wyjść z kryzysowych sytuacji. A więc pierwsza k...