Pod gołym niebem.

127 10 11
                                    

Odnalazłam starszą panią. Nosiła bardzo piękne imię, Aurelia.
Pani Aurelia pokierowała mnie do pokoju ubrań. Przeznaczyli jedną dużą komnatę na garderobę. Każdy kto coś potrzebował mógł sobie wybrać jakąś szmatkę.
Niestety zostałam zmuszona przez własne ciało do ubrania czegoś innego niż ukochane dżinsy. Ale musiałam zagoić ranę.
Kristina, która zajmowała się właśnie wydawaniem ubrań, pomogła mi dobrać odpowiedni rozmiar i fason.
Stałam przed dużym lustrem, w czarnej długiej sukience, na wzór "hiszpanki", przód miała krótszy, szerokie ramiączka można było ubierać na kilka sposobów. Mi jednak odpowiadał tylko jeden styl- prostota. Kiecka plus trampki. Nie byłam przekonana.
-Lillka, wyglądasz zabójczo! - usłyszałam za plecami głos Rózi.
- Jak ja mam w tym zabijać zombie??
- W tym masz bajerować Kooka, zabijanie zostaw w spokoju.
-Coś ty powiedziała??
- Mam czuja co do tego. Nie wmawiaj mi, że ci się nie podoba. 
Przewróciłam tylko oczami. Podziękowałam Kristine za pomoc, zabrałam swoje rzeczy i ruszyłam z Rozalką pod rękę w stronę naszych samochodów.
Na dziedzińcu Marysia bawiła się nowymi zabawkami. Dostała od kogoś drewniany samolocik i autko. Była zachwycona. Obok niej zawsze kręcił się któryś z Bangtanów. Zawsze.
Robiło się coraz ciemniej. Zostaliśmy zaproszeni na kolację do głównej sali. Stoły jak za dawnych czasów,długie i drewniane, zastawa wyciągnięta chyba z gablotek. Piękne zdobione złote kielichy i talerze. Można było poczuć magię tego miejsca. Na ścianach wisiały obrazy dam dworu, książąt albo ogólnie ludzi kiedyś tutaj zamieszkujących. Jestem ratownikiem, nie znam się na sztuce. 
Widziałam wzrok Jungkooka kiedy przechodziłam koło ogromnego suto zastawionego stołu. Jego wzrok odprowadził mnie aż na moje miejsce. Usiadłam na przeciwko niego, pomiędzy Jiminem, a Hośkiem. Oni również obsypali mnie komplementami i przyznam, że dziwnie się z tym czułam. Nie byłam przyzwyczajona. 

Kolacja minęła spokojnie. 
Panowały tutaj nieco dziwne zwyczaje, po kolacji ogłosili, że przed nami wieczorek przy muzyce. 
Hmm faktycznie tak było. Kwartet smyczkowy rozłożył swój sprzęt w kołeczku, na środku stanęły dwie młode kobiety i rozpoczęli swój magiczny koncert. 
Obecni ludzie zaczęli kołysać się w rytm muzyki. 

Pomyślałam, że to chyba trochę nie na miejscu, tam za murami giną ludzie, a oni tutaj jedzą i balują? 
Chciałam iść położyć Max do spania, ale Jimin z Namjoonem postanowili mnie wyręczyć. Przy czym ten pierwszy uszczypnął mnie w ramie i puścił oczko. Podpadające. 
Wróciłam na swoje miejsce, podniosłam złoty kielich napełniony winem. Pierwszy łyk słodkiego wina rozlewał mi się po podniebieniu. Nigdy w życiu nie piłam tak dobrego wina. Łyk za łykiem i nie wiem kiedy, a zloty kielich stał już pusty. Rozejrzałam się po sali. Wzrokiem odnalazłam wtulonych Rozmin'ów (dostali nazwę jako ship Rozmin  - cudownie, prawda?). Z drugiej strony sali Jin smalił cholewki do Anki. Chyba będe musiała pomyśleć też nad nazwą dla tej dwójki. Hobiasz rozmawiał z Maia. Tae kręcił się i podziwiał zabytki. Tylko gdzie podział się Jungkook? 
Niepotrzebnie pytałam.
Zjawił się nie wiem skąd. Usiadł na krześle obok. Jakby od niechcenia rzucił na mnie kątem oka. Uniósł brew i z krzywym uśmieszkiem zapytał czy może mnie porwać do tańca.
Do czego??!!
Wypite wino cudownie zaczynało uderzać do głowy. 
Nie musiał dwa razy powtarzać. 
Pijana Lillka, to szalona Lillka. 
Nonszalancko z głową zadartą do góry, podałam mu swoją dłoń, na znak, że może mnie porwać. Uśmiechnął się całym sobą. 
Zaciągnął mnie na środek sali. 
Nie potrafiłam się oprzeć jego urokowi. Miał w sobie coś magicznego. Z jednej strony był bardzo nieśmiały i wrażliwy, z drugiej zgrywał bad boya. I wiedział doskonale co działa na kobiety. 
Nie wiem co mi strzeliło do głowy. 
Stanęłam tyłem do niego i oparłam głowę o jego ramię. Pozwoliłam aby objął mnie w talii co doprowadzało mnie do szaleństwa. Rozpoczęliśmy bardzo zmysłowy taniec, wtuleni w siebie, nie zwracający uwagi na to, że kwartet wygrywa inne rytmy. W naszych głowach wybrzmiewała inna muzyka. Prowadziło nas bicie naszych serc i nasze zrównane oddechy. Każdy jego dotyk wydawał inny dźwięk. Kołysaliśmy się bardzo rytmicznie, ciało przy ciele. Czułam się pożądana. Nie pamiętałam już co to namiętność i myślałam, że podboje miłosne mam już dawno za sobą. 

UśpieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz