Maya
Gwałtownie podrywam głowę, spoglądając na nieznajomego.
Przede mną stoi całkiem przystojny, młody mężczyzna o typowo włoskiej urodzie, do której zalicza się również niezbyt imponujący wzrost.
Jakim cudem Renzo wyrósł taki wielki? Dostawał jakieś specjalne odżywki?
Odsuwam się, niepewna jego intencji. Nie zwiedzie mnie przyjazny uśmieszek i duże, ciemne oczy szczeniaczka, który tylko czeka, żeby go pogłaskać.
Przeklęci Włosi! Nie dam się nabrać na ten urok. Wystarczy mi już wrażeń z Bonettim. Choć on akurat w niczym nie przypomina słodkiego psiaka. Prędzej dobermana, który odgryzie ci rękę, gdy tylko za bardzo naruszysz jego osobistą przestrzeń. Powinien nosić na szyi tabliczkę z napisem „Uwaga! Zły facet! Dobrze pieprzy, ale gryzie, gdy spytasz o przeszłość!"
- Nie bój się. - Mężczyzna podnosi ręce w obronnym geście. - Wyglądałaś na zdenerwowaną. Chciałem tylko spytać, czy mogę jakoś pomóc. Jestem Martino. - Wyciąga w moim kierunku dłoń. Druga wciąż pozostaje uniesiona.
Przez chwilę patrzę na niego spode łba. W końcu jednak odwzajemniam powitanie.
- Maya.
Martino opuszcza ręce i stoi, spoglądając na mnie z wyszczerzonymi w uśmiechu, białymi zębami.
- To jak? Przyda ci się pomoc?
Wzdycham, po raz ostatni zerkając w kierunku, gdzie pobiegł złodziej.
- Ukradziono mi telefon i nie bardzo wiem, jak wrócić teraz do hotelu.
- Po pierwsze, lepiej się tutaj nie kręcić. - Oferuje mi ramię, a ja, po chwili wahania owijam wokół niego dłoń.
Martino prowadzi mnie ciasnymi, wijącymi się chaotycznie uliczkami.
- Skąd jesteś? - pyta, gdy mijamy jeden z zakrętów.
- Z Miami. Przyjechałam tutaj służbowo.
Może powinnam teraz wspomnieć o szefie? Chyba lepiej dać sygnał, że ktoś na mnie czeka, na wypadek gdyby ten uroczy przystojniak okazał się jednak psychopatą. Zanim zdążę dodać wzmiankę o Bonettim, mój towarzysz zerka na mnie, szeroko się uśmiechając. To trochę usypia moją czujność.
- Floryda? Niedługo zaczynam kontrakt w banku w Orlando. To chyba całkiem niedaleko?
- Jakieś cztery godziny samochodem.
Martino wygląda na bardzo zadowolonego.
- Na pewno będzie nam do siebie bliżej, niż przez ocean. A przecież nawet to nie przeszkodziło nam w spotkaniu. - Rzuca mi zniewalające, flirciarskie spojrzenie.
Może i nie jest seryjnym mordercą, ale przysięgam, jeszcze chwila i zacznie wybierać imiona dla naszych dzieci.
- Cóż - uśmiecham się, lekko skrępowana. - Chyba trochę za wcześnie na...
- O, jesteśmy już przy głównej drodze - oznajmia, wpadając mi w słowo.
Może chciał uniknąć usłyszenia tego, co miało pojawić się po sformowaniu za wcześnie? Taki mechanizm obronny dla zdesperowanych.
Mijamy obdrapaną kamienicę i w końcu znajdujemy się na znajomo wyglądającej ulicy.
- Bardzo ci dziękuję - rzucam i chcę już wypuścić jego ramię, ale Martino po raz kolejny robi te duże, smutne oczy.
Cholera, dobry jest!
- Zwiedziłaś już Neapol? - pyta, wpatrując się we mnie niemal błagalnie.
CZYTASZ
Asystentka (WYDANA)
RomanceCzy wizyta w księgarni może odmienić całe życie? Maya Sanders nigdy nie przypuszczałaby, że zwykła wyprawa po pikantny romans dla dorosłych może się zmienić w krępującą sytuację. A wszystko za sprawą pewnego przystojniaka, który postanowił ją zaczep...