10.

61 8 8
                                    

Los Angeles, 22 kwietnia, 14:43

Weronika patrzyła przez okno samochodu na mijany po drodze krajobraz. Bryce i Cameron mieszkali w pewnym oddaleniu od Los Angeles, więc mieli jakieś dziesięć minut jazdy samochodem do tego wielkiego miasta. Weronice nawet to nie przeszkadzało, nie lubiła tłoku, zaduchu i tłumu ludzi. Przez pół życia mieszkała na wsi, gdzie nie było niczego poza ciszą i spokojem.

Cameron wydawał się zamyślony, co jakiś czas na nią spoglądał ze zmarszczonymi brwiami. Ponadto był jakiś roztargniony, wychodząc z domu zapomniał kluczy, a na światłach prawie kogoś potrącił. Jeździł niespokojnie, jakby myślami był daleko stąd. Chciałaby wiedzieć, co się stało, że tak się zachowywał. Problem polega na tym, że nie wiedziała, jak o to zapytać.

Gdy na czerwonym świetle Cameron gwałtownie zahamował, roztargniony, nie wytrzymała. To nie było normalne. Nie w jego przypadku.

- Cameron? - zagadnęła, a on zamrugał i spojrzał na nią. Z jego brązowych oczu zniknęła zakrywająca je wcześniej mgła, gdy wrócił do przytomności. Choć na chwilę, ale wrócił. - Czy... Czy coś się stało?

Wzrok, spojrzenie, którym ją poczęstował, było... niepokojące. Widać w nim było ciekawość, niezdecydowanie, nadzieję, niezrozumienie i... Zawarł w nim tyle emocji, że dziewczyna nie była w stanie w pełni ich odczytać.

- Właśnie dowiedziałem się czegoś, co może... Co może zmienić wszystko. Wszystko, zupełnie wszystko - gdy skierował znów na nią swoje brązowe, ciemne tęczówki, przeszedł ją dreszcz. Coś czuła, że chodziło mu o nią. Nie miała pojęcia dlaczego, ale... W głębi serca cieszyła się z tego. Cieszyła się z tego, bo w tym momencie nie była nikim. Liczyła się. Była ważna.

- A... A czego? - zapytała z wahaniem, wiedząc, że tak naprawdę jej nie odpowie. Cameron zamrugał, po czym odparł bardzo podobnie do tego, co przewidywała:

- Nieważne. Okej, dojechaliśmy do sklepu - zgrabnie zmienił temat, wykorzystując sytuację, zaparkował pod jakimś supermarketem i wyciągnął portfel. Wyjął z niego banknot pięćdziesięciodolarowy i podał go Weronice. Nie mówiła mu, czego potrzebuje, więc stwierdził, że pewnie chodziło o jakieś "damskie sprawy". - Tyle wystarczy?

- Na pewno - wzięła od niego świstek, przy okazji zahaczając niechcący o jego palec. Poczuła dreszcz, więc szybko się odsunęła. Obróciła się i nacisnęła na klamkę, drzwi się uchyliły.

- I... Jeszcze jedno - zaczął Cameron, a Weronika obróciła głowę, by spojrzeć mu w oczy. Był poważny i skupiony, chociaż mówił trochę z wahaniem. - Gdybyś kiedykolwiek potrzebowała... pogadać, albo na przykład... po prostu potrzebowała jakiejś pomocy, to... Pamiętaj, że jestem.

Zamrugała szybko. Tego się nie spodziewała.

- Jasne,.. Będę pamiętać. Dzięki - posłała mu nieśmiały uśmiech i wyszła z samochodu, cicho domykając za sobą drzwi. Cameron patrzył za nią, jak jej szczupła sylwetka się oddalała. Potem westchnął i odchylił się na siedzeniu. Chciał spróbować, bo wiedział, że ona w głębi duszy też czegoś chce. Nie był pewien, czego dokładnie. Miał świadomość, że ona także nie chce siedzieć bezczynnie i czekać, aż upłynie kolejny rok i wreszcie się stąd wyniesie.

Czy naprawdę musiało tak właśnie być?

Z niewiadomych dla niego samego powodów był zdeterminowany, by spróbować. Musiał spróbować, nie chciał potem żałować i myśleć, co by było gdyby...

Czekał na dziewczynę, ale ona się nie pojawiała. Zmarszczył brwi. Wydawało mu się, że wychodziła, a chyba nie zgubiłaby drogi do samochodu, prawda?

Destiny | C. W.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz