Maya
Siedzę na tarasie, obserwując, jak Bella i Ruby bawią się w berka razem z Maxem, ukochanym psiakiem mojego ojca.
Minął tydzień, odkąd dowiedziałam się, że Renzo jest żonaty.
Wciąż pamiętam każdy cholerny szczegół tamtego dnia.
Po powrocie z biura powiedziałam o wszystkim Lily. Pomstowała na Bonetti'ego przez dobrą godzinę, oznajmiając, że jeśli natknie się na niego w firmie, potraktuje jego jaja zszywaczem, bardzo dokładnie przymocowując je do biurka. Później napoiła mnie ziołową herbatką na uspokojenie i kazała się przespać.
Gdy obudziłam się następnego ranka, wiedziałam, że muszę wynieść się z Miami. Przynajmniej na jakiś czas.
Poprosiłam Lily, żeby dostarczyła Harringtonowi moje wypowiedzenie. Oddałam też służbowy telefon i laptop, żeby nie musieć pokazywać się w firmie, a później spakowałam się i przyjechałam tutaj – do rodzinnego domu, na ranczu w Alabamie.
Opowiedziałam ojcu o rozstaniu z Nolanem, ale gdy spytał, jak się mają sprawy z moim szefem i czy nadal jest wolny, szybko ucięłam temat. Wolałam pozostawić go w błogiej nieświadomości. Znacznie gorzej poszło mi ze Stellą, która przyjechała tu wczoraj i była na tyle uparta, by wyciągnąć ze mnie niemal całą historię. Wiedziała już, że wdałam się w romans z Bonettim i o moim spotkaniu z jego żoną.
Co za zbolały kutas! – skwitowała go, po wszystkim.
Pobyt na ranczu, jak dotąd, nie przyniósł mi ulgi, na jaką liczyłam. Owszem, miałam w końcu czas, by wszystko sobie poukładać, ale ciągłe myślenie o tym, co się wydarzyło, wcale mi nie pomagało.
Starałam się skupić na planowaniu kolejnych kroków w moim nowym życiu i zdecydowałam już nawet, że poszukam pracy i mieszkania w Orlando.
Mimo to, cały czas wracałam do wspomnień. Mój mózg zawiesił się na pobycie we Włoszech i za nic nie chciał stamtąd wracać.
Dobrze, że mam przed sobą jeszcze kilkanaście dni zaległego urlopu. Pozostaje mi mieć nadzieję, że tyle wystarczy, by wyleczyć się z Renza. Nie chcę rozpoczynać życia w nowym mieście z emocjonalnym bagażem.
Jakaś część mnie czuje, że ten plan jest z góry skazany na porażkę.
- Może trochę soku pomarańczowego? – pyta Stella, pojawiając się na tarasie z dzbankiem. - Świeżo wyciśnięty.
Mam ochotę po prostu wzruszyć ramionami. Wiedząc, że rodzina i tak już nadmiernie się o mnie martwi postanawiam jednak wykazać się choć odrobiną entuzjazmu.
- Jasne. - Zgarniam ze stołu szklankę i, wymuszając uśmiech, podstawiam ją siostrze.
Spojrzenie Stelli uświadamia mi, że nie kupuje grymasu, który wykrzywia moją twarz. Nalewa mi soku i rozsiada się na krześle obok.
- Nolan zabrał ci ładny kawałek życia. Chcesz stracić kolejny przez jakiegoś palanta, który nie potrafił trzymać interesu w spodniach?
Łatwo jej mówić. Jest w szczęśliwym związku i, jeśli dobrze pamiętam, nigdy nie miała złamanego serca. To ona zmieniała chłopaków, jak rękawiczki. A później pojawił się Bradley i wszystko zadziało się, niczym w bajce. Wspólne mieszkanie, ślub, dzieciaki...
- Potrzebuję jeszcze chwili, żeby dojść do siebie.
Słyszę jej znużone westchnienie.
- Czekaj, jak to szło... Płomień spędza się płomieniem, ból dawny nowym leczy się cierpieniem.
CZYTASZ
Asystentka (WYDANA)
RomanceCzy wizyta w księgarni może odmienić całe życie? Maya Sanders nigdy nie przypuszczałaby, że zwykła wyprawa po pikantny romans dla dorosłych może się zmienić w krępującą sytuację. A wszystko za sprawą pewnego przystojniaka, który postanowił ją zaczep...