cz.22

737 31 9
                                        

Pov.Magda

Dzisiaj obudziłam się dość szybko dlatego, że już dzisiaj wracamy do Los Angeles...

Wstałam z łóżka i poszłam pod szybki prysznic a następnie ubrałam się w wygodny stój który składał się z szarych dresów Kio i białego topu na szelkach do tego dobrałam wysokie air force 1, gotowa zeszłam na dół gdzie czekał już na mnie Kio, wziął moją walizkę i poszliśmy do auta, postanowiliśmy z Kio, że zjemy coś po drodze bo na razie ani ja ani on nie jesteśmy głodni...

M-Kio wiesz kiedy Kinga i Noah wracają?

Ki-Nie ale miejmy nadzieje, że z tego ich wyjazdu dzieci nie będzie...

M-No...a w ogóle to kiedy ostatni raz rozmawiałeś z Noah?

Ki-Jakoś przed ich wyjazdem a co?

M-Nic tylko ani ja ani ty z nimi nie rozmawialiśmy a oni też do nas nie dzwonią może coś się z nimi stało...

Ki-Magda nie bój się...nic się nie stało po prostu są tak pochłonięci sobą, że nie mają nawet czasu się wysrać a co dopiero zadzwonić...

M-Masz rację...

Ki-Zawsze ją mam...

M-Nie zawsze...

Kio już nie odpowiedział, a ja oparłam się o szybę samochodu i zamknęłam oczy...zasnęłam...

Obudziło mnie lekkie szturchanie w ramię, otworzyłam oczy i zastałam Kio próbującego mnie obudzić....

Ki-Wstawaj...

M-Po co?

Ki-Bo jestem głodny i idziemy coś zjeść...

M-No okej...ale za to, że mnie obudziłeś stawiasz...

Ki-Jak zawsze, chodźmy już...

M-No idę nie denerwuj się...

Ki-O a tak w ogóle to zadzwonił do mnie Noah...

M-I co wiesz kiedy wracają?

Ki-Tak, dzisiaj i do tego powiedział, że nie sami...

M-Co masz na myśli...

Ki-Nie wiem nie chciał mi powiedzieć...

M-Może Kinga naprawdę zaszła w ciążę haha

Ki-Nie wiem może haha

Jak się okazało Noah podjechał pod KFC więc wybrałam sobie kubełek tak jak Kio...

Po skończeniu posiłku znowu ruszyliśmy w dalszą drogę...

Po około 3 góra 4 godzinach byliśmy w domu...postanowiliśmy, że zrobimy maraton filmowy i poczekamy na naszą kochaną parkę...więc Kio zamówił pizzę a ja wybrałam film...

Pov.Kinga

Wstałam dość szybko dlatego, że mam dzisiaj lot na szczęście odlot jest dopiero na 9 a ja wstałam o szóstej żeby dopakować resztę moich rzeczy do walizki...ogólnie byłam gotowa na 8 i zadzwoniłam po walizkę i kiedy miałam już wyjść Noah mnie zatrzymał...

N-Chyba nie myślałaś, że sam cię puszczę prawda?

K-Właściwie to tak myślałam...

N-To źle myślałaś a teraz chodź lecimy jak coś to Carly czeka już w aucie...

K-Za późno zamówiłam taksówkę

N-Moja mama powie, że jednak pojedziesz autem i zapłaci chodź

bad boy|noah beck|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz