Rozdział 7.

25.3K 1K 385
                                    

Maya

     Prawie nie pamiętam drogi do mieszkania. Nie wiem, jakim cudem udało mi się nie spowodować karambolu, gdy moje myśli przez cały czas skupiały się wyłącznie na wydarzeniach z windy.

Wbiegam po schodach, bo nie zamierzam znowu korzystać z diabelnej machiny.

Przekręcam klucz i, wpadając do przedpokoju, oddycham głęboko, by uspokoić zszargane emocje.

- Maya? - słyszę z kuchni głos Nolana i dopiero po chwili uświadamiam sobie, że w mieszkaniu roznosi się zapach spalenizny.

Cóż, nie każdy musi być kulinarnym ekspertem. Nolan ma w końcu wiele innych zalet... do których nie należy doprowadzanie mnie do szaleństwa podczas przypadkowego obściskiwania w windzie.

Maya, stop!

Głoś mojego narzeczonego rozlega się ponownie.

- Kochanie! Potrzebuję pomocy!

Zrzucam wywrotne szpilki, przez które wpadłam w ramiona szefa i maszeruję z odsieczą.

W kuchni zastaję Nolana próbującego doszorować doszczętnie spaloną patelnię. Wciąż widzę na niej zwęglone resztki czegoś, co miało być chyba naszym obiadem.

- Przepraszam – rzuca Nolan, wyciągając patelnię w moją stronę. - Zapomniałem zdjąć żarcie z ognia. Może ty jakoś to ogarniesz?

Czasem mam ochotę mu przydzwonić. Wiem, powinnam docenić, że przynajmniej się starał, ale niech nie liczy, że spędzę popołudnie zdrapując warstwę węgla z cholernego teflonu.

- Po prostu ją wyrzuć - warczę. - Zamówię coś przez telefon.

     Pół godziny później patelnia leży na śmietniku, mieszkanie jest wywietrzone, a my siadamy przy stole, otwierając pudełka z chińszczyzną.

- Jak było w pracy? - pyta Nolan, po czym odgryza kawałek sajgonki.

Mój puls przyspiesza, bo z całego dnia w pamięci zapadło mi tylko jedno wydarzenie. To, o którym zdecydowanie nie powinnam opowiadać własnemu narzeczonemu.

- Och – wzdycham i zaczynam nerwowo dłubać pałeczkami w pudełku z makaronem. - Nic ciekawego. Klienci. Papiery...

Szef. Winda. Obściskiwanko.

Starając się ukryć zakłopotanie, wpycham sobie do ust dużą porcję ramenu z kurczakiem.

- A ten twój nowy przełożony? Dalej jest takim dupkiem?

Zaczynam się krztusić. Nolan poklepuje mnie po plecach i dopiero po chwili udaje mi się złapać oddech.

- Nawet nie masz pojęcia – wyduszam, kręcąc głową dla podkreślenia swoich słów. - Taki szef to koszmar.

Mówiąc koszmar mam raczej na myśli mokry, dziki sen. Ale ten szczegół wolę zostawić dla siebie.

Resztę posiłku jemy już w milczeniu, dzięki czemu unikam śmierci wskutek zadławienia. Moje myśli wciąż krążą wokół Bonetti'ego. Miejsca, których dotykał wydają się dziwnie wrażliwe, jakby wypalił na nich jakieś piętno, a przed oczami mam jego twarz, pochyloną tuż przy mojej, tak, że prawie...

Czemu w tym pokoju zrobiło się nagle gorąco?

- Muszę do kibelka – rzucam, odkładając niedojedzoną chińszczyznę.

     W łazience mocno przytrzymuję się umywalki, bo mam wrażenie, że za chwilę osunę się na podłogę. Moje nogi są miękkie, jak wata, a serce nadal dudni głośno, gdy wyobrażam sobie, co mogłoby się wydarzyć, gdybym się nie opamiętała.

Asystentka (WYDANA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz