Prowadź mnie.

63 8 37
                                    

Zacisnęła oczy. 
Jeśli ma umrzeć, nie chce widzieć jego twarzy jako ostatniej. 
Próbowała przypomnieć sobie twarz syna, tego małego pucołowatego chłopczyka, lokate blond włoski. 
Położyła dłonie na piersi. 
Wstrzymała oddech. 

Nic. 

Poczuła rozbryzg ciepłej cieczy na twarzy.
Powoli otworzyła oczy, Jisung siedział i trzymał się za serce. Coś ostrego wystawało z jego piersi. Na ustach pojawiła się strużka krwi. Wysapał ostatnie "kurwa" i upadł twarzą na ziemię. 

Zza jego pleców wyskoczył Jungkook. Podbiegł do rannej dziewczyny. Ucieszyła się na jego widok, w jej oczach od razu stanęły łzy. Wyciągnęła w jego kierunku dłonie. 
Przyklęknął i wziął ją w swoje ramiona całując i jednocześnie sprawdzając czy nic jej nie jest, 
-Gdzie byłeś - szlochała 
-Przepraszam, znowu cię zawiodłem. - spuścił głowę chowając twarz w jej włosach. 
-Witam ponownie - przed dziewczyną stanął młodzieniec o jasnych włosach. - Widzę, że zdążyliśmy w samą porę. Pozwól, że zabiorę to ścierwo z ciebie. 
Susanna spojrzała pytająco na Jungkooka. 
-Znaleźli mnie i zaopiekowali się mną, podobno błądziłem nieświadom tego wszystkiego. Chodź, musimy się zbierać, Madonna jest na naszym tropie. 
-Noga. Musisz mi pomóc. - chłopcy spojrzeli w kierunku unieruchomionej kończyny. 
-Co się stało? Skrzywdził cię? - zatroskany JK znowu miał łzy w oczach, chociaż nie powinien to cały czas czuł się winien. - Nie wygląda to dobrze. 
- Wypadek, przekoziołkowałam nie wiem, mam mętlik, co i jak? Wiem, że pomógł mi się wydostać z auta i unieruchomił nogę. 
-Niedaleko jest szpital, słyszałem plotki, że kadra lekarska nadal tam koczuje, może warto spróbować? - odezwał się milczący do tej pory Narachan. 
-Co myślisz? - pogłaskał ją po twarzy, jego dotyk był taki kojący, pokiwała głową, nie mieli nic do stracenia. Podniósł ją powoli żeby nie zadawać dodatkowego bólu. Kiedy poczuła się znowu bezpieczne, wszystko puściło, rozpłakała się, zanosiła się od płaczu wtulając twarz w jego bluzę. Przystanął. Spojrzał w jej smutne oczy. Otarł buzię z łez i wypowiedział kojące dusze słowa:
-Wiem, że cierpiałaś, że bardzo cię teraz boli. To wszystko minie. Zapomnisz. Za kilka lat będziemy się z tego śmiali. Przygoda życia. Chce ci powiedzieć coś naprawdę ważnego i proszę skup się tylko na tym - spijała każde jego słowo - Kocham cię. Wiem, że długo do tego dochodziłem, okłamywałem sam siebie, nie chciałem dopuścić do siebie tej myśli, nie chciałem znowu cierpieć. Nie chciałem też zranić ciebie przez moje głupie decyzję. Z każdym dniem byłaś dla mnie kimś bliższym, odkrywałem cię na nowo. Ja także odradzałem się po traumie. Potrzebowałem kogoś kto ukoi moje serce. Jesteś jak plaster miodu. Skleiłaś mnie i uzdrowiłaś. I zrozumiałem to dopiero niedawno. Kiedy po przebudzeniu potrzebowałem twojego dotyku. Kiedy widziałem światło w twoich oczach. A tam gdzie jest iskierka, tam rodzi się nadzieja. Ty nią dla mnie jesteś. Nowym jutrem, przyszłością. Wybacz jeśli moje dotychczasowe decyzje sprawiły ci chociaż najmniejszy ból... Prowadź mnie. Bądź moim światłem. - mówił to patrząc się cały czas w jej oczy i gładził jej wychudzone policzki. Jeśli chciał ja uspokoić to odniósł efekt odwrotny od zamierzonego. Beczała jeszcze więcej. Miejsce grymasu zastąpił jednak uśmiech. 
-Nie wiem co ci odpowiedzieć, nie jestem takim mówcą jak ty. Też cię kocham - pocałowali się, nie, przepraszam oni obsypywali się delikatnymi pocałunkami. 

-Gołąbeczki, nie chce wam przeszkadzać, to piękne co powiedziałeś, ale musimy się zbierać. Zło nigdy nie śpi. - Roda był nieco zdenerwowany, drapał się po uchu kiedy tylko coś szło nie po jego myśli. 
-Pomogę ci, nie nieś jej, wszyscy jesteśmy osłabieni. - Nara złapał dziewczynę pod pachę, Kook trzymał ją z drugiej strony. Powoli dokuśtykali do auta.
-Nie powinniśmy go tak zostawiać. Nie chciałabym po śmierci zamienić się w nich. Nikt nie pow..
-Zostawiłem go żeby zadać jej większy ból, uwierzcie mi, znam tą kobietę. Lada chwila tu wjedzie. Ma ją zaboleć. Może to skurwysyństwo, ale chce jakoś pomścić Bitka. 
Nie przeciwstawiali się, Nara miał trochę racji. 
Odpalił silnik i ruszyli w stronę ostatniego "czynnego" szpitala. 

UśpieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz