Rozdział 21.

22.1K 983 310
                                    

Maya

     Wpatruję się w Renza z niedowierzaniem.

Mam wrażenie, że się przesłyszałam.

- Zejdź ze mnie – mówię, lekko go odpychając.

Na jego twarzy pojawia się wyraz napięcia. Unosi się, klęcząc teraz między moimi nogami. Widzę, jak wsuwa w bokserki wciąż lekko nabrzmiałą męskość. Jego ruchy są nerwowe i nieco chaotyczne, gdy zapina spodnie, a później pasek.

Ściskam uda, czując się nagle zbyt odsłonięta. Próbuję dźwignąć się na łokciach i usiąść, ale Renzo nagle rozsuwa mi nogi i znów znajduje się nade mną, z dłońmi opartymi po bokach moich ramion.

- Nie skończyliśmy rozmawiać – rzuca szorstko.

Zaciskam zęby. Mam w głowie chaos, a jego zachowanie wcale nie pomaga mi się w nim odnaleźć.

- Nie? - pytam, poirytowana. - Może chcesz opowiedzieć mi coś na swój temat? Skoro żądasz ode mnie, żebym rzuciła wszystko i... - Unoszę lekko głowę. - No właśnie. I co?

Jakaś część mnie chce usłyszeć, że powinnam zostawić Nolana, żeby być z nim. W prawdziwym, oficjalnym związku. Bez kłamstw i tajemnic.

Przeciągająca się cisza szybko studzi moje nadzieje.

Renzo wydaje z siebie ciężkie westchnienie, które ani trochę mi się nie podoba.

Zapieram się stopami o trawę i przesuwam do góry, uwalniając spod przytłaczającego mnie ciała. Opieram ciężar na łokciach, wysuwając spomiędzy ramion Renza i przysiadając na trawie naprzeciwko niego. Przeczesuję palcami włosy, pozbywając się przy okazji kilku owadów.

Bonetti unosi się i przyjmuje podobną pozycję, patrząc na mnie dziwnym, jakby zagubionym wzrokiem.

- Tak myślałam – warczę, strzepując z palców maleńkiego pająka. - Zostawię narzeczonego i co dostanę w zamian? Twoje smutne westchnienia i jeszcze więcej sekretów.

Renzo wstaje, mamrocząc coś po włosku.

- Mógłbyś mówić tak, żebym cię zrozumiała? - prycham.

Bonetti przez chwilę chodzi w kółko, nie przerywając swojego monologu. Pochyla się i podnosi z ziemi kamień, a następnie z wściekłością ciska go do stawu.

- Masz rację – cedzi, spoglądając na mnie z góry. - Lepiej będzie, jeśli zostaniemy przy pieprzeniu.

Przez moment wpatruję się w niego szeroko otwartymi czami.

Ten skurwiel, naprawdę to powiedział.

Podnoszę się, pospiesznie obciągając sukienkę.

- Jesteś beznadziejny – rzucam, czując, jak zalewa mnie fala wściekłości i żalu. Pieczenie pod powiekami mówi mi, że za chwilę zrobię z siebie idiotkę, więc mijam Renza i szybkim krokiem idę w stronę majaczącej pomiędzy drzewami ścieżki.

Nie oglądam się za siebie, ale i tak czuję na plecach lodowate spojrzenie jego oczu.

Opuszczam polanę i pokonuję drogę, którą tutaj przyszliśmy. Pociągam nosem i zamaszystym ruchem dłoni ocieram łzy, które spływają po mojej twarzy.

Jestem taka wściekła! Nie wiem, czy bardziej na Renza, z powodu tego, co powiedział, czy na siebie, przez to, że tak bardzo chciałam usłyszeć coś zupełnie innego.

Spoglądam na widoczny w oddali ogród.

Nie mam dokąd pójść. Nie pozostaje mi nic innego, jak zacisnąć zęby i przeczekać w domu Ingrid do jutra. Zaszyję się w jakimś kącie aż do upragnionego powrót do Miami.

Asystentka (WYDANA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz