Maya
Wpatruję się w Renza z niedowierzaniem.
Mam wrażenie, że się przesłyszałam.
- Zejdź ze mnie – mówię, lekko go odpychając.
Na jego twarzy pojawia się wyraz napięcia. Unosi się, klęcząc teraz między moimi nogami. Widzę, jak wsuwa w bokserki wciąż lekko nabrzmiałą męskość. Jego ruchy są nerwowe i nieco chaotyczne, gdy zapina spodnie, a później pasek.
Ściskam uda, czując się nagle zbyt odsłonięta. Próbuję dźwignąć się na łokciach i usiąść, ale Renzo nagle rozsuwa mi nogi i znów znajduje się nade mną, z dłońmi opartymi po bokach moich ramion.
- Nie skończyliśmy rozmawiać – rzuca szorstko.
Zaciskam zęby. Mam w głowie chaos, a jego zachowanie wcale nie pomaga mi się w nim odnaleźć.
- Nie? - pytam, poirytowana. - Może chcesz opowiedzieć mi coś na swój temat? Skoro żądasz ode mnie, żebym rzuciła wszystko i... - Unoszę lekko głowę. - No właśnie. I co?
Jakaś część mnie chce usłyszeć, że powinnam zostawić Nolana, żeby być z nim. W prawdziwym, oficjalnym związku. Bez kłamstw i tajemnic.
Przeciągająca się cisza szybko studzi moje nadzieje.
Renzo wydaje z siebie ciężkie westchnienie, które ani trochę mi się nie podoba.
Zapieram się stopami o trawę i przesuwam do góry, uwalniając spod przytłaczającego mnie ciała. Opieram ciężar na łokciach, wysuwając spomiędzy ramion Renza i przysiadając na trawie naprzeciwko niego. Przeczesuję palcami włosy, pozbywając się przy okazji kilku owadów.
Bonetti unosi się i przyjmuje podobną pozycję, patrząc na mnie dziwnym, jakby zagubionym wzrokiem.
- Tak myślałam – warczę, strzepując z palców maleńkiego pająka. - Zostawię narzeczonego i co dostanę w zamian? Twoje smutne westchnienia i jeszcze więcej sekretów.
Renzo wstaje, mamrocząc coś po włosku.
- Mógłbyś mówić tak, żebym cię zrozumiała? - prycham.
Bonetti przez chwilę chodzi w kółko, nie przerywając swojego monologu. Pochyla się i podnosi z ziemi kamień, a następnie z wściekłością ciska go do stawu.
- Masz rację – cedzi, spoglądając na mnie z góry. - Lepiej będzie, jeśli zostaniemy przy pieprzeniu.
Przez moment wpatruję się w niego szeroko otwartymi czami.
Ten skurwiel, naprawdę to powiedział.
Podnoszę się, pospiesznie obciągając sukienkę.
- Jesteś beznadziejny – rzucam, czując, jak zalewa mnie fala wściekłości i żalu. Pieczenie pod powiekami mówi mi, że za chwilę zrobię z siebie idiotkę, więc mijam Renza i szybkim krokiem idę w stronę majaczącej pomiędzy drzewami ścieżki.
Nie oglądam się za siebie, ale i tak czuję na plecach lodowate spojrzenie jego oczu.
Opuszczam polanę i pokonuję drogę, którą tutaj przyszliśmy. Pociągam nosem i zamaszystym ruchem dłoni ocieram łzy, które spływają po mojej twarzy.
Jestem taka wściekła! Nie wiem, czy bardziej na Renza, z powodu tego, co powiedział, czy na siebie, przez to, że tak bardzo chciałam usłyszeć coś zupełnie innego.
Spoglądam na widoczny w oddali ogród.
Nie mam dokąd pójść. Nie pozostaje mi nic innego, jak zacisnąć zęby i przeczekać w domu Ingrid do jutra. Zaszyję się w jakimś kącie aż do upragnionego powrót do Miami.
CZYTASZ
Asystentka (WYDANA)
RomanceCzy wizyta w księgarni może odmienić całe życie? Maya Sanders nigdy nie przypuszczałaby, że zwykła wyprawa po pikantny romans dla dorosłych może się zmienić w krępującą sytuację. A wszystko za sprawą pewnego przystojniaka, który postanowił ją zaczep...