6.

53 10 2
                                    

Los Angeles, 20 kwietnia, 20:59 czasu amerykańskiego

Gdy dojechali do willi Bryce'a i Camerona, dochodziła dwudziesta pierwsza. Weronika, mimo przespanego (prawie) całego lotu, była nieco nieco zamroczona i zmęczona. 

Wokalista NEFFEXu powitał ich w drzwiach ze znudzonym, wymęczonym spojrzeniem. Jak zwykle, krótkie do ramion blond włosy miał rozpuszczone, a niebieskimi oczami uważnie lustrował dziewczynę wzrokiem. Weronika zauważyła też kolczyk nostril na jego nosie i kilkudniowy zarost na brodzie. Bryce wyjaśnił, że Sally zmusiła go, by obejrzeć jakiś romans, a on ledwo żyje po tym wydarzeniu. Dziewczyna parsknęła cicho, a wokalista spojrzał na nią uważnie. Potem wyszczerzył się szeroko i rzekł:

- Wiesz, nie śmiej się. Skończy się na tym, że będziesz musiała oglądać z nami wszystkie części „Mission Impossible" bez przerw.

- Nie przeszkadza mi to - błysnęła zębami w uśmiechu. - Lubię ten film.

Weszła do domu, nie zważając na lekko zdziwione spojrzenie Bryce'a. Cam tylko wzruszył ramionami i uśmiechnął się do kolegi.

Jej pokój zmienił się od czasu ostatniej wizyty, stał się przytulniejszy. Wcześniej były tu tylko białe ściany, czarne łóżko i tego samego koloru pusta szafa. Teraz obok tej ostatniej stała mniejsza szafka, koło łóżka ustawiono stolik nocny, zawieszono też półki. Na jednej z nich płyta NEFFEXu, album Q203. Dziesięć utworów, w których jest też między innymi piosenka „It's My Life". 

Czyli pamiętał. W tamtej chwili zdała sobie sprawę, że jeżeli się trochę postarają i zacznie im zależeć, wtedy... no cóż, wtedy będzie dobrze.

Niedługo później wyszła z pokoju i udała się na taras. Stanęła koło basenu i oparła się o barierkę, patrząc na chłodny, powoli zatapiający się w ciemności ocean. Zawiał nadmorski wietrzyk, rozwiewając jej czarne włosy. Była zmęczona, a zmęczenie przywoływało złe, trudne i gorzkie myśli lub rodzina.

Miała tak wiele i tak im się odwdzięczyła ... Rodzice naprawdę o nią dbali. Wspierali ją w wielu miejscach, trzymali kciuki na konkursach szkolnych, zawodach jeździeckich i tak dalej. Mama starała się z nią rozmawiać w miarę możliwości o wszelkich problemach, a tata, pomimo nawału pracy, spędzał z nią jak najczęściej czas. W wolnym czasie dyskutowali lub muzyce, wygłupiali się i żartowali. 

A teraz ona to wszystko zepsuła kilkoma głupimi zdaniami. Niby nic ważnego, niby nic znaczącego, ale zmieniającego się tak wiele. 

Powiedziała tyle rzeczy, na które nie zasługiwali. Nawet gdyby kiedykolwiek powód, by tak powiedzieć, nie powinna była nigdy w życiu mówić tak o rodzinie. Nigdy.

Gdy pojedyncza łza spłynęła po policzku dziewczyny, ona sama nie miała pojęcia, że była od dłuższego czasu obserwowana. Nie miała też pojęcia, że Cameron, widząc tą małą, niepozorną łzę podjął błyskawiczną decyzję i zbiegł z pierwszego piętra na dół.

Skórę dziewczyny przeszedł dreszcz zimna i niepokoju. Była sama, zupełnie sama w obcym miejscu, z obcymi ludźmi. Problem polegał na tym, że teraz każde miejsce miało dla niej takie być. Nie miała już domu, tak przecież jej napisano SMSem, prawda..?!

- Co... się stało? - zapytał po polsku miękki, nieco zachrypnięty ze zmęczenia, z amerykańskim akcentem głos, który nagle pojawił się obok niej.

- Nauczyłeś się polskiego? - zapytała zdziwiona dziewczyna, szybko ścierając niechciane łzy z policzków. Tego się nie spodziewała. Spojrzała na stojącego obok Camerona.

- Trochę powinienem, nie sądzisz? - zapytał już po angielsku i spojrzał na nią poważnie i... Z troską? - A tak bez żartów, co się stało?

- Nic.

- Jasne, a ja lubię Sally. No, mów. Przecież i tak nic z tą wiedzą nie zrobię, biorąc pod uwagę, że jesteśmy na siebie - tu zrobił cudzysłów palcami - "skazani".

Uniósł brew zachęcająco, jednocześnie opierając wytatuowane dłonie na barierce. Weronika westchnęła, po czym skupiła wzrok na rysunku róży na zewnętrznej stronie lewej ręki Camerona. Tak było łatwiej nie patrzeć mu w oczy i zrobić to, o co poprosił.

- Zanim wyjechałam, pokłóciłam się z rodziną - czyli jego domysły się potwierdziły. Postarał się jednak nie okazać, że coś o tym wie i słuchał dalej. - Tak... Nieodwracalnie. Nikt ani nic już tego nie cofnie i nie naprawi.

- Dlaczego?

- To długa historia. Dosyć skomplikowana i...

- Mamy czas, prawda? Nigdzie się stąd nie ruszasz. A ja, jako kolejny Poirot, lubię skomplikowane historie - mimowolnie się uśmiechnęła. Wizja Camerona z wąsami, melonikiem, w garniturze i z laseczką była dosyć zabawna...

- Tak naprawdę pokłóciliśmy się o... ciebie - gitarzysta uniósł brwi wysoko do góry. Tego się, co prawda, nie spodziewał. - Dzisiaj, znaczy wczoraj, było rodzinne spotkanie. Po jakimś czasie rodzina zaczęła... pytać mnie o twój wiek. Gdy usłyszeli, że... że to sześć lat, zaczęli mówić różne rzeczy - wzięła głęboki wdech, by zapanować nad głosem, który niebezpiecznie zaczął wchodzić na wyższe tony.

- Chcieli, bym od razu zmieniła sparowanie, żebym zrobiła wszystko, nawet jeśli to niemożliwe. Odpowiedziałam, żeby... żeby najpierw dać Ci szansę, w końcu nawet cię nie znam i... - głos jej zadrżał. Cameron zmienił pozycję, teraz stał bokiem, opierając się biodrem o barierkę i przyglądał jej się uważnie.

- Wtedy moja babcia rzuciła, że... że z takim podejściem to... mogłabym od dawna być jakąś... dziwką - głos jej się załamał zupełnie. Niechciane, ale jednocześnie tak upragnione łzy wypłynęły spod zaczerwienionych powiek, tworząc mokre bruzdy na jej gładkiej skórze.

Nie chciała tego mówić... ale nie potrafiła tego trzymać w sobie. W tej chwili niespecjalnie obchodziło ją nawet, komu to mówi. Musiała zrzucić z siebie ten ciężar.

Cameron objął ją lewą ręką, w następnie sprawnym ruchem przyciągnął do siebie i przytulił. Mimowolnie wtuliła głowę w jego pierś, a rękoma objęła go w pasie. Jej ciałem wstrząsnął szloch.

DJ oparł podbródek na jej głowie, a ręką pogłaskał uspokajająco po plecach.

- Ja... Ja nie chciałam mówić im tego wszystkiego... Ja... - mówiła cicho, drżącym, łamiącym się i przerywanym przez łkanie głosem. Musiał się nachylić, by dobrze ją usłyszeć.

- Powiedziałam zbyt... zbyt wiele złych rzeczy... Nigdy mi nie wybaczą i... I... Choćbym przeprosiła, to nic nie da,.. prawda..? Nie zasługiwałam na tamten dom, ja...

Cameron zmusił ją, by na niego spojrzała. Podniosła na niego niepewny wzrok, ukazując mokre oczy o niejednolitej barwie. Gitarzysta otarł jej kciukami łzy z policzków i powiedział:

- Nie, nieprawda. Jeżeli byli w stanie powiedzieć coś takiego, to oni nie byli warci ciebie.

Przytulił ją mocniej do swojej piersi. Czuł jej bijące niebywale szybko serce, czuł jej rozpacz, poczucie winy i strach przed samotnością i zagubieniem. W tamtej chwili, z niewiadomych dla niego samego powodów chciał tylko sprawić, by poczuła się bezpieczna. Choć na chwilę.

Obserwujący ich zza przeszklonych drzwi Bryce tylko uśmiechał się wesoło. Przynajmniej jeden z nich znalazł szczęście.

Oby to było tylko takie proste, jak zakładał...

Destiny | C. W.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz