14.

47 7 6
                                    

Rozdział dedykuję WSZYSTKIM czytelnikom "Huntera". Pamiętam o Was! Mam nadzieję, że ta książka podoba się Wam tak samo, jak tamta... ;) Dajcie znać w komentarzach, czy tu jesteście!

~*~

Ranczo Podkowa, 24 kwietnia, 12:59

Steve Chopkins był rudym, wesołym mężczyzną po czterdziestce. Często się głośno i hałaśliwie śmiał, a jego długa broda trzęsła się przy tym wesoło. Zwykle ubrany był w czarne bryczesy i oficerki, jasną koszulkę i kowbojski kapelusz. W ogorzałej od słońca twarzy tkwiły jasnoniebieskie, błyskające radośnie oczy. Był umięśniony i barczysty, ale zza paska powoli zaczął wystawać brzuch. Sprawiał miłe i radosne wrażenie, był serdeczny i otwarty.

Zajmował się końmi z pasją i radością, nawet najnieprzyjemniejsze obowiązki był w każdej chwili gotów wykonać z uśmiechem na ustach. Słynął także ze sprawdzania nowych uczniów, ale tego Weronika nie mogła wiedzieć...

"Ranczo Podkowa" robiło wrażenie. Był to duży ośrodek z dwoma hektarowymi pastwiskami i tej samej wielkości placem do jazdy. Sama stajnia, obok której stała nieco mniejsza hala, była w kształcie prostokąta. Po obu stronach ciągnęły się boksy, a ich ciąg został tylko w połowie przerwany drzwiami do siodlarni i paszarni.

Już jadąc do tego miejsca, Weronika podziwiała stojące na pastwiskach smukłe, sportowe konie. Były bardzo zadbane i wypoczęte, z pewnością pełne energii. Dziewczynie rzucił się w oczy pewien kary koń, stojący nieco na uboczu od stada. Był przepiękny...

- Jesteśmy - powiedział po chwili Cam, parkując na wyznaczonym do tego miejscu niedaleko wejścia do stajni. - Dasz sobie radę? - zapytał jeszcze, obserwując podekscytowaną dziewczynę. On sam musiała załatwić jeszcze jakieś jedzenie i napoje na jutro, tak jak to wcześniej ustalili. Miała zostać na ranczu jakieś trzy godziny.

- Dzień dobry - powiedziała do instruktora, który wydawał jakieś polecenia jeżdżącym na placu jeźdźcom. Było ich trzech - dwóch chłopaków i dziewczyna. Kątem oka Weronika zarejestrowała odjazd białego Range Rovera.

Mężczyzna obrócił się i z szerokim uśmiechem zmierzył ją wzrokiem. Miała na sobie czarne bryczesy z wysokim stanem i silikonowym lejem, granatową koszulkę, sztyblety i sztylpy. Na ręku przewieszone miała siodło i cały pozostały sprzęt jeździecki.

- Witam panienkę w moich skromnych, końskich progach! Tak jak ustaliliśmy, weźmie panienka z siodlarni tylko ogłowie i popręg, skoro cały pozostały sprzęt już panienka ma. A konia... - zmrużył oczy, uśmiechając się szeroko i namyślając. W jego oczach pojawił się błysk, który nie mógł wróżyć dobrze. - Weźmiesz Silvera. To kary wałach z białą strzałką. Wyczyść go i osiodłaj.

Dziewczyna podziękowała mu, po czym skierowała się do stajni. Odnalazła boks z napisem "Silver" i przewiesiła przez niego siodło razem z czaprakiem, podkładką i ochraniaczami. Przy boksie wisiało także ogłowie z plastikowym wędzidłem i nachrapnikiem meksykańskim oraz popręg.

Karus był bardzo grzeczny, często odwracał się w jej kierunku podczas oporządzania i czekał cierpliwie, aż skończy wykonywać wszelkie czynności.

Kilka minut później była już gotowa. Prowadząc Silvera w stronę wyjścia że stajni, wyszła z budynku. Na placu sprawnie i lekko wsiadła na niego i pogoniła go łydkami.

Koń ruszył żwawym stępem, a dziewczyna czuła jego energię. Ciekawe, co pomyślałby Cameron, gdyby ją teraz zobaczył. Czy zmieniłby zdanie, jakiekolwiek o niej miał?

Potem nagle koń stanął. Weronika spięła się w sobie, bo nie mogło to nic dobrego oznaczać. Ze zmarszczonymi brwiami, świadoma wzroku Steve'a i pozostałych jeźdźców na sobie, popędziła go.

Destiny | C. W.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz