jestem z nich tak cholernie dumna

48 8 59
                                    

Oparła czoło o ścianę, poczuła zimny i chropowaty tynk. 
Przenikający chłód wbijał się w głąb jej czaszki. Powoli zaczynała odczuwać dyskomfort, a nawet ból. Uderzyła pięścią, raz, drugi. Jej kostki nabiegły czerwienią, rozcięła skórę, przyłożyła dłoń do ust. Smak ciepłej i słodkiej krwi rozlał się po jej ustach. 
-Chodź, usiądź - Hoseok podał jej kubek ciepłego napoju - jest w dobrych rękach. To silny facet. Wykarska się z tego. 
Trzęsącymi rękami odebrała kubek i usiadła koło chłopaka. 
-Boję się o niego, cały czas mam przed oczami Lillkę i to jak...
-Nie kończ, proszę. Nie pozwalam ci tak myśleć. 
Pozostało im czekać. 

 
Jechali kilka godzin. 
Dotarli tam gdzie chcieli. 
Tu muszą się przyczaić i zaczekać na pozostałych. 
Wiecie gdzie Wisła spotyka się z Bałtykiem? 
Jest takie miejsce. 
Mało odwiedzane, mało znane. To właśnie tutaj postanowili zakoczować, licząc na to, że ona nie zna tego miejsca. Licząc na to, że JK poprawnie odczyta wskazówki. 
Zgubili czterech innych towarzyszy. I chociaż zostawiali po drodze małe wskazówki, zaczynali się obawiać, że popełnili błąd. 
Działali szybko, impulsywnie. Nie było czasu na myślenie. 

Przed nimi stał duży, stuletni dom. Drewniane zielone okiennice ochraniały szyby przed zimnym wiatrem czy piaskiem. Czerwona dachówka pięknie komponowała się z otaczającymi ją bzami, które powoli zaczynały rozkwitać. W powietrzu unosił się zapach polnych kwiatów, które bez ingerencji człowieka rozsiały się w koło budynku. 
Drewniany ganek, zapraszał strudzonych gości swoja skromnością. Brązowa farba zaczynała się łuszczyć, ale to tylko dodawało mu uroku. 
Całość była schowana w malowniczym owocowym gaju, który od zawsze chronił przed wścibskimi oczami sąsiadów. 
-Jeśli nic się nie zmieniło to klucz powinien być w tej wiszącej białej doniczce. Ona ma drugie dno - powiedziała Ania, dom przed którym stali kiedyś należał do jej dziadków. Od lat tutaj nie była, ale jest tak jak pamięta. Przytulnie. 
Jin sięgnął po wskazany przedmiot i faktycznie pod kupa kamieni i uschniętych korzeni kwiatka, który kiedyś pewnie żył sobie swoim najlepszym życiem, wyczuł metalowy niekształtny przedmiot.  Podał pęk kluczy kobiecie. 
-Zawsze się zastanawiałam, po cholerę tutaj te wszystkie klucze? Skoro do otwarcia potrzebuje aż jednego?! - włożyła odpowiedni klucz w odpowiednią dziurkę, przekręciła, coś zazgrzytało, trochę stawiał opór, w końcu nie było tutaj nikogo od wielu lat. Anka pamięta, że była tu jakieś 4 może 5 lat temu. 
-Jin, kochanie pomożesz mi z tym, chyba się zacięło. 
-Już biegnę skarbie - podszedł i użyczył jej swojej siły, facetowi poszło to znacznie łatwiej. - Zapraszam - pocałował ją w usta i otworzył szeroko drzwi. 
-Dziękuję - odwróciła się do pozostałych - Czym chata bogata. 
Powitał ich zapach dawno nie używanego domu. I ciemność. Taka, która przenika człowieka do szpiku kości i przeraża samą myślą, że trzeba się z nią zmierzyć. 

-Co za smród - Ania zakryła nos dłonią i wybiegła z domu, mijając po drodze Justynę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Co za smród - Ania zakryła nos dłonią i wybiegła z domu, mijając po drodze Justynę.
-Oho mdłości? Już sama nie wiem czy jej współczuje czy zazdroszczę?! - powiedziała od niechcenia, na co Tae tylko wzruszył ramionami, chociaż był zaskoczony postawą swojej dziewczyny, nie sądził, że myślała o dzieciach.  
-Czekajcie, mam latarkę - Malwina przecisnęła się pomiędzy stojących przodem, rozświetliła przedsionek. 
-Jeśli dobrze pamiętam w piwnicy był agregat, dajcie mi chwilę - na nos i usta zaciągnęła kawałek materiału - może dam radę. Dziadek był przewrażliwiony, jakby skubany przewidział, że kiedyś coś się stanie. Całe życie pukałam się w czoło, że zwariował, a on kurde miał rację. 
-Dziadek był hmmm jak oni się nazywają, zaczekaj, niech sobie przypomnę - Malwina starała się przypomnieć te jedno zakichane słówko. - Preppersem - podpowiedział jej Jimin. 
-Kim?
-Preppersi, ludzie którzy są przygotowani na apokalipsę, kiedyś natknęłam się na ciekawy artykuł i powiem ci, że oni pewnie teraz gdzieś siedzą i w spokoju czekają na koniec tego gówna i śmieją się z takich gołodupców jak my. 
-Oj nie nazwałabym tak dziadka, był może lekko stuknięty. Ale któż go tam wie. Ile mamy latarek?
-Aż dwie - z głębi domu wykrzyknął Jimin - ale tu są jakieś świece, poszukam jeszcze chwilę i zaraz do was wracam. - chłopak spokojnie zwiedzał dom. Przecież nic ich już nie goniło. 
Urządzony, jakby nadal były lata prl-u, duża lśniąca meblościanka, zastawiona szklankami i bibelotami, rodzinne fotografie, a na nich mała Ania z kokardkami na włosach. 
-Ale ona była urocza - powiedział sam do siebie. Rozglądał się dalej. 
Wersalka z dużymi puchatymi poduszkami, na środku ogromny stół z białym obrusem i kilka krzeseł. Telewizor z "dupą" zrobił na nim wrażenie, dawno nie widział. 
Pamiętacie jeszcze te czasy? Tutaj czas stanął w miejscu. 

UśpieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz