Rozdział 5.

25.4K 932 782
                                    

     Niedługo po tym, jak wracamy z biura, w mieszkaniu zjawiają się Stella i Bradley.

- Mam nadzieję, że nasze małe wampiry nie wyssały cię do ostatniej kropli – woła mój szwagier, gdy dziewczynki rzucają się na niego z radosnym piskiem.

Uśmiecham się blado. Nadal nie jestem w najlepszym nastroju i Stella, która wchodzi właśnie do pokoju, chyba to zauważa.

- Brad, czy mógłbyś wykąpać dzieciaki? Chciałam zamienić dwa słowa z Mayą.

- Jasne. Kto ma ochotę zanurkować w wannie? - Bierze bliźniaczki za ręce i prowadzi w kierunku łazienki.

Gdy cała trójka znika z korytarzu, siostra przysiada na kanapie obok mnie.

- Co się dzieje? - pyta, zakładając za ucho kosmyk jasnych, lekko rudawych włosów. - Tylko nie mów mi, że jesteś smutna przez tego palanta, z którym mieszkasz.

Cóż, przywykłam już, że Stella lubi Nolana tak bardzo, że odmawia nazywania go moim chłopakiem.

Wzruszam ramionami.

- Mamy chyba gorszy okres.

Moja siostra prycha z irytacją.

- Gorszy okres macie już od kilku lat. Dlaczego po prostu nie kopniesz go w dupę?

Sama czasem zadaje sobie to pytanie. Zwykle, gdy jestem już bliska podjęcia decyzji o rozstaniu, Nolan robi coś, co sprawia, że zaczynam na nowo wierzyć, że może być między nami dobrze.

- Przecież wiesz – mamroczę, gapiąc się w podłogę. - Nigdy nie byłam z nikim innym. Przynajmniej tak na serio, bo licealne miłostki się nie liczą. Boję się, że jeśli od niego odejdę, zostanę sama. Już na zawsze. - Podnoszę wzrok i spoglądam na Stellę ze śmiertelną powagą. - Mam już dwadzieścia siedem lat. To nie jest czas na układanie sobie życia na nowo.

Moja siostra robi coś, co zupełnie zbija mnie z tropu. Wybucha głośnym rechotem. Gapię się na nią, gdy trzymając się za brzuch, opada na oparcie kanapy.

- Ty starucho! - Sapie między spazmami śmiechu. - Faktycznie, powinnaś już zacząć szukać sobie wygodnej trumny, a nie uganiać się za mężem!

Szturcham ją, robiąc obrażoną minę.

- Jak możesz śmiać się z moich problemów?

- Przepraszam – rzuca, wciąż zanosząc się śmiechem. - Czasem jesteś taka głupiutka!

Wzdycham głośno, oplatając ramiona dłońmi.

- Łatwo ci mówić. Masz kochającego męża, urocze dzieciaki... Kupcie sobie jeszcze psa i będzie komplet.

Stelli udaje się w końcu nieco opanować.

- Uważasz, że z Nolanem doczekasz się dziecka? Albo chociaż ślubu? - Mruży powieki, jakby nad czymś się zastanawiała. - Ile to już lat jesteście razem? Siedem?

- Osiem – poprawiam ją, tak cicho, jakbym nie chciała, by mnie dosłyszała.

- Och i wciąż ci się nie oświadczył? - pyta sarkastycznie.

Czuję nieprzyjemne ukłucie gdzieś w klatce piersiowej. Jej słowa bolą i, chociaż wiem, że mówi to wszystko, żeby mi pomóc, przez chwilę wpatruję się w nią z urażoną miną.

- Chciałabym, żeby mama tu była – szepczę, znów spuszczając głowę.

Stella pochyla się i mocno oplata mnie ramionami.

- Ja też, moja mała. - Wzdycha, wtulając brodę w zagłębienie mojej szyi. - Przepraszam, że jestem taka ostra, ale nie mogę zrozumieć, dlaczego tracisz czas na tego dupka. Mama pewnie wiedziałaby, jak z tobą rozmawiać.

Asystentka (WYDANA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz