VII
Biegałem coraz szybciej. Nie mogłem się zatrzymać. Próbowałem się obejrzeć do tyłu lecz nic z tego. Po chwili zatrzymałem i nagle znalazłem się w szpitalu. Wiedziałem już co to dla mnie oznaczało. Ujrzałem moją matkę i samego siebie płaczącego. Później poszliśmy do jakiegoś pokoju więc ja udałem się za nimi. Weszliśmy do sali. Ujrzałem tam mojego ojca. Leżał nieprzytomny. Był podpięty do wielu maszyn. Nie mogłem dłużej na niego patrzeć. Zacząłem płakać. Ten widok był przerażający. Wszędzie biel. Zasłony, stolik, łóżko, ściany podłoga. Wszystko było idealnie czyste. Jasne. Białe niczym śnieg który był za oknem. Łzy napłynęły mi do oczu i wtedy urządzenie zaczęło piszczeć. Piiiiiii... przybiegły pielęgniarki wyprosiły nas z pokoju. Obserwowałem to wszystko z boku. Zauważyłem tylko jak wyjeżdżają z nim z pokoju i wiozą gdzieś wzdłuż długiego i olbrzymiego korytarza. Zniknął za zakrętem.. Ujrzałem ciemność-już nic nie widziałem.
Obudziłem się spocony i niespokojny. Sen był bardzo dziwny. Nie tyle co koszmarny co niewyjaśnionych. Widziałem to wszystko z punktu widzenia trzeciej osoby. Widziałem wszystko. No powiedzmy. Przede wszystkim samego siebie. Wyglądało to trochę tak jakbym sam zginął. Jak był bym duchem. Te moje sny są coraz bardziej dziwne. Co raz bardziej mnie niepokoją. Są związane tylko i wyłącznie z moją przeszłością i choć ciągle myślę że się z nią pogodziłem to i tak nadal wszystko nie jest do końca okey.
Z szedłem na dół. Zauważyłem że Łukasz jeszcze spał na kanapie więc po cichu zakradłem się do kuchni.
Spróbuje sobie teraz przygotować śniadanie tam by go nie obudzić, tak wiem że się rządzię ale jestem głodny tak, więc muszę coś zjeść. Nie wiem czy mi się to uda no ale cóż jak go obudzę to... Nie wiem, ale napewno to niemoja wina w sumie mam to gdzieś jest już dosyć późno mógł tak dużo nie pić. Teraz będzie spał do południa.Wyjąłem składniki z lodówki. Przygotuję sobie najprostsze jedzenie czyli kanapki. Zrobię to jak najszybciej i go nie obudzę. Jest to dla mnie normalnie wyzwanie. Przygotowałem sobie już wszystko i pomyślałem że jeszcze się czegoś napije. Sięgnąłem do szawki i otworzyłem ją, zabrałem jeden kubek i zaraz po nim wyleciał jeszcze jeden. Upadł na ziemi. Po pomieszczeniu rozszedł się huk. Podskoczyłem z przerażenia. Przestraszyłem się. Wiedziałem że to się stanie.No jak na złość jak na złość. Ja to zawsze muszę mieć pecha normalnie jestem takim przegrywem życiowym. Gdybym był trochę wyższy.
Zacząłem sprzątać szczątki szkła kiedy nagle usłyszałem Łukasza za moimi plecami.-Marek... Co ty robisz? - spytał tak zaspanym głosem że chyba do końca nie był świadomy co tu się stało i co ja tu robie.
-Jaa... - zacząłem i jak zwykle, jak zawsze zacząłem się jąkać. -Ja tylko chciałem posprzątać. - pozbierałem szybko szkło. Chciałem by niezauważył choć było to nieuniknione.
-Ale co ty tu robisz?
-No ja wstałem i postanowiłem zrobić sobie śniadanie.
-To ty tu spałeś?
-No tak - powiedziałem powoli.-kazałeś mi.
-Ale gdzie?
-No do góry ww... Twojej sypialni?. Chyba. Najprawdopodobniej.
-Okey. Weź zostaw ja posprzątam.-Zaoferował.
-Dzięki.-odpowiedziałem.Taaa zawsze był pomocny i mnie wyręczał. Ja rozumiem że jestem młodszy i gupi (wiem że piszę się głupi ale Marek pisze gupi) ale to nie znaczy że niepotrafie niczego zrobić.
Zostawiłem to wedle jego rozkazu i usiadłem przy stole, zacząłem jeść.
Kiedy on zakończył sprzątać a ja opróżniłem talerz usiedziałem tak na krześle bez czynnie i zacząłem wgapiać się w niego. Kiedy sięgnął po szklankę a później po kawę zaśmiałem się pod nosem. Jak można być tak gupim pomijając sam fakt że ja też jestem gupi... No my to się dobraliśmy.
-Na kaca to lepiej wodę wypij a nie kawę.-zaśmiałem się.
-Na jakiego kaca?
-No tak niepamiętasz ile już wczoraj wyliłeś co nie?
-Co? Ja? - nie dowierzał
-No ty ty.
-Aha to dlatego nic niepamiętam.
-No.
Zaśmuał się.
CZYTASZ
You changed me [KXK]
FanficStart->;31.01.2020 (czy coś koło tego) Koniec->;???? Marek po śmierci ojca nie umie odnaleźć się w nowej rzeczywistości jednak przypadkowo spotyka swojego znajomego z dzieciństwa i on pomaga mu wyjść z kryzysowych sytuacji. A więc pierwsza k...