26.

33 7 2
                                    

San Francisco, 11 maja, 20:30

- Cześć - Weronika usiadła na łóżku obok Cama, obracając swój telefon w dłoniach. Przed chwilą była w łazience by się odświeżyć, ale teraz miała zamiar coś obejrzeć, poczytać lub pogadać z gitarzystą.

- Hej - spojrzał na nią, minimalnie unosząc lewą brew, zaciekawiony. Była zaniepokojona, nawet wystraszona. Nie wiedział, co to spowodowało, a taka niewiedza go irytowała. Weronika oblizała spierzchnięte wargi, przełknęła ślinę i powiedziała:

- Mój brat... napisał do mnie niedługo po moim... naszym wyjeździe z Polski - Cam przymknął oczy. Nie miała o tym pojęcia, ale on wiedział o tamtym SMS-ie. - Teraz zrobił to znowu. Powiedział, że mam się szykować. Niedługo wejdzie w życie jakiś ich plan i... Nie mam pojęcia o co może mu chodzić. Mam... złe przeczucia. Są w innym kraju, na innym kontynencie, na innej półkuli, ale... boję się, że... Sama nie wiem.

- Boisz się, że... będziesz musiała stąd wyjechać? - zapytał z wahaniem.

- Nie... Tak... Nie wiem - mruknęła z frustracją. Owszem, obawiała się, że będzie musiała stąd zawinąć, zostawić Cama i Bryce'a, a w szczególności tego pierwszego. Głos rozsądku mówił jej, że nie mogą ich przecież rozdzielić. Zmiana sparowania była procesem, który musiała popierać wnioskującą osoba, o którą toczyła się gra.

- Jeżeli nie podpiszesz wniosku o zmianę sparowania, nic nie mogą zrobić. Wiesz o tym, prawda? - zapytał, a potem przygryzł wargę. Chciał zadać pewne pytanie. Ważne pytanie. Najpierw jednak przyjrzał się Weronice, jej czarnym włosom, zielono-brązowym oczom, ładnym rysom twarzy, różowym, ślicznie skrojonym ustom.

Nie, nie była seksowna. Cam widział w niej coś innego. Była obdarzona pewnego rodzaju delikatnością i łagodnością, których nie mógł zauważyć u wytapetowanych piękności rodem z czerwonego dywanu. Te dwie cechy sprawiały jednak też to, że trudno było zauważyć ja w tłumie. Tylko uważniejsi obserwatorzy podeszliby i spróbowali ją poznać, a wtedy... Wtedy z pewnością byliby zachwyceni.

- Będzie dobrze, zaufaj mi - stchórzył i nie zapytał jej o to, co było tak ważne. Spojrzał jej prosto w oczy, a dziewczyna przełknęła cicho ślinę, widząc jego pełen nadziei wzrok. Przymknęła powieki i skupiła się na chwilę. Miała wrażenie, że pozornie proste, nieskomplikowane zdanie miało wielką wagę i rangę.

"Zaufaj mi."

Czy mogła to zrobić? Był w tej chwili jej jedynym oparciem. Potrafił ją wysłuchać, rozumiał ją i jej pomagał. Był inny, owszem. Pochodził z innej półkuli, kontynentu, kraju. Był starszy, miał inne pasje i zainteresowania. Był inny.

Nie zmienia to jednak faktu, że stawał się jej bliski.

Zamrugała i zerknęła na Cama oczami pełnymi ufności. Przy nim czuła się bezpiecznie, przy nim wszystko było dobrze. Gitarzysta, w reakcji na jej spojrzenie, wciągnął szybciej powietrze przez nos. Wiedział, że zrozumiała, że nie było to tylko proste zdanie i kryło się za nim coś więcej. Nie pomyślał jednak, że zadecyduje tak szybko i w taki sposób. Zaczęła mu ufać, wręcz dziecinnie pewnie i nieograniczenie. Obiecał sobie, że sprawi, aby nigdy się to nie zmieniło...

Nie da jej powodu, by straciła to zaufanie. Nie może. To złamałoby jej serce, a on nie byłby w stanie na to patrzeć.

Dziewczyna oparła się o ramię gitarzysty, mając za plecami ścianę. Westchnęła cicho i przymknęła oczy. Cam miał wielką ochotę objąć ją ramieniem, ale wciąż nie zapominał o zakładzie. Chciał, by mu zaufała, ale chciał też wygrać... A raczej nie chciał przegrać. Nie miał ochoty dostać od dziewczyny zakazu zbliżania się.

Destiny | C. W.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz