Dawno nie czuła się tak ... nie chciała tego nazwać. Za szybko. Było po prostu przyjemnie. I nie chodzi o seks, ten był cudowny, chodzi o to co czuje tam głęboko, pod powierzchnią zmarzniętego serca.
Nie wiedziała czy może go obudzić?
Był w końcu tak bardzo zmęczony, ale też chciała szybko odnaleźć przyjaciół.
Leżała i patrzyła jak spokojnie śpi. Jego oddech był taki równy i miarowy. Urzeźbiona klatka piersiowa unosiła się i opadała w dół.
Kilka kosmyków opadło na jego czoło, delikatnie starała się je odgarnąć.
Odruchowo złapał ją mocniej za rękę. Nigdy nie spał do końca, zawsze czuwał. Otworzył szeroko oczy. Zamrugał i zrozumiał co się stało.
-Przepraszam, nie skrzywdziłem cię. - pokiwała głową na znak, że wszystko gra.
-Wystraszyłam cię, więc to moja wina.
-Chcesz się przekomarzać kto teraz zawinił - powiedział to bardzo zalotnie szczerząc swoje zęby, zbliżył się by posmakować jej ust. I kiedy zatopił się raz nie potrafił się oprzeć kolejnym pocałunkom. Oboje byli spragnieni zarówno miłości, jak i czułości.
-Śpisz czy zbieramy się. Chciałabym już stąd spadać. Nie wiemy co tu zaszło, to miejsce mnie przeraża. I Yonghoon tam na dole - załamał się jej głos.
-Zbieramy się. Nie chce żebyś się smuciła. Dzień nadal trwa, możemy iść.
W kilka minut byli już gotowi do wyjścia.
-Zapomniałam. Tae zostawił wiadomość - podała mu zapisaną karteczkę - połowy nie rozumiem.
-Pisał szybko, podejrzewam, że po koreańsku mu się lepiej myślało.
-Po koreańsku lepiej mu się myślało? Rozumiem, co chcesz powiedzieć. Przetłumaczysz?
-Zaopiekuj się Zuzanną.
-Tak napisał? - spojrzała pytająco - cos ci nie wierzę, ale ok. Chodźmy.
Załapała go za rękę. Ich place splotły się w mocnym, a jednocześnie czułym uścisku.Ruszyli przed siebie.
JK cichutko podśpiewywał coś pod nosem.
Pierwsza oznaka zakochania?-Zrobimy gdzieś postój? Nie wiem jak daleko przeszliśmy. Ale wiem jedno, bolą mnie od tego chodzenia nogi.
-Wiem, też mam powoli dość. Mamy pecha, wszystkie auta rozkradzione. Jeszcze kilka metrów chyba dasz radę? Czy mam cię ponieść?
-Daj spokój, doczołgam się.Przed nimi rozciągało się osiedle z wielkiej betonowej płyty. Duże szare i smutne budynki nie zachęcały do odwiedzin. Okalały mały placyk zabaw, który jeszcze do niedawna gościł dziecięce rączki i okrzyki, dzisiaj spowiła go srebrna łuna mroku. Opuszczone miasteczko widmo. Straszyło z daleka i wiało taką nieprzyjazną pustką. Susanna w pierwszej chwili chciała iść dalej. Nie przemawiał do niej ten obraz. Przekonał ją dopiero widok zmęczenia na twarzy chłopaka. Zapomniała, że jest wykończony i zasłużył na przespaną noc.
- Mam tylko cichą nadzieję, że to okropne osiedle jest puste. I nie spotkamy tu żywej duszy.
-Nieżywej też nie - posłał jej niepewny uśmiech. - Zaczekasz tu? Sprawdzę czy jest bezpiecznie.
-W życiu, nie zostanę tu sama. Chce iść z tobą, błagam, nie zostawiaj mnie tu samej.
-Nie zostawię - pocałował ją w czoło - Ale idziesz za mną. - Pogroził jej palcem.
Złapała go mocno za przedramię. Nawet przez ubranie czuła jego każdy mięsień.
CZYTASZ
Uśpieni
رعبŚwiat w jednej chwili stanął na głowie. Wszelkie zasady dobrego wychowania przestały obowiązywać wraz z pierwszym ugryzieniem. Ludzkie mięso trafiło do menu jako danie główne. Na ulicach miast rozpanoszyli się smakosze. Uśpione dusze, które utkwi...