49.

23 7 1
                                    

Los Angeles, 1 lipca, 10:29

- Zgłupiałeś do reszty? - warknął na Bryce'a Cameron.

- Nie, nie, ja...

- On ma rację - wtrącił się trzeci głos. Była to Sally, która, niezauważona od jakiegoś czasu, stała w drzwiach i przysłuchiwała się ich rozmowie. Wróciła właśnie ze sklepu, gdzie po drodze widziała... Weronikę. Musiała przemówić Cameronowi do rozsądku. Dlaczego on nie zauważał, że ta dziewczyna go kochała?!

- Na początku nie wierzyłem Sally, ale skoro serio czujecie coś takiego do siebie... To... Ta cała akcja... To nie może być prawda. Ona chyba naprawdę cię kochała. Ktoś musiał nas wrobić w coś paskudnego, Cam.

Nadzieja. To pojęcie, które myliło wielu ludzi. Głupców. Cam nie mógł pozwolić, by zmyliło też jego.

- Nie, Bryce. To nie jest prawda. Widziałeś razem ze mną ten papier.

- Ale widzieliśmy również wasze relacje! Widzieliśmy jej miłość w stosunku do ciebie, Cam! - zaprotestowała Sally. Cameron westchnął z rozgoryczeniem. Nie musieli dokładać mu zmartwień.

Nagle przypomniał mu się jeden z wierszy tak ważnej dla niego kiedyś dziewczyny...

Nadzieja jest zgubna, uwierz mi,

Ale nadejdą kiedyś takie dni,

Że za jej obecność podziękujesz szczerze

I utrzymasz się w tej wierze...

Najwyraźniej nie nadszedł jeszcze ten dzień, że będzie wdzięczny za nadzieję. Jak na razie nie chciał jej mieć. Gdyby się zawiódł, a zawiódłby się na pewno... nie przeżyłby tego. Kolejny taki zawód byłby bezlitosny i niemiłosiernie bolesny.

Nie mógł pozwolić, by przeżyć coś takiego. Utrata długo pielęgnowanej nadziei jest często najgorszym, co może się stać.

- Sally, sama dobrze wiesz, że kobiety oszukują. Ty wiesz to najlepiej, bo sama to zrobiłaś - warknął Cameron, nie mogąc się powstrzymać od takiego komentarza. Był zły, że mącą mu w głowie. Chciał pogodzić się ze zdradą Weroniki, a nie znów mieć nadzieję i uwierzyć w to, że to nieprawda..!

Sally w ogóle się nie przejęła tym przepełnionym jadem komentarzem. Miała ważniejsze myśli na głowie niż krótkie chamstwo Camerona.

Nie patrzyła, czy Weronika skoczyła. Nie mogłaby na to patrzeć. W chwili gdy dziewczyna zamknęła oczy, ona uciekła. Bała się, że mogłaby rzeczywiście to zrobić.

Rzeczywiście się zabić.

Wiedziała, że gdyby Weronika to zrobiła, przekonywanie Cama nie miałoby sensu. Ale nie dopuszczała do siebie takiej myśli. Tak delikatna, łagodna i wartościowa osoba jak Weronika nie mogła umrzeć. To nie był jej czas. Musiała jeszcze pogodzić się z Cameronem, pokazać mu, że naprawdę go kocha...

- Cam, znasz moją historię. Rzeczywiście, zdradzić może każda. Ale oszukiwać, fałszować takie głębokie uczucie... Tak nikt nie potrafi. Ta więź jest tylko tego dowodem.

- Nie wierzę w to. Nie mogę w to uwierzyć.

- Boisz się, że przyniesie ci to zawód, co? - zapytał Bryce z wahaniem. Współczuł przyjacielowi, ale niestety dopiero teraz do niego dotarło, że "zdrada" Weroniki musiała być oszustwem, czyjąś misterną grą. Cameron jedynie przewrócił oczami z irytacją.

- Bryce, proszę cię. Oboje wiemy, że to nieprawda - powiedział ze znudzeniem i spojrzał przyjacielowi w oczy. Miał to być znak, by skończył temat. Tym razem jednak Bryce nie zrozumiał lub po prostu nie chciał tego zrobić. Bardzo zależało mu, by wyjaśnić ten temat z Cameronem.

- Właśnie że nie! I ty i ja wiemy, że czułeś coś do niej. Kochałeś ją. A tego nie można ot tak zapomnieć!

- Jeszcze tydzień temu, nie, mniej, jakieś dwie godziny temu mówiłeś, że jest suką! - warknął głośno Cameron. Był wściekły. Wiedział, że nie powinien wyżywać się na jedynych osobach, na którym naprawdę na nim zależało, ale cały ból nagromadzony przez te dwa miesiące musiał znaleźć ujście. Nie mógł dłużej trzymać go w sobie.

- Bryce, powinieneś zdecydować, po jakiej stronie stoisz. Czy wierzysz w kłamstwa, czy opowiadasz się za prawdą - tym razem jego głos był cichszy, ale o wiele bardziej i mocniej nacechowany emocjonalnie.

- Cam, przecież wiesz, że nie chciałbym dla ciebie źle..! Późno to do mnie dotarło, ale ona naprawdę cię...

Gitarzysta uniósł dłoń i pokręcił głową.

- Przestań, Bryce. Nie chcę o niej już więcej słyszeć, rozumiesz? - powiedział stanowczo, po czym wyszedł z pomieszczenia. Udał się na taras, gdzie westchnął głęboko.

Poranne słońce rozwiało mu włosy, a on sam wciągnął mocno słone powietrze znad oceanu.

Negatywne emocje mijały. Choć nie potrafił tego przyznać nawet przed samym sobą, odrzucał teorie Sally i Bryce'a, bo się bał. Bał się, że może utracić nagromadzoną w związku z tym nadzieję, oraz że mógłby znowu zostać zraniony.

Odetchnął i pochylił głowę, wsuwając palce we włosy. Tak bardzo za nią tęsknił... Czasem był to ból wręcz fizyczny, zupełnie namacalny i największy, jakiego kiedykolwiek doświadczył. Tak strasznie za nią tęsknił...

- Cam? - na dźwięk głosu Sally nawet się nie odwrócił. Nie miał siły spojrzeć w oczy osobie, którą przed chwilą skrzywdził, mimo że starała się mu pomóc i go wesprzeć. - Jest coś, o czym powinieneś wiedzieć. Nie, nie powinieneś. Musisz. Weronika... Ona... Widziałam ją dzisiaj, jak siedziała w otwartym oknie na jedenastym piętrze. Patrzyła... patrzyła w dół.

Cameron odwrócił się i podniósł wzrok jak oparzony. Nie myślała chyba o..? Ta myśl sprawiła, że gwałtownie zbladł. Nie, nie, nie. Ona nie mogła tego zrobić..!

- Nie wiem, czy skoczyła... Ja... bałam się. Uciekłam stamtąd i... Cam, ona cierpi. To niemożliwe, by... nigdy cię nie kochała. Cam... to... - Sally przełknęła przełknęła ciężko ślinę. To przeżycie mocno nią wstrząsnęło... Nie wiedziała też, co mogłaby jeszcze powiedzieć. 

Cameron zerknął na nią kątem oka, a potem przeniósł wzrok na horyzont. W jego sercu pojawiła się chłodna obojętność. Wiadomości od Sally strasznie nim wstrząsnęły, ale nie pozwolił emocjom dojść do głosu. Jak miał zapomnieć o Weronice, jeżeli wciąż się nią przejmował? Tak się dało. To nie mogło dłużej trwać.

Musiał zrobić krok w stronę zapomnienia. Teraz wreszcie miał okazję.

- Co mnie obchodzi, czy ona się zabije czy nie? Nie jest dla mnie ważna. 

Mimo bólu ściskającego jego serce i żalu rozrywającego umysł, zdołał spojrzeć w zszokowane oczy Sally. 

Potem szybkim krokiem oddalił się od tarasu i poszedł gdzieś poza ich posiadłość. Dziwił się, że łzy nie pokazały się w jego oczach. Może to dobrze..? Liczył na to, że w jego przypadku wielokrotnie powtarzane kłamstwo wreszcie stanie się prawdą...

Tak właśnie przynajmniej połowa planu Alexandry osiągnęła sukces...

Destiny | C. W.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz