12.

47 8 12
                                    

Los Angeles, 23 kwietnia, 10:53

- Weroniko? - w drzwiach szpitalnych ukazała się twarz lekarza. Wszedł do środka i usiadł na łóżku, patrząc w jej rdzawo-zielone oczy. Zmarszczyła brwi, ale nic nie powiedziała, bo wiedziała, że zaraz zabierze głos.

- Nie układa ci się z tym... Cameronem, prawda? - imię gitarzysty wypowiedział z pogardą, a Weronika bezwolnie się spięła. Otworzyła szerzej oczy, słuchając tego, co mówił. Co go to interesowało?! - Ja też... nie mam fajnej sytuacji ze sparowaną ze mną osobą. Dokładniej... ja jej nie mam. Moi rodzice, dzięki dużej ilości kasy i wielu znajomościom, wymusili, bym nie był sparowany z tamtą dziewczyną. Teraz czekam na kogoś, kto także zrezygnuje ze swojego sparowania...

Przerwał na chwilę i odchrząknął. Weronika zamrugała i spuściła wzrok. Czy on naprawdę chciał..? Nie. Nie ma mowy. Dlaczego? Dlaczego ona?!

- Mam... mam dla ciebie propozycję. Złóż wniosek o zmianę sparowania, moi rodzice załatwią, byś mogła to zrobić przed upływem trzech lat. Pozbędziesz się tego faceta i sparują cię ze mną. Z kimś, kto na ciebie zasługuje. Z kimś, kto zapewni ci dobrą przyszłość. Proszę. To idealne rozwiązanie.

Weronika przełknęła ślinę. To miało sens.

Nie znała go, ale Camerona też nie. Mówili w tym samym języku, pochodzili z tego samego kraju. Różnica wieku z pewnością była mniejsza, a i mężczyzna był mniej skomplikowany. To dopiero była szansa. Szansa, na którą wszyscy czekali, jakby spadła z nieba w nieoczekiwanym momencie. Cam mógł uwolnić się od niej i mieć normalne życie, a ona odejść od niego bez zbędnego bólu związanego z odrzuceniem. To miało szansę być normalne. Kusiło.

Wtedy w drzwiach stanął Cameron, by ją zabrać z powrotem do domu. Zapytał, czy jest gotowa. Nie opowiedziała, a on, widząc rozterkę w jej oczach, także nic nie mówił. Czekał.

Spojrzała na niego, szybko przelatując go wzrokiem. Dziurawe spodnie, koszulka z jakimś rockowym zespołem, dwukolorowe włosy, tatuaże na dłoniach, przedramionach, wchodzące coraz wyżej i chowające się na plecach pod koszulką. Kolczyk w lewym uchu, zwykłe, nieodłączne trampki.

Potem zerknęła na obserwującego ją uważnie lekarza. Mniej przystojny, ale pewniejszy. On nie był jak chory eksperyment. Prędzej by się dogadali. Prędzej by go polubiła, a on ją. To miało sens, było wręcz niepowtarzalną szansą...

Ale potem przypomniał jej się wieczór, o którym bała się myśleć. Ten, podczas którego przytulił ją i pocieszył, a ona czuła się wreszcie na miejscu, wreszcie bezpieczna. Czuła niepowtarzalny, upragniony spokój.

Przypomniał jej się w lot, podczas którego razem zasnęli. Przypomniały jej się spojrzenia członków zespołu, gdy odkryli, że jest ich fanką. Przypomniały jej się słowa Camerona w samochodzie, jego roztrzepanie i rozterkę. Przypomniał jej się przechodzący ją prąd w momencie, w którym ich skóra przypadkiem się stykała.

A na koniec przypomniały jej się słowa Bryce'a, tak znamienne i ważne.

"Nie możesz mówić, że to się nie uda, jeżeli nawet nie spróbowałaś! [...] Naprawdę chcesz potem zastanawiać się, co by było gdyby..? Nie lepiej skorzystać z szansy, którą ci dano i chociaż spróbować?"

Nie. Najlepiej nie skorzystać, prawda?

Najlepiej żyć normalnie, bez skomplikowanych ludzi i związków. Najlepiej żyć z kimś przeciętnym, aby wszystko było proste i łatwe.

Kłamstwo powtarzane wystarczająco dużo razy w końcu staje się prawdą. Prawdą, której już od siebie nie odsuniemy.

Dobrze więc, że Weronika nie powtarzała sobie tego kłamstwa zbyt często...

Destiny | C. W.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz