...szczęśliwa

108 9 13
                                    

Miałam tylko jedno marzenie. 
Być szczęśliwą. Łatwe, prawda? 
A ile ukrytych prawd chowa się pod tym jednym słowem? Nie sposób zliczyć. 

Leżałam na zimnym betonie. Ręce rozrzuciłam na boki, ugięłam jedną nogę, przymknęłam oczy i oddałam się marzeniom. 
Mała lokata dziewczynka biegała w ogrodzie pełnym kwitnących wrzosów. Rudy kundelek skakał przy jej małych nóżkach, na kocyku obok bawiła się lalkami Marysia. Kook kosił trawę, och pamiętam ten zapach świeżo skoszonej trawy. I siana. Nad jego głową fruwał motyl. Był piękny słoneczny dzień. Ja krzątająca się po kuchni żeby upiec ulubione korzenne ciasteczka. Zapach cynamonu unosił się po całym mieszkaniu. Puk, puk i zawitała Rozalka z Yoongim. Od czasu do czasu wpadali bez zapowiedzi. Ona z wielgachnym brzuchem, on zapatrzony w nią jak w obrazek, zawsze patrzył na nią z taką czułością i miłością... 

Boli mnie głowa, wizja odchodzi w głąb moich najskrytszych marzeń, znowu jestem tutaj, w garażu. Leżę na zimnej posadce, gdzieś w jakimś kanale samochodowym, unieruchomiona przez cios w głowę. Nie wiem czy jeszcze żyję, czy dogorywam. Po moich policzkach spływa słona przejrzysta łza. Jest mi tak cholernie przykro. Nie mam najmniejszych szans aby tamta wizja się spełniła. 
Boże! Dlaczego mi to znowu robisz?! Tak! Zaczynam mieć tego dość. Możesz w końcu mi odpuścić? 

Zalewam się łzami. Jeszcze wczoraj, kilka godzin, a nawet kilkanaście minut temu było tak fajnie, byłam, tak mogę to powiedzieć, byłam przez ten krótki moment szczęśliwa. Byłam... 

Ile razy można żegnać się z tym światem? Czy ktoś to policzył ile razy w ciągu ostatniego tygodnia to robiłam? Kurwa mać! 
Jestem nieszczęśliwa Lillka, która sprowadza na siebie wieczne niebezpieczeństwo. Nikt nigdy nie będzie przy moim boku bezpieczny!  

-Hosiek!! Hośku gdzie jesteś? - próbowałam nawoływać przyjaciela - Boje się, tak bardzo się boję. Nie chce umierać tu sama - łzy dusiły moje słowa. 

Ravn 
Pobiegł w skazanym przez Hobiego kierunku, musiał odszukać pozostałych. Droga była prosta, po kilku minutach truchtu odnalazł wspomnianą ekipę. Zasapany stanął przed Namjoonem, wyciągnął rękę na znak, żeby tamten poczekał i dał mu chwilę na złapanie oddechu. 
- Kobieta i mężczyzna, Lilly i H... Hobi? Chyba tak. 
-Co z nimi?
-Wpadli w tarapaty. Przybiegłem żeby zawołać was na pomoc, potrzebują was. 
-Ale co się stało?
-Zbierajcie się, opowiem wam po drodze, szkoda czasu. Kobiety i dziecko może niech tu zostaną? Tam jest nie ciekawie. 
-Mów co się dzieje. -zniecierpliwiony Jungkook zaczynał tracić panowanie 
-Biegnijcie przed siebie, znajdziecie szary barak. Tam ich znajdziecie. Uważajcie na sztywnych. Ja odsapnę i zaraz was dogonię. 

Co wy byście zrobili po takich słowach? 
Oni uwierzyli. Usłyszeli to co mieli usłyszeć, Lilly, Hosiek, kłopoty. Słowa klucz.
Pobiegli. 
Ravn po kilku minutach ruszył za nimi. 
 A może po kilkunastu? 
Czy to ma jakieś większe znaczenie? 
Dogonił ich przed samym wejściem.
Szóstka przyjaciół powoli otworzyła zardzewiałe drzwi, w nozdrza uderzył ich zapach smarów, w końcu to warsztat samochodowy, musiało cuchnąć smarem i brudem. 
-Gdzie oni są? -weszli do środka, rozejrzeli się, cisza. - Przecież tu nikogo nie ma! Co jest grane?! 
Usłyszeli tylko zgrzyt drzwi. Ktoś zatrzasnął drzwi od zewnątrz. Taehyung walił w nie z całych sił, kopał i napierał i pomimo tego, że były mocno zardzewiałe nie ruszyły się nawet na minimetr. 
W pomieszczeniu panował zaduch i było ciemno. Porozrzucane narzędzia, walające się opony, puszki czy smary. Do połowy rozebrany samochód, z wyciągniętym silnikiem. Usłyszeli szelest. Ich oczy jeszcze nie przywykły do ciemności. Dźwięk szurania nóg po betonie, wiedzieli kto wydaje takie odgłosy. Stanęli w kółeczku, plecami do siebie. Musieli być czujni. W dłoniach dzierżyli znalezione po omacku klucze francuskie i młotki. Tylko czy starczy im odwagi? 

UśpieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz