18.

36 8 12
                                    

Los Angeles, 25 kwietnia, 13:25

Kolejka wystartowała w chwili, gdy się od siebie oderwali. Nie zdążyli nawet na siebie spojrzeć, czegoś powiedzieć, wyjaśnić, obiecać, wytłumaczyć. Cokolwiek.

Może tak było lepiej, prościej?

Czerwony wagonik znów pomknął po kolorowym torze, a wiatr znów wyciskał łzy z oczu. Cam obrócił głowę w stronę Weroniki i z uśmiechem błąkającym się w kącikach ust złapał ją za rękę. Chciał dać jej znać, że ten pocałunek, to... nie było błędem ani pomyłką, czynnością nieprzerwaną przez niego jedynie wskutek stanu nieważkości i poniekąd wpływu chwili. W tamtym momencie wiedział, co robił, nie żałował tego, że jej nie powstrzymał.

Dziewczyna, nie patrząc na niego, oblizała i przygryzła delikatnie opuchniętą wargę. Ścisnęła lekko jego dłoń, a mężczyzna przejechał kciukiem wewnątrz jej ręki, gładząc skórę i rysując drobne kółka.

Wreszcie dojechali do końca. Bryce, bracia Schmidt i Ryan już wysiedli i na nich czekali. Obserwowali, jak powoli tracili prędkość i nadjeżdżali. Cam wypuścił dłoń dziewczyny i odpiął pasy. Wydawało się, że nikt nie zauważył rumieńców na twarzy Weroniki.

Gdy wysiedli, mężczyźni zaczęli dyskutować, którą atrakcję wybrać jako następną. Bryce obserwował przenikliwie Camerona, wodząc wzrokiem od niego do dziewczyny. Od początku zauważył, że Weronika unika patrzenia na gitarzystę, a on wręcz przeciwnie - próbował złapać z nią kontakt wzrokowy.

- Chodźmy na diabelski młyn - zaproponował Ryan, ale bliźniacy zaprotestowali.

- Za wolne, nudne, masakra. Weźmy tamtego - Ben wskazał ręką zielono - żółtą bestię. Był to roller coaster, którego tor co chwilę spiralami zjeżdżał w dół, powodując zawroty głowy. W przeciwieństwie do tamtego, który miał cztery dwuosobowe wagoniki, ten miał jeden, sześcioosobowy.

- Dobra - Cam uniósł brwi i uśmiechnął się, lekko rozkojarzony. Pozostali mężczyźni zauważyli to, więc bez słowa wymienili między sobą spojrzenia, które z czystym sumieniem można uznać za porozumiewawcze.

Gdy podchodzili do kolejnej atrakcji, Weronika z każdym krokiem czuła, że to zły pomysł. Kręciło jej się w głowie, zaczynał ją boleć brzuch. Poza tym multum skrywanych w jej wnętrzu emocji nie pozwalało się skupić i potęgowało uczucie mdłości. W takim stanie nie wchodzi się na roller coaster.

- Ja... Ja zostanę, dobra? Nie czuję się najlepiej - wszystkie spojrzenia skierowały się na nią, a ona już widziała otwierające się usta Camerona, który chciał zaproponować, że z nią zostanie. Nie chciała tego. Ten jeden raz wolała, by to nie był on. Sytuację jednak podłapał Bryce, który chwilę wyprzedził przyjaciela.

- Zostanę z tobą - widząc pełne niezrozumienia spojrzenie Camerona, szepnął mu do ucha: - To twoje urodziny, stary. Idź i się baw, korzystaj! Mi dobrze zrobi chwila przerwy...

Cam pokiwał głową, mówiąc tylko jeszcze, by się nią zaopiekował. Bryce pokiwał głową ze zbyt przesadnym entuzjazmem. Nie powie przecież przyjacielowi, że chciał dowiedzieć się, co między nimi się wydarzyło, prawda?

Pozostałe towarzystwo powoli się oddaliło, śmiejąc się wesoło i szturchając się między sobą. Weronika tymczasem obróciła się i spojrzała na Bryce'a.

- Nie zostałeś ze mną bez powodu, prawda? Nie przegapiłbyś kolejnego roller coastera - to nie do końca było pytanie, prędzej stwierdzenie faktu, względnie utwierdzenie się w wiedzy z góry właściwej. Ach, tak, to nazywano pytaniem retorycznym...

- Więc skoro od razu przechodzisz do konkretów... Co się między wami wydarzyło, tam, na roller coasterze? Nie mów mi, że nic, bo nie uwierzę. Możesz mi zaufać - spojrzał na nią przenikliwie i poważne swoimi błękitnymi oczami.

Weronika westchnęła. Czuła, że nie ucieknie przed tą rozmową, ale nie wiedziała, czy jest gotowa ją przeprowadzić.

- Ja... nie wiem, czy chcę o tym rozmawiać. Cam pewnie nawet nie wziął tego na poważnie i... Nie wiem, Bryce.

- Pocałował cię?

- Nie... To...

- Jak chłop mógł przegapić taką okazję?! Zatrzymany roller coastera, tylko wy dwoje, radość, bliskość, euforia... Normalnie zawiodłem się na nim! Co więc się...

- To ja pocałowałam jego, Bryce - powiedziała szybko Weronika i umknęła wzrokiem, a wokalistę na chwilę zamurowało. Ale tylko na chwilę.

- Zuch dziewczyna! - zażartował mężczyzna, ale jego oczy pozostały poważne i ciepłe. - Cieszę się, że między wami się układa.

- Ja też, Bryce - spojrzała na niego z nieśmiałym, ale pewnym uśmiechem. - Niestety nie wiem, jak długo to potrwa.

- Dlaczego? Wszystko jest na jak najlepszej drodze... - zmarszczył brwi, widząc jej niepewność. - Co się stało?

- Nie zrozumiesz...

- Wytłumacz mi więc tak, abym zrozumiał.

- Chodzi o to, że... - westchnęła, zrezygnowana. Przed pytaniami wokalisty nie było ucieczki, ale odpowiedzieć było równie trudno.

- To był pierwszy raz, kiedy się całowałam, okej?! A na pewno on tego nie wziął jakoś do siebie i tak dalej, poza tym za rok pewnie już mnie tu nie będzie i... - wybuchła, a Bryce patrzył na nią ze stoickim spokojem. Dodała już ciszej, spokojniej: - Po prostu... chciałabym to jakoś zapamiętać, a zostanie tylko myśl, że pocałowałam kogoś, dla kogo się nie liczyłam i nigdy liczyć nie będę.

- Cholerne dziewczyny, zawsze to samo - mruknął do siebie z irytacją Bryce, ale zaraz zwrócił się z powrotem do dziewczyny: - Nie mów tak. Skąd możesz wiedzieć, że się dla niego nie liczysz? Czy nie jest za szybko na wyciąganie takich wniosków?

Spojrzał jej w oczy, w których ujrzał zagubienie i pustkę. W jednej chwili zrobiło mu się jej żal. Choć nie zdawała sobie z tego sprawy, potrzebowała Cama. Bryce czuł, że oboje tak naprawdę siebie potrzebowali bardziej, niż kiedykolwiek byliby w stanie przyznać.

- A może być inaczej?

- Tak - odparł z pełnym przekonaniem. Spojrzała na niego z miną pod tytułem "chciałabym w to wierzyć", a on objął na ramieniem opiekuńczo. - Uwierz w to, że masz u niego szansę. Jeżeli wmówisz sobie, że to nie ma opcji sukcesu, rzeczywiście nie będzie ich miało.

Bryce patrzył przez chwilę przed siebie, a potem dopowiedział:

- Widzisz, Cam też chciałby mieć kogoś stałego, pewnego u boku. Kogoś, kto go szczerze pokocha i doceni. Chciałby odnaleźć swoje miejsce i kogoś, kto polubi go takim, jakim jest, bez głupich uprzedzeń i zastrzeżeń.

- Co masz na myśli? - zapytała, wyczuwając, że nie są to tylko puste słowa.

- Pewnie Cam powie ci więcej, jak będzie gotowy. Chodzi mi tylko o to, że... wydajesz się być odpowiednią osobą.

Destiny | C. W.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz