9.

55 9 2
                                    

Los Angeles, 22 kwietnia, 12:00

Cameron studiował właśnie wiersze Weroniki, powoli je tłumacząc. Tematyka utworów była różnorodna - jedne były całkowicie mroczne, pełne bólu, inne radosne, a kolejne zastanawiały się nad budową i sensem świata.

Wreszcie udało mu się przetłumaczyć kilka z nich. Sięgnął po losową kartkę, która akurat była o miłości. Ciekawiło go, co Weronika o niej myśli. Kto wie, może jakąś przeżyła, ale utraciła ją przez sparowanie..?

Miłość to...

Od wieków królowa żyć, nadziei, marzeń,

Także okrutnych sparzeń,

Kłamstw. Mało tego, jest

Okrutna, tajemnicza też,

Mąci w głowach, duszach, sercach,

Pojawia się za dnia, w nocy, w snach...

Ile morderstw popełnionych

Dla kochanek umyślonych?

Ile zdrad i kłamstw było,

Jak ludziom z miłością się żyło..?

Czy naprawdę tak myślała o miłości? Co sprawiło, że nie potrafiła sądzić inaczej? Według tego rozumowania sparowania rzeczywiście miały sens. Czytał jednak dalej, utwór się jeszcze nie skończył...

Lecz jest ona także siłą herosów wspaniałych,

Honorowych, sławnych, śmiałych,..

Bywa także życia sensem,

W czyimś sercu ukochanym miejscem,

Bywa także niezwykłą mocą, magią

Rzeczy dokonywanych miłością nagłą..!

Wow. Nieźle.

Po angielsku się nie rymowało, ale sądząc po końcówkach - w polskim owszem. Weronika dogadałaby się z Bryce'm. Ten to pisał świetne teksty. W piosenkach potrafił zrobić pięć wersów z takim samym rymem i taką samą ilością sylab. On za to nigdy nie był w tym dobry. Wolał grać, nie tak jak Bryce. Głównie dzięki temu powstał ich zespół...

- Cameron? - obrócił się błyskawicznie, chowając kartki za swoimi plecami. W drzwiach stała Weronika, ubrana w długie, czarne jeansy oraz tego samego koloru bluzę NEFFEXa. Ta, dzięki której dowiedzieli się, że jest ich fanką. Uśmiechnął się mimowolnie i uniósł brwi, czekając, co powie dalej. - Będziesz jechał do sklepu? Potrzebuję... Kilku rzeczy.

- Jasne. Daj znać, kiedy będziesz chciała jechać. Podwiozę cię, to ogarniesz, co tam będziesz chciała - nie chciał się do tego przyznawać, ale w pewien sposób ją wyganiał. Obawiał się, że mogłaby zobaczyć wiersze za jego plecami, poza tym miał wielką ochotę jeszcze jakiś przeczytać.

- Dzięki - uśmiechnęła się z wdzięcznością i już jej nie było.

Wczoraj wieczorem Bryce stwierdził, że ma ochotę na maraton filmowy, oglądali więc do około piątej nad ranem. Weronika zasnęła jakoś tuż przed początkiem czwartej części "Johna Wicka", tuż po "Planie Doskonałym".

Gdy Cameron zaniósł ją do łóżka, przy okazji zabrał z biurka kolejny plik wierszy, tym razem bardziej z wierzchu, by mieć co czytać. Czuł, że będzie musiał za to odpłacić, nie wiedział tylko, kiedy to nastąpi...

Zabrał się za kolejny wiersz.

Każdego dnia, o każdej godzinie

Mamy świadomość, że świat kiedyś minie.

Wiemy, że wszystko rozpadnie się jak domek za kart,

Wiemy, że życie teraz i tutaj to zwykły "fart",

Wiemy, że nadejdzie koniec świata i ludzi,

(Przez to, że w nas bestia się budzi),

Wiemy, że świat dąży do zagłady,

A ludzie wciąż do kolejnej zwady,

Wiemy, że pewnego dnia zgaśnie w nas życie,

Skończy się nasz żywot, na świecie krótkie bycie...

Usłyszał miauczenie. Głodna Zoe. Dlaczego przyszła akurat wtedy, gdy miał czas czytać? Wstał i wysypał karmę do miski kotki. Usiadł znów przy przy biurku i wyciągnął ze stosu kartek jeden z wierszy. Ten był nowszy, niedokończony. Co dziwne, był... O nim. A przynajmniej o sytuacji, w jakiej się znalazła.

Zbyt daleko bliscy ludzie, miejsca, dom,

Zbyt daleko wspomnienia uciekły stąd.

Nie potrafię pokochać kogoś, bo muszę,

W środku sama powoli się duszę,

Jest moim przeciwieństwem, całkowicie inny,

Pewnie niejednemu złamanemu sercu winny,

Jest jak z innego, oddalonego ode mnie świata,

Potem były jakieś bazgroły i pokreślenia, których nie mógł odczytać. Przewrócił kartkę na drugą stronę i odpalił telefon, z powrotem uruchamiając tłumacz google. Te zdania, z tyłu, były przekreślone, ale wciąż czytelne.

To nie miało nigdy szans i nigdy mieć ich nie będzie,

Choćbyśmy podeszli do tego nie wiadomo jak chętnie,..

Miała rację. Miała tę cholerną rację. Staranie się na ich miejscu było pozbawione sensu. Im bardziej chcieli się poznać, tym więcej różnic między sobą zauważali. Mogli być pełni zapału i chęci, ale ten jeden, jedyny raz wszelkie starania nic nie przyniosą...

Naprawdę chciałby to zmienić. Na początku, zaledwie kilka dni temu, obiecał sobie, że spróbuje. Teraz... Teraz już nie był tego taki pewien. Ona nie chciała go poznać, nie chciała, by zaczęło jej na nim zależeć. Cameron... Cameron teraz też nie był do końca pewien, czy właśnie tego chce.

Przypomniał mu się wieczór dwa dni temu. Ten jedyny raz się przed nim otworzyła. Wcześniej o tym nie myślał, ale wiedział, że w tamtym momencie go potrzebowała, a on potrzebował jej.

Pamiętał, jak trzymał ją w ramionach, gdy była drżąca i bezbronna, całkowicie otwarta, bez żadnych masek i nałożonych zachowań. Była wtedy w stu procentach sobą. I będąc w pełni sobą, ona go potrzebowała.

Tylko że... To mógł być ktokolwiek. To nie musiał być on, to nie musiała być ona. To mógł być ktokolwiek, z mniejszą liczbą różnic i zmian.

Ale... Zaraz. Wiersz się jeszcze nie skończył. Tylko czy był sens czytać dwa pozostałe wersy, skoro nie było powodu się starać?

Powinnam dać sobie spokój, wyluzować, odpuścić,

Ale on coraz częściej zaprząta moje myśli...

A może jednak ten powód właśnie się pojawił?

Destiny | C. W.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz