Rozdział 25.

22.1K 1K 227
                                    

Maya

     - Osiem pieprzonych lat! - wyję, leżąc na kanapie w saloniku Lily.

Moja głowa spoczywa na jej kolanach, gdy wlewam w siebie czwarty kieliszek wina, zagryzając podsuwaną przez przyjaciółkę czekoladą z orzechami.

Czekolada nie zwróci mi, kurwa, czasu. Nawet jeśli jest z orzechami.

Mimo to pozwalam, by Lil wepchnęła mi do ust kolejny kawałek.

- No, już – mówi uspokajająco, wycierając palce w swoją piżamę w pandy. Ona też zdążyła opróżnić kilka lampek i wodzi po pokoju rozbieganym wzrokiem. - Nie powiem ci teraz „a nie mówiłam". Ale z drugiej strony... No przecież ci, cholera, mówiłam! - Odchyla głowę na oparcie. - Jezu, dlaczego mnie nie słuchałaś? Trzeba było kopnąć go w dupę już dawno temu! - Bierze łyk wina. - Albo wyhodować sobie kutasa i zapuścić włosy na klacie.

- Ale ja go kochałam! - rzucam przez łzy. - Chyba. Kurwa, nie wiem! Daj mi jeszcze tej czekolady.

- Zeżarłaś już wszystko.

Podnoszę głowę, spoglądając w stronę stołu.

- Wino też się kończy – stwierdzam ze smutkiem.

Lily zeka na mnie z góry. Z tej perspektywy jej twarz wygląda naprawdę dziwnie.

- Pamiętasz, jak mówiłam, że musimy pójść w weekend na imprezę? - Unosi brew. - A może wcale nie będziemy czekać, aż ten pieprzony tydzień się skończy?

- No nie wiem.

Nie jestem pewna, czy w swoim obecnym stanie zdołam w ogóle podnieść się z kanapy.

- Będą mieć tam alko – zachęca mnie Lily. - A po drodze kupimy ci czekoladę.

- Z orzechami?

Moja przyjaciółka przytakuje, a w jej brązowych oczach pojawia się błysk.

- Z całą masą orzechów.

     Niecałą godzinę później, wciąż podchmielone, odstawione w seksowne ciuchy, wsiadamy do taksówki.

Mam na sobie obcisłą sukienkę w kolorze indygo i szpilki, w których jakimś cudem nie zabiłam się, pomimo krążących w moich żyłach procentów. Lily postawiła na czarny top, odsłaniający część brzucha i cielistą, bandażową spódnicę.

Po drodze do klubu opycham się snickersem, kupionym w całodobowym markecie i z markotną miną spoglądam na migające za szybą światła samochodów.

Wciąż nie mogę pogodzić się z tym, co zrobił mi Nolan. Nie mogę przestać snuć wizji tego, jak mogłoby wyglądać moje życie, gdybym nie spędziła tych lat u jego boku.

Czy miałabym męża, który naprawdę by mnie kochał? Jakiś domek na wsi? Dzieci? Kota? Psa? Może chociaż świnkę morską?

I czy poznałabym Renza?

Z zamyślenia wyrywa mnie głos Lily.

- No i jesteśmy! - rzuca, wyciągając portfel, by zapłacić taksiarzowi.

Po chwili zatrzymujemy się przed klubem.

- Stawiasz pierwszą kolejkę – Lily szturcha mnie, gdy wychodzimy na parking. - I przestań mieć taką ponurą minę. Jesteśmy tu, żeby się zabawić i zapomnieć.

Posyłam jej wymuszony uśmiech.

Mam przeczucie, że ta noc nie skończy się dobrze.

Renzo

Asystentka (WYDANA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz