23.

47 8 23
                                    

Amerykańska droga, 11 maja, 10:17 

- Wow - szepnęła Weronika, patrząc na rozciągający się za oknem krajobraz. Jechali właśnie łagodnym zboczem, po lewej mając ocean, a po prawej wzgórze. Woda skrzyła się w jasnym, ciepłym słońcu, a na wzniesieniu przemykały co jakiś czas drobne zwierzęta w stylu królików czy lisów. 

- Zawsze bardzo lubiłem tę drogę - odezwał się Cam, na chwilę odrywając wzrok od drogi i patrząc na dziewczynę.

- Tak? - zapytała, przekrzywiając głowę. Wiedziała, że wiązała się z tym większa historia. Cam zmrużył oczy, patrząc pod słońce na czarną, pustą, asfaltową drogę. 

- Jeździłem tutaj z tatą. Droga jest rzadko używana, więc uczył mnie na niej prowadzenia samochodu - przerwał na chwile, po czym kontynuował: - Mieliśmy wtedy takiego Jeepa w kolorze khaki. Miał podrapaną karoserię i minimalnie wgnieciony dach, ale świetnie się trzymał. Potem, gdy wgniotłem mu zderzak, tata był na mnie wściekły, chyba nie minęło mu to do teraz. Miał wielki sentyment do tego auta.

Weronika pokiwała z namysłem głową. Cam był pełen niespodzianek, a ona pragnęła wszystkie je odkryć...

- Ja do teraz nie umiem jeździć - parsknęła ze śmiechem, spoglądając na stację benzynową, która ukazała się w oddali.

- Może nadejdzie czas, w którym cię nauczę - uśmiechnął się szeroko, a potem przyspieszył i po chwili skręcił na stację. Zanim wysiadł, by zatankować, skierował się jeszcze w stronę Weroniki z pytaniem:

- Mogę zrobić coś, w czym nikt mi już nie przeszkodzi?

- Co takiego?

- Obiecuję, że ci się spodoba... - nie musiała nawet odpowiadać czy chociażby kiwać głową. Cam nachylił się i ją pocałował, jak zwykle sprawiając, że czuła ziemię usuwającą się spod nóg, wirujący świat i ogień przemieszczający się coraz wyżej z podbrzusza. Gitarzysta przygryzł delikatnie jej dolną wargę, na co poczuła kolejną falę szalejących motylków i dreszcz gorącego podniecenia. Czuła nieodparte wrażenie, by dostać więcej, więcej i więcej, gdy...

...Cam oderwał się od niej i z cwaniackim uśmieszkiem wysiadł z samochodu. Zatankował pojazd i, dalej uśmiechając się łobuzersko, skierował się do sklepu, by zapłacić za paliwo. Weronika, nieco otumaniona i oderwana od rzeczywistości, dotknęła dolną wargę, myśląc przy tym intensywnie.

Czy on coś do niej czuł? I ważniejsze pytanie: czy ona coś czuła do niego?

Będąc przy nim czuła, że tak. Czuła, że to wykroczyło już dawno poza zauroczenie, przekształcając się w początkowe stadium zakochania. Ale będąc sama, bez gitarzysty, czuła, że byłoby to zbyt piękne i nierealne, by być prawdziwe. Wątpiła wtedy nawet w to, że była w nim zauroczona.

Wtedy Cam wyszedł ze sklepu, a ona tym samym zyskała pewność, że to na pewno przynajmniej zauroczenie. Opadające na czoło blond włosy, czarne boki głowy, kolczyk w lewym uchu, wytatuowane ramiona... To wszystko sprawiało, że czuła ciepło i szczęście. To była osoba, którą śmiało mogła nazwać kimś zaufanym. Bezpiecznym. Wiedział o niej wiele, nigdy nie śmiał się z jej uczuć. Zależało mu na niej.

Dlaczego ona nawet się zastanawiała, czy on jej się podoba? To było wiadome dziewczynie od czterech...

Nie, nie, nie, nie, nie. Tamto się nie liczy. Tak wcale nie było, okej?

- Masz - Cam wsiadł do samochodu i podał jej jakieś pudełeczko. Weronika zmarszczyła brwi i obejrzała biały kartonik. - To od Bryce'a. Dał mi to dla ciebie przed wyjazdem.

Dziewczyna przeczytała napis na opakowaniu: "Silny środek uspokajający". Ktoś niżej dopisał czarnym markerem wyraźne, spore litery: "DLA OSOBY ZAKOCHANEJ. ZAPOBIEGAWCZO PRZED ZAWAŁEM SERCA PODCZAS KONTAKTU Z DRUGĄ POŁÓWKĄ". 

- Co to ma być? - warknęła, zła i (choć nie chciała się do tego zbytnio nie chciała się do tego przyznać) lekko rozbawiona. Cam, który zdążył już odpalić samochód wyciągnął rękę po pudełko. Dziewczyna wcisnęła mu w dłoń kartonik. Mężczyzna, wyjeżdżając ze stacji, przeczytał napis na opakowaniu, po czym zaniósł się głośnym śmiechem. 

- Ale on jest głupi..! - DJ nie mógł się opanować i spróbować zachować powagę. - To, jak na razie,chyba jego najlepszy numer - parsknął, a Weronika włączyła przycisk "play", by go uciszyć. Jak się okazało, w środku była jedna z płyt NEFFEXa. Jako pierwsze poleciało "Backstage":

- "All the good girls you take out for dinner 

    But all the bad girls you take out for liquor..." - usłyszeli, a dziewczyna odchyliła się na fotelu i przymknęła oczy. Samochód zaczął powoli się rozpędzać na asfaltowej, gładkiej powierzchni.

- "All the good girls are really good kissers 

    But all the bad girls are really good strippers..." - ciekawe, jaką widzieli ją inni. "Dobrą" czy "złą"? Pewnie tą pierwszą. Była w końcu "cichą myszką", czy jak to nazywają, prawda?

- "Oh the good girls they go to heaven 

    But the bad girls they get backstage..." - trudno powiedzieć,ny Weronika żywiła jakiś wielki sentyment do tego tekstu. Nie był jakiś szczególny, ale na pewno, tak jak każda piosenka NEFFEXa, utwór jej się podobał.

- A ja kim dla ciebie jestem? - zapytała, gdy piosenka się skończyła. Już w chwili zadawania tego pytania zrozumiała, że źle je sformułowała. Cam spojrzał na nią, zaskoczony, po czym powiedział:

- Co?

- Według ciebie jestem "dobrą" czy "złą" dziewczyną? - tym razem na twarzy gitarzysty pojawił się wyraz zrozumienia. Namyślał się przez chwilę, pocierając podbródek. Wreszcie na jego wargach zatańczył szeroki, niczym nieskrępowany, łobuzerski uśmiech. 

- Wiem, jak całujesz i robisz to nieźle, ale nie wiem jaką jesteś striptizerką... Zawsze można to sprawdzić - szelmowski błysk nie znikał z jego oczu, a Weronika przewróciła oczami. Mimo oceny jej całowania, cała wypowiedź była w charakterze z góry ją irytującym.

- Zabrałbyś mnie na obiad czy na alkohol?

- Biorąc pod uwagę, że nie pijesz, to na obiad - powiedział, jakby to była najoczywistsza odpowiedź na świecie... No, w sumie to rzeczywiście była.

- No tak - Weronika klepnęła się otwartą dłonią w czoło, wykonując wszystkim znanego facepalma. Ona jest głupia, prawda? To pytanie było całkiem bez sensu, skoro oboje już wcześniej znali odpowiedź... Jak zwykle najpierw mówiła, a potem myślała. Porażka.

- Poza tym nie wiem, czy pójdziesz do nieba albo czy zostałabyś za kulisami. Trochę trudno odpowiedzieć w pełni na twoje początkowe pytanie - obdarzył ją krzywym, ciepłym uśmiechem, który ostatnio był przeznaczony tylko dla niej. Dziewczynie zrobiło się milej na sercu. Przymknęła lekko powieki i oparła głowę o chłodną szybę samochodu, obserwując rozświetlony świat za oknem.

- Ile czasu będziemy jechać? - zapytała po chwili, zwracając głowę w stronę Cama. - I, ważniejsze pytanie, dokąd jedziemy?

- Mówiłem ci już dzisiaj chyba ze dwa razy, że miejsce docelowe pozostanie tajemnicą. To ma być niespodzianka - na jego wargach błąkał się kpiący uśmieszek. Spojrzał na zegarek i rzekł: - Wyjechaliśmy krótko po dziewiątej, dlatego będziemy sześć godzin później, czyli po piętnastej. Chyba... Chyba, że spotkamy kontrolę - tak jak teraz... - jego wzrok nieco się zachmurzył, a Weronika wytężyła wzrok, by zobaczyć powód jego frustracji.

Na czarnej drodze stały dwa granatowe furgonetki policyjne, blokując przejazd. Przy jednej z nich siedział odziany w odblaskową kamizelkę mężczyzna, który na ich widok wstał i zamachał znakiem stopu, by się zatrzymali. 

Cam westchnął  i wyciągnął dokumenty sparowania oraz dowody osobiste ich dwojga. Teraz czekało ich conajmniej godzinne przepytywanie, sprawdzanie prawdziwości dokumentów i zwykłego czekania.

Ten wyjazd z pewnością się przedłuży...

Destiny | C. W.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz