Nowe rozwiązania.

124 9 23
                                    

Pozwolicie, że przeskoczymy trochę w czasie? 

Nie chce wam opisywać tych kilku miesięcy smutku, kiedy na nowo uczyli się poskładać do kupy, głownie Rozalka. Chodziła bardzo rozbita, osowiała. Straciła w końcu siostrę. Całe szczęście miała przy swoim boku kogoś, kto nie pozwolił jej popaść w rozpacz. Zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej. 
Anka z Jiniastym również nie ukrywali już swoich uczuć. Nadawali na tych samych falach, a jeśli już mowa o falach, to często razem wybierali się na połowy, i żeby tylko ryby tam były łowione, och nie. Złowił skubany serce Ani i już nie wypuści. Gratuluję kochani.

Dotarli  do Polski. Tak jak planowali. 
Osiedlili się, przynajmniej chwilowo, w małej mieścinie. 
Postanowili, że przezimują tam, a na wiosnę ruszą dalej, najlepiej na jakąś wioskę, gdzie by można było zacząć uprawiać ziemię. Lillka, to znaczy ja, zawsze marzyłam o własnym ogródku, kawałku swojej ziemi, gdzie w cieniu drzew można by sobie sączyć zimne piwko, och marzenia.
Uśpieni w zimę zwalniali tempo, stali się jeszcze bardziej powolni. Leniwi. Może jak niedźwiedzie wpadali w sen zimowy? Letarg? Któż to wie?

Obiecali sobie, że wraz z wiosną i oni sami powrócą do życia.
Koniec z żałobą. Smutki na bok. 

ahoj przygodo!!

Nastała wiosna. Pora pakować manatki i dalej gnać przed siebie. 
Ostatnie dni tutaj, jeszcze kilka wypadów na polowanie aby uzupełnić zapasy i w drogę.
Wprawili się. Nauczyli się polować, rozpalać ogień, rąbać drewno, mordować zombie, przetrwać.
Wychowaniem Martynki Marysi Max Walecznej zajęła się głównie Rozalka z Yoongim. Gdyż Malwina skupiała się na zdobyciu serca JK. Ale on nie był zainteresowany, co wiele razy dawał jej do zrozumienia.
Malwinko! Wara ci od mojego Kooka. Trzymam go dla kogoś innego. Rozejrzyj się dookoła. Ja tam widzę inne oczka wpatrzone w twoją osobę.

JK wyprosił, że sam pójdzie na łowy. Miał dzisiaj po prostu zły dzień i chciał pobyć sam ze swoimi myślami.

Takiego wała.

Ubrał buty, ciepła kurtkę, przerzucił łuk przez ramię i wyruszył na poszukiwanie łani.

Chyba nie o taka łanię mu chodziło??
Lilka! Znowu psujesz opowiadanie! Za dużo paplam, przepraszam. 

Był doświadczonym łowcą. Te kilka miesięcy treningu sprawiły, że za każdym razem coś upolował. Potrafił wyżywić swoją dużą patchworkową rodzinę.
Szedł po śladach sarny. Skradał się niczym gepard. Była. Stała na środku polany i skubała pierwszą młodą trawkę. Naciągnął cięciwe. Przytrzymał strzałę, wyczekał moment i oddał strzał. Celny. Martwa łania wywinęła koziołka i padła trupem. Zdziwił się dopiero kiedy podszedł. W jej szyi tkwiły dwie strzały, zamiast jednej.
-Mam nadzieję, że podzielisz się zwierzyną? - usłyszał delikatny kobiecy głos - oddaliśmy strzał w tym samym momencie, od godziny ją śledziłam. - przed nim stanęła niska blondynka, włosy miała zaplecione w warkocz, na głowie czarną wełnianą czapkę, opatulona grubym szalikiem, wyciągnęła do niego swoją małą dłoń. - Susanna. A ty? Masz jakieś imię???
Wyprostował się, nieufnie spojrzał na kobietę. 
-Ok, nie chcesz to nie mów. Proszę tylko o kawałek mięsa dla mnie. Pomogę ci ją wypatroszyć - spojrzał na nią pytająco - Obserwuje was od dłuższego czasu. Wiem, że patroszysz zwierzynę w lesie i zastawiasz pułapki na te stworzenia. Dobry pomysł, zastanawiam się tylko czemu zawsze zostawiasz wątrobę? Nie jadacie? Nie ważne, kilka razy zdarzało mi się podkraść resztki, zostawione podroby uratowały nas nie raz od głodu. Nie patrz tak na mnie. 
-Czyli jak?
-Jakbyś się mnie brzydził, oceniał. Głodny człowiek zje wszystko. Ile można jeść puszki i suchy ryż. Nie jestem tak świetnym łowcą jak ty...
-Boże, czy możesz się na chwilę uciszyć?! 
-O K , dziwny z ciebie facet. 
Wywrócił oczami, pokazał że ma być cicho, wyciągnął nóż i skradając się przeszedł kilka kroków. Zombie. Te szkaradztwa przez zimę zrobiły się jeszcze brzydsze. Od wybuchu zarazy minęło pół roku. Ich ciała są pogniłe i w wysokim stadium rozkładu. I śmierdzą jeszcze bardziej. Skórę mają przesuszoną, miejscami dziurawą, szarą i cieniutką. Pogniły im zęby i paznokcie. Zawsze byli brzydcy, ale teraz przechodzą samych siebie. Nie chce wiedzieć co będzie za kolejne pół roku. Odkąd robiło się cieplej zaczęły częściej się szwendać po okolicy. Może nie jadły całą zimę? I teraz są bardziej agresywne? Może nie sprawdzajmy tego na własnej skórze. 
Uśpiony, którego wypatrzył JK kiedyś był księdzem. Ubrany był w długą czarną sutannę, a w ręku nadal trzymał różaniec.Śmieszne, chyba nie modlił się za gorliwie. Koloratka niechlujnie zwisała mu pod szyją. Nie miał butów, za to jego stopy były obgryzione do kości. Zbliżał się do nich powolnym krokiem z jęzorem na wierzchu. Kook doskoczył do gnoja i wbijając mu ostrze między oczy szybko pozbawił go żywotności. 
-Twoja paplanina nie pomaga. 
-Moja paplanina? - kobieta nie ukrywała wzburzenia - a może to zapach świeżej krwi jest dla nich przynętą? Oddaj co moje i znikam. Gbur z ciebie. 
Wyszarpała swoją strzałę z ciała zwierzęcia, przetarła ją szmatką i schowała do kołczana. 
Uniosła się honorem - Wiesz co, nie potrzebuje twojej łaski. Poradzimy sobie. 
Wycierając strzałę stał i uśmiechał się pod nosem, kręcąc głową rzucił tylko- Kobiety. 
- W dodatku szowinista! 
Odeszła. Parchnęła na niego ostatni raz i oddaliła się w pośpiechu.
Zaintrygowała go. Z jednej strony mówi, że podkrada resztki, a z drugiej jest pełna dumy i odchodzi. Coś mu mówiło,że jeszcze się spotkają. Wróci. 

UśpieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz