28.

43 7 1
                                    

San Francisco, 12 maja, 9:25

- Dlaczego oni dają tutaj na śniadanie nawet stek?! - zapytała zdziwiona Weronika. Cam uniósł brwi, zdumiony, pp czym jeszcze raz zerknął na menu.

- Rzeczywiście - parsknął śmiechem. - Wiesz, mają pięć gwiazdek. Muszą spełniać wszelkie standardy... i zachcianki klientów.

- Kto zamówiłby stek na śniadanie?

- Nie wiem - uśmiechnął się Cam do dziewczyny. Potem wpadła mu do głowy jeszcze jedna myśl: - Moja mama opowiadała, że kiedyś jak była z tatą w czterogwiazdkowym hotelu, to zamówiła. Myślała, że będzie to tylko mały kawałek, a dostała ćwierć kilo mięsa...

- Zjadła to?

- Tego nie wiem - zaśmiał się gitarzysta.

Wczorajsza (a w sumie dzisiejsza) nocna rozmowa zakończyła się tym, że Weronika poszła na chwilę na lekcję sprawdzić, czy nauczycielka się zorientowała o jej nieobecności. Niestety - tak. Dziewczyna zrezygnowała więc z dalszego udziału w lekcjach i poszła spać, tym razem nigdzie już nie wychodząc.

Obudziła się, co prawda, z głową wciśniętą w bark Cama, a dokładniej w jego szyję, podbródek mając na jego obojczyku. Gdy przetarła oczy, mężczyzna już nie spał. Leżał i obserwował ją z rozbawieniem.

Szkoda, że nie wiedziała, jak trudno było mu ukryć pożądanie. Koniec końców była blisko. Zbyt blisko.

- Dzień dobry państwu, czy mogę przyjąć zamówienie? - zapytał kelner, który nagle wyrósł obok. Sparowani zamówili odpowiednie dania, a potem mężczyzna odszedł od ich stolika. 

- Co dzisiaj robimy? - zapytała Weronika, patrząc na Cama z drugiego końca kwadratowego stolika stojącego po dużym, prostokątnym oknem.

- Zwiedzimy kilka miejsc - uśmiechnął się ciepło i nieco tajemniczo. Weronika, zaciekawiona, zmarszczyła lekko brwi i zmrużyła oczy. - To tajemnica, przynajmniej na razie - dodał po chwili, a dziewczyna uśmiechnęła się radośnie, widząc przebłysk szczęścia w jego oczach.

~*~

Czas szybko im mijał. Po przejściu prze Golden Gate Bridge (zwany także Mostem Samobójców, ale czemu wspominać o tym na radosnym spotkaniu?) i zrobieniu całego mnóstwa zdjęć, pojechali do Muir Woods National Monument, gdzie zeszło im większość czasu. 

W tym też parku minęła dwunasta. Cam oparł wtedy Weronikę o barierkę i pocałował. Ludzie patrzyli na nich dziwnie, ale nic nie mówili, pozostając na spojrzeniach. Wreszcie jakaś starsza pani zwróciła im uwagę, by nie blokowali przejścia i nie robili "takich rzeczy" w miejscu publicznym.

Weronika miała wrażenie, że nie zapomni wyrazu twarzy Cama. Najpierw złości, że mu przeszkodzono, a potem pełnego zadowolenia uśmiechu, gdy pocałował ją ponownie trochę dalej, gdy akurat wokół nikogo nie było.

Miała też nigdy nie zapomnieć żaru, który to wszystko wywoływało i smaku jego ust. 

Potem przeszli się po mieście, mijając po drodze The Painted Ladies, czyli szereg ślicznych, wiktoriańskich domów. 

Zjedli obiad w pewnej chińskiej restauracji, a potem skierowali swe kroki w stronę centrum handlu i życia nocnego, jakim było Union Square. Po drodze do tego miejsca Weronika zauważyła salon tatuażu. Nie zastanawiając się wiele, pociągnęła Cama za rękę w tamtą stronę. Gitarzysta spojrzał na nią z nagłym zaskoczeniem, po czym zmarszczył brwi.

- Naprawdę tego chcesz? - zapytał cicho, stojąc z nią przed wejściem. - Tego nie da się zmyć, nie usunie się tego i...

- Przecież wiem! - parsknęła śmiechem, ale w jej oczach widniało podziękowanie za troskę. - Jestem pewna tego, co chcę zrobić - oświadczyła z determinacją, po czym weszła do środka. Cam nie miał zbytniego wyboru - zrobił to samo.

Destiny | C. W.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz