42.

23 6 1
                                    

Toruń, 14 maja, 6:30

Czy nie jest ironią losu to, że wyznała swoją miłość do Camerona wtedy, gdy było już za późno? Powiedziała o tym, że go kocha, nie jemu, ale swojej matce?

Teraz to już jednak nie miało znaczenia. Ból zżerał ją od środka od dwóch długich, niekończących się tygodni. Sprawiał, że czuła tylko i wyłącznie otumaniającą pustkę, która była chyba jeszcze gorsza niż rozpacz.

Brakowało jej wszystkiego. Silvera, jego kojącej obecności i wspaniałego chodu, chwil, które spędzała na jego grzbiecie. Bryce'a, jego pocieszenia i trzymania na duchu, wiecznych żartów i wspaniałego głosu. Sally, z którą od jakiegoś czasu mogła porozmawiać o wszystkim, jej przyjaźni i ciepła. Domu stworzonego dla muzyki i nią przepełnionego, muzycznego studia i całych Stanów... A w szczególności jego. Za każdym razem, jak słyszała jego imię lub wymawiała je w myślach, w jej oczach ukazywały się łzy.

Brakowało jej jego głosu, zapachu i ciepła. Brakowało jej jego ramion, którymi ją przytulał i ust, którymi ją całował. Brakowało jej jego kojącej obecności, jego wsparcia i miłości. Kochała go. Gdy wreszcie zdała sobie z tego sprawę, on bezpowrotnie zniknął z jej życia.

Nie wierzyła, a może nie chciała wierzyć, że to prawda. Może wcale nie robił sobie żartów, ale ona zrobiła coś źle? Może przez to, że nie odpowiadała mu miłością, musiała go opuścić? Może... Szloch znów zebrał jej w gardle. On zniknął. Już nigdy miała go nie spotkać...

Od dwóch tygodni odmawiała jedzenia, leżąc, śpiąc i płacząc na przemian. Co gorsza, nie potrafiła też dłużej żyć bez głosu Cama, więc słuchała jego coverów oraz piosenki, którą dla nas napisał.

Często też brała do ręki rzeczy, które zabrała ze Stanów Zjednoczonych. Miała jego koszulkę, którą często jej rodzice widzieli zaciśniętą kurczowo w jej dłoniach, przyciśniętą do zapłakanej twarzy. Wdychała ulotny, znikający powoli zapach, czując rozrywającą tęsknotę.

Płakała za każdym razem, gdy obrysowywała tatuaż na swoim ramieniu i przypominając sobie, dlaczego zdecydowała się tak naznaczyć swoje ciało. Proponowali jej, by go usunąć, ale ona nie chciała, by Cameron był blizną. Nie, nie mogła na to pozwolić...

Dostała też od mamy nowe ubrania, by nie musieć nosić tych z NEFFEXowego sklepu. Ale ona i tak je nosiła. Nie potrafiła inaczej.

Świat stał się ciemny, czarny, pusty. Nie było już w nim miejsca na szczęśliwe zakończenia, nie było miłości, szczęścia i dobra. Istniała tylko rozpacz i pustka.

Weronika pisała też e-maile. Było to głupi, bo adresowała je do Camerona, ale nigdy ich nie wysyłała. Nie miała na tyle odwagi, by to zrobić.

Wiadomości miały różną treść, ale wszystkie były nieszczęśliwe i domagające się wyjaśnień, odpowiedzi.

Myślałam, że mnie kochasz. Dlaczego mnie okłamałeś?

Kolejne wiadomości wyglądały dokładnie tak samo lub bardzo podobnie.

Dopiero gdy Cię straciłam, uświadomiłam sobie, że Cię kocham...
A ty mnie opuściłeś. Wyrzuciłeś jak śmiecia, jak kolejną dziwkę na ulicę.
Przecież wszyscy mi mówili, że nią jestem, czyż nie?

Jedne były pełne bezsilnej wściekłości, inne pokazywały, jak bardzo dziewczyna nie może uwierzyć w to, co się stało. Jeszcze inne były naznaczone bólem i rozpaczą tak głęboką, że niemal rozrywały ją od środka.

Wciąż nie wierzę, że to prawda. Jak mogłeś być tak okrytny?! Jak mogłeś tak oszukiwać?! I w imię czego?! Odrobiny zabawy?!

Tak strasznie mi Ciebie brakuje, wiesz?

Destiny | C. W.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz