Boję się, co z tego wyrośnie.

31 7 19
                                    

Papierosowy dym unosił się nad ich głowami, delikatne światło księżyca sprawiało, że wszystko wyglądało tak magicznie. 
Mógł iść na przód lub zawrócić. Wybrał trzecie rozwiązanie, zastopowało go. 

Zmieszał się. 

Opuścił głowę i już miał zawracać, jednak ciepła dłoń powstrzymała go przed oddaleniem się. 
-Wiem, że tamten pocałunek... to nie było mądre posunięcie. Myślałem, że to mój koniec. Nie chciałem namieszać w twoim życiu jeszcze bardziej. Nie będę cię nachodził. - rzucił niedopałek na ziemię i przydeptał wyjątkowo mocno. 
-Namieszałeś, to prawda - zaczął cicho - I sam nie wiem co mam ze sobą zrobić. To jest takie ... inne. Ale czy to oznacza, że gorsze? Nie odpowiem dzisiaj na żadne postawione tutaj pytania, nie znam odpowiedzi. Daj mi trochę czasu. Ale nie odsuwaj się ode mnie. Chce cię widzieć zawsze w zasięgu wzroku, patrzeć w twoje oczy i czuć twoją obecność. Może to pomoże mi podjąć decyzję. 
-Kurwa! - odrzucił głowę - znam inny sposób, za co przepraszam - przycisnął go do ściany, jego dłoń spoczęła na ustach chłopaka, oblizał usta i wpił się w wargi zaskoczonego faceta. Całowali się coraz namiętniej, a ich dłonie malowały ścieżki na spragnionych czułości ciałach. Oderwali się na chwilę. 
-Przekonałeś mnie - uśmiechnął się, po czym znowu wpił się w słodkie usta białowłosego. 
Lubię szczęśliwe zakończenia. 

-Możecie opowiedzieć raz jeszcze jak wykończyliście tą całą Madonnę? - podchmielona Malwina, która wisiała na ramieniu Jimina, była pod cholernym wrażeniem postawy Susanny i nadal nie potrafiła sobie tego wyobrazić. 
-Nie chcę. Nie ma się czym szczycić. Nie jestem z tego dumna - ścisnęła mocniej dłoń ukochanego, jego oczy mówiły : jestem z ciebie dumny i jednocześnie współczuły jej dokonanego wyboru. Pocałował ją w czoło o szepnął coś do ucha. 
-Oki doki - wykrzyknęła Sabina. - Wszyscy jesteśmy zmęczeni. Ogłaszam koniec biesiady. Jutro będziemy tego żałować. Oby nie było kaca. 
-Musimy pomyśleć nad spaniem, jest nas tak dużo. 
-Damy radę, spałam na drzewie - puściła oko do JK'a - więc podłoga jest również atrakcyjnym miejscem do spania. Byle tylko się położyć, a pomyślimy o reszcie jutro. 
- No ok. Justyna? Pomożesz mi? Nie wiem gdzie, co, jak? 
Wspomniana kobieta, do tej pory siedziała cichutko, wtulona w swojego faceta, myślami błądziła po innych wodach. 
-Musimy wam coś powiedzieć - zaczęła niepewnie, spojrzała w brązowe iskierki Taehyunga, położyła jego dłoń na swoim brzuszku - Spodziewamy się dziecka. 
Zapanowała grobowa cisza, a po niej salwy radości. 
Pierwsza zareagowała Zuźka, wstała i podeszła do pary 
-Wiedziałam, poznałam od razu, gratuluję. - wyściskała ich bardzo serdecznie - Kocham was. Cieszę się waszym szczęściem - Justyna przyjęła gratulację, chociaż w głębi duszy nadal nie była pewna czy dobrze robi. 
-W takim razie ostatni toast - wykrzyczała Malwina, która była w iście cudownym nastroju - Za nasze przyszłe mamy. Zdrówko! - przechyliła ostatni kieliszek i wpadła w ramiona Jimina. 
-Ty to jutro odchorujesz - złożył na jej ustach pocałunek. 
-Ale superowo, ale superowo. Tyle dzieci. Jaka zaraza? Zaludnicie ten świat na nowo, ale fajowo. - Andżelika była w swoim żywiole, nikt inny nie podzielał takiej radości. Biegała od jednej do drugiej i gratulowała przyszłego potomstwa. 

Poranek, a można powiedzieć, że południe.

Ból głowy jednak ich nie ominął. 
-Chyba wypiłam o jeden kieliszek za dużo. - Malwina cierpiała z powodu zbyt dużej ilości wypitego alkoholu 
-Mów ciszej - wtórowała jej Rozalka. 
-No tak, łapcie izotonik i coś na ból głowy. 

Wszystkie siedziały jak strute, przy dużym stole z herbatą w ręku. Wszystkie, nawet te, które nie piły, bądź wypiły o połowę mniej. 
Panowie natomiast, po zjedzonym śniadaniu doszli do wniosku, że kaca trzeba przepracować, więc udali się na ogród w celu dalszego sadzenia i siania. 
Boję się, co z tego wyrośnie.

UśpieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz