Zawsze w siedmiu.

34 6 17
                                    

-Odsuń się! - ryknął Adam. 
Podbiegł do leżącej dziewczyny i podniósł jej ubrania, odsłaniając ... kamizelkę kuloodporną. 
Była przebita na wylot. - Pomóż mi to ściągnąć. - ostrożnie rozebrali Sabinę do samego stanika. Faktycznie kula tkwiła w ciele kobiety, jednak pocisk zatrzymał się bardzo płytko, tak, że Adam bez problemu mógł go wyciągnąć. 
-Ok, nic jej nie będzie, zaraz to wyciągnę, straciła przytomność. Mimo wszystko to mocny cios i bardzo bolesny, zaraz postawię ją na nogi. 
Najpierw rozerwał koszulkę, aby mieć jakiś czysty materiał do zatamowania krwotoku, który mógł nastąpić po wydobyciu kuli. 

Susanna mocniej ścisnęła ramię Jungkooka. Na jej twarzy namalował się grymas. 
-Kochanie? - spytał zaniepokojony. 
Dziewczyna załapała się za brzuch, a głowę wbiła w klatkę piersiową chłopaka. 
-Mam skurcze - zasyczała prze zęby - nasilają się. Myślałam , ach za szybko - wtuliła się mocniej - jeśli urodzę teraz. One nie mają najmniejszych szans. 

Nieszczęścia chodzą parami?! 
Adam wykonał szybko czynności "sprowadzające" Sabinę na równe nogi. Kiedy oprzytomniała nie kojarzyła ostatnich dziesięciu minut. Nie pamiętała postrzału, ani ostatnich wypowiedzianych słów. 
-Wystraszyłaś mnie - zapłakany Hoseok przytulił ją mocno i przyssał do jej ust. 
-Naprawdę, nie chciałam. - rzuciła okiem na przyjaciółkę, tamta nie musiała nic mówić. - Podnieś mnie i czemu ja? Ehh Oddaj bluzkę - zawstydziła się. Pospiesznie zarzuciła na siebie ubranie i pomimo bólu doczłapała się do Susanny. 
-Pokaż mi się, odeszły ci wody? - dziewczyna pokiwała przecząco głową - Więc nie jest źle, który to może być tydzień? - zapytała samą siebie, jednak to Susanna podała jej odpowiedź. 
-24, może 25? Nie jestem pewna. Czasami gubiłam dni. 
-Minęło tyle czasu? Nie wydaje mi się. 
-Ostatnie badanie zrobił może 2 tygodnie temu? Sabinka, potrafię zapamiętać tydzień ciąży. 
-To już wysoka ciąża. Ok. Jungkook, nie pozwól jej na wysiłek. Musimy zatrzymać skurcze, bez leków to będzie trudne. Podtrzymuj ją tak długo jak się da. 
-Przed nami jeszcze 3 km drogi, może w transporcie będą jakieś leki, ale najprędzej i najbezpieczniej będzie jeśli dotrwa nierozpakowana do bazy - Hwasa, nie szczypała się w język. 
-Jak mam biec nie wysilając się? W dodatku ty głupolu też jesteś ranna! 
-Od czego mamy Rozalkę na górze? Podaj mi plecak, mam tam radio, pora ich wezwać i zbierać dupę w troki zanim to wszystko pochłonie piekło. 

czas uciekał
45 minut
30 minut
15
10
5
ostatnie minuty na ucieczkę

Winda dobiła celu. Wytoczyli się na zewnątrz. Jak na zimę nie było nawet mroźno. Od lat pory roku nie przypominały już dawnych pór. Świat oszalał nawet pod tym kątem.
JK mocniej opatulił Susannę. Szli szybko, a jednocześnie powoli.
Rozalia z Yoongasem już czekali w odpalonych samochodach. 
Hoseok pomagał iśc Sabinie, która trzymała się za ranę i stawiała drobniutkie kroczki. 
Jungkook wspierał Susanne. 
-Poradzisz sobie, nie znam bardziej dzielnej kobiety, wskakuj, jestem tuż za tobą. 
-Została nam minuta!!! 

W momencie kiedy JK podnosił nogę padł strzał. 
-Chcesz mi ją zabrać? - usłyszał za plecami znajomy głos. 
Spojrzał w kierunku przyjaciół - Jedź! - rzucił, zatrzasnął drzwi - jedź!! 
Susanna rzuciła się w jego kierunku, jednak przytrzymały ją mocnie męskie dłonie. Rozalia dodała gaz do dechy i odjechała z piskiem opon. 

60 sekund
Odwrócił się na pięcie, związał włosy w koka. 
-Nie trać czasu, zawsze byłeś dupkiem i słabym chujem. 
Przed nim stał zakrwawiony Leroy, jego lewe oko było mocno napuchnięte, a cała twarz pokryta była siniakami. Trzymał w dłoni mały pistolet, ale ręką była zbyt słaba aby go utrzymać, dlatego spudłował. Podparł się o ścianę i drugą ręką przytrzymał broń. Stał teraz z dwoma wyprostowanymi rękoma i celował prosto w głowę Jungkooka. 

UśpieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz