5.

56 11 0
                                    

Lotnisko w Warszawie, 20 kwietnia, 18:15

Mężczyzna uniósł na nią wzrok.

- Hej, Weronika - mruknął, przyglądając jej się z zainteresowaniem, gdy siadała. Nie była już tą samą chudą szatynką z brązowymi pasemkami, którą znał wcześniej. Jej włosy pociemniały, sylwetka wydłużyła się i wyszczuplała, stała się bardziej wysportowana. Skóra nabrała barwy karmelu, zapewne dzięki dniom spędzonym na dworze, na słońcu. Sama cera stała się gładsza, nie zabarwiona już trądzikiem. - Nauczyłaś się już angielskiego?

- Tak - odpowiedziała krótko, wyciągając z podręcznego bagażu słuchawki i telefon. Cameron dopiero teraz zauważył, że drżą jej dłonie, a oczy ma zaczerwienione.

- To mamy progres - mruknął z uśmiechem, przenosząc na chwilę wzrok na swoje dłonie. Potem powiedział takim tonem jakby mówił do siebie: - Zmieniłaś się.

Między nimi było niezręcznie, fakt. Wbrew samej sobie, Weronika parsknęła cicho.

- Trudno się nie zmienić przez dwa lata - zmierzyła Camerona spojrzeniem od góry do dołu. Wyglądał tak jak wcześniej - pofarbowane blond włosy z naturalnym, czarnym kolorem po bokach, kolczyk Industrial w lewym uchu, wytatuowane ramiona i, z tego co wiedziała, także plecy. - No okej, ty się nie zmieniłeś.

Na ustach mężczyzny zagościł krzywy uśmiech. Już miał opowiedzieć, gdy zadzwonił jego telefon. Odebrał z przepraszającym wyrazem twarzy, a Weronika włożyła słuchawki, by nie pomyślał, że podsłuchuje.

Mimo grającej muzyki i tak słyszała śmiech po drugiej stronie słuchawki oraz głęboki tembr miękkiego i spokojnego głosu Camerona. Miał w sobie coś uspokajającego i opiekuńczego, coś, czego nie zauważyła wcześniej, a o istnieniu czego dopiero teraz zdała sobie sprawę.

Mężczyzna siedzący obok niej rozmawiał przez telefon dosyć długo, a jego głos wpływał usypiająco na zmęczoną siedemnastolatkę. Być może była to tylko kwestia zmęczenia podróży taksówką, potem pociągiem i wszystkich przeżytych dzisiaj zdarzeń, ale dziewczyna wkrótce zasnęła.

Choć nie zdawała sobie z tego sprawy, jej głowa opadła bezwiednie na ramię Camerona...

~*~

Weronika obudziła się kilka godzin później, ze zdumieniem orientując się, że coś lub ktoś opiera się na jej głowie. Gdy minimalnie uniosła wzrok, czekało ją jeszcze większe zaskoczenie - był to śpiący Cameron, na którego ramieniu się opierała jej głowa.

Czyli, jeżeli dobrze skonkludowała, najpierw zasnęła ona i oparła się na jego ramieniu, a potem zasnął on, bezwiednie kładąc swoją głowę na jej głowie.

Najoczywistsze rozkminy są często najtrudniejsze, ale ta akurat została odgadnięta znakomicie...

Siedemnastolatka zastanowiła się chwilę. Nie chciała go budzić, zostawała więc opcja, by znów spróbować zasnąć. Nie powinno to być trudne, biorąc pod uwagę, że w Polsce była teraz pewnie jakaś trzecia w nocy, ale... rozpraszała ją pewna bliskość.

Czuła każdy centymetr ciała, którym była zetknięta z gitarzystą, a jej skórę co chwilę przechodził dreszcz podniecenia, z którym nie wiedziała, co powinna zrobić. Czuła, że zrobiło jej się gorąco, a serce zabiło szybciej niż zwykle...

Mimo to czuła pewnego rodzaju spokój, dziwne wrażenie, jakby wreszcie... była na swoim miejscu. Uświadomiła sobie, że dom, który opuściła z krzykiem, mógł... przenieść się tutaj, do USA. Bo dom tworzą ludzie, prawda?

~*~

Cameron obudził się dwie godziny później. Weronika spała, z głową opartą na jego ramieniu. Pamiętał chwilę, w której zasnęła.

Bryce akurat zażartował, że teraz, skoro ma siedemnaście lat, wreszcie mogą spróbować się dogadać. Wtedy zauważył, że zasnęła, a akurat, gdy się obrócił w jej stronę, jej głowa opadła na jego ramię. Zamrugał, zaskoczony.

- Halo? Cam? Co wy tam odwalacie, że nagle cię zatkało? Jakieś zab... - gitarzysta przewrócił oczami i odpowiedział, przerywając przyjacielowi słowo:

- Dobra, zamknij się. Ona śpi.

- Aha! Zaraz,.. co? Co w tym takiego?

- Nic? - Cam potarł czoło. Powoli brało go zmęczenie. Było niczym choroba, nagle i niespodziewanie brało go w swoje objęcia. Dwunastogodzinny lot od dwudziestej z Los Angeles, potem półtoragodzinne czekanie na lotnisku w Warszawie i teraz kolejny długi lot... Musiał się przespać. Koniecznie. - Dobra, Bryce, idę spać. Zmęczony jestem jak cholera. Zresztą, u ciebie jest dziewiąta, ale tu osiemnasta. W dodatku podczas tamtego lotu nie spałem...

- Okej, okej, dobra, nie marudź. Czaję. Rozłączam się, stary... - z tymi słowy Bryce odłączył się od przyjaciela, śmiejąc się na odchodnym.

Potem Cameron przymknął oczy, a sen przyszedł błyskawicznie. Umysł gitarzysty zarejestrował tylko przechodzący go dreszcz, gdy jego udo zetknęło się z udem Weroniki, a potem poczuł jeszcze jak jego policzek opiera się o jej lśniące, jedwabiste, kruczoczarne włosy i...

...zasnął.

Teraz przyglądał się młodej osobie, którą powierzono jego opiece. Zastanawiał się, co czuli jej rodzice. W końcu nie tylko dla niego i dla niej ta sytuacja była trudna i dziwna.

Bali się? Martwili? Nie chcieli jej puścić, do końca walczyli o zmianę? Może przyjęli to z obojętną maską, w sercu mając rozpacz? A może była ich jedynym dzieckiem, bezcennym skarbem?

Najtrudniejszym pytaniem było jednak to, jak ona się czuła. Sądził, że już na początku nie była zadowolona. Nie umiała angielskiego, prawda? Jak miała się zadomowić, poczuć dobrze?

Wtedy przyszedł do niej SMS. Cameron wiedział, że to nie jego sprawa, ale nie mógł się powstrzymać. Wiadomość była krótka, mógł przeczytać jej treść bez odblokowywania. Była po polsku, więc szybko wszedł w tłumacz Google w przeglądarce, po czym wpisał tam nazwę kontaktu oraz napisane słowa.

Braciszek Filipek

Nie wracaj. Wszyscy uważają, że nie zasługujesz na ten dom. Żegnam XDDD

Przeczytał tę wiadomość parokrotnie, by lepiej zrozumieć jej sens. O co chodziło? Czyżby Weronika zrobiła coś złego, czyżby miała miejsce jakaś wielka kłótnia?

Zapytałby się jej o to, gdyby... gdyby tylko mu ufała. Ale skoro własna rodzina nie chciała, by wróciła, gdzie miała swój dom?

W tamtej chwili przyszła Cameronowi do głowy myśl, że mógłby jej go dać, zapewnić. Chociaż spróbować.

Nieważne, co zrobiła w Polsce, co tam się wydarzyło między nią a jej rodziną. Postara się ją poznać i wtedy, jeżeli da mu tylko szansę, zapewni jej to, czego nie otrzymała w rodzinnym mieście. Dom...

...dom i...

...miłość..?

Destiny | C. W.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz