Nie Opuszczaj Mnie

463 37 16
                                    

Po pocałunku odwróciliśmy się od siebie z zawstydzenia.

- Cz-czyli nie jesteś już na mnie zły?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


- Cz-czyli nie jesteś już na mnie zły?

- Yare, Yare daze. A jak myślisz?

- O-oke, nie jesteś, hee~

Po chwili ciszy oparłem się plecami o ławkę, spojrzałem w niebo, po czym powiedziałem:

- Eh... Przez Ciebie jestem na wagarach...

- Nie przeze mnie.

- No jak nie? - powiedziałem żartobliwie, po czym już poważnie dodałem. - Martwiłem się o Ciebie. Bałem się, że może coś się stało.

- Yare, Yare daze.

- Ja Ci tu wyznaje takie rzeczy, a ty "Yare, Yare daze"? Ugh...

- Tak.

- ... No, zatłukę Cię... ¬~¬

Jotaro jedynie wziął papierosa i zapalił. Choć nic nie odpowiedział na moje słowa, to było widać u niego lekki rumieniec~

- To, co robimy?

- Co chcesz.

- Eh, do mnie nie pójdziemy, bo rodzice będą źli, że opuściłem szkołę i będą dopytywać.

- U mnie to samo.

- Eh, kawa?

- Spoko.

Poszliśmy do najbliższej kawiarni, ale jednocześnie w miarę daleko od szkoły.
Zamówiliśmy kawę i usiedliśmy przy stoliku naprzeciwko siebie.
Pogadaliśmy nieco i po 2h mieliśmy się zbierać, ale podeszła do nas Miyu.

- Oo, hej. Też przyszliście na kawę widzę ^^

- Właściwie, to już wychodzimy. - Powiedział sucho JoJo.

- Jesteś sama?

- Nie. Właśnie... gdzie się podziała Yumi? - zaczęła się rozglądać.

~
Chyba nie chciała do nas podchodzić, i w sumie się nie dziwię. Ale sytuacja wyglądała tak jakby Miyu o sytuacji z rana nie miała pojęcia
~

- Przeproś Yumi od nas jak ją znajdziesz, musimy już iść. - Wstałem.

- Oh, w porządku. Do zobaczenia jutro.

- Do zobaczenia. - Uśmiechnąłem się

Widać było po Jotaro, że jest zadowolony iż wyszliśmy.

Chłopak odprowadził mnie do domu, po czym wrócił do siebie.

Resztę dnia spędziłem standardowo. Lekcje, nauka, obowiązki domowe i tym podobne.

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

Następnego dnia w szkole podczas wf, siedziałem na ławce i czytałem książkę. Nie mogłem jeszcze ćwiczyć.
Inni grali w piłkę nożną, dobrze się bawili.
Lecz, niestety... podczas meczu miał miejsce nieszczęśliwy wypadek...

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
* Jotaro *
°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

Graliśmy w piłkę nożną kiedy, to jakiś IDIOTA źle kopną piłkę... I trafił w Brzuch Kakyoina...
Chłopak wypluł krew, a mundurek przesiąkał krwią. Gdy upadł na podłogę poczułem jak serce mi staje. Najszybciej jak tylko mogłem pobiegłem do Kakyoina, ktory jedną ręką trzymał się za brzuch, a drugą za usta. Uklęknąłem przy nim cały zestresowany.

- B-będzie dobrze. Spokojnie.

- Jo... Ta... Ro...

Chłopak zemdlał... Trzymałem jego głowę i uciskałem rene.
Nauczyciele zadzwonili do pogotowie.
Po pewnej chwili przyjechała karetka, położyli Kakyoina na noszach i zabrali do pojazdu.

- Mogę jechać z Wami?

- Niestety. Nie ma miejsca.

W dupie miałem szkołę. Od razu jak wyruszyli zamówiłem taxi i pojechałem do szpitala.

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

Na miejscu okazało się, że jest na sali operacyjnej... Jego rana była za świeża i szwy puściły... Dostał krwotoku wewnętrznego i ogólnie stracił sporo krwi...

Czekałem parę godzin, obwiniajac się przy tym.

~
Jak mogłem nie zauważyć?... Nie zareagować na czas?...
To moja wina...
~

Oparłem łokcie o kolana i zakrywając twarz dłońmi czekałem na jakąkolwiek informacje...

~
A co jeśli... Tym razem jego organizm nie da sobie z tym wszystkim rady?... Ostatnio ledwo uszedł z życiem...
~

Poczułem jak ból rozrywa moje serce jak i gardło... Czułem, że mnie dusi...

* dzwoni telefon *

- Część Synku, gdzie jesteś?

- W szpitalu.

- Jak to w szpitalu?! Co się stało?

- Kakyoin...

- Co z nim?!

- Kakyoin ma operacje...

Ciężko było mi wydobyć z siebie jakiekolwiek słowa. Podałem matce nazwę szpitala i skończyłem rozmowę.

* Po pół godzinie *

- Jestem! - Przybiegła do mnie, po czym usiadła. - Wiadomo już coś?

Nie mogłem... Nie mogłem już wytrzymać... Przytuliłem się do niej.

- Skarbie... - pogłaskała mnie po głowie. - Będzie dobrze...

-... A co jeśli nie?... Ostatnio... Ostatnio ledwo uszedł z życiem... To moja wina, moja!!...

- Już, już, tsiii. To nie twoja wina. Będzie dobrze, zobaczysz. Kakyoin jest silny.

Poczułem jak łzy spływają mi po policzkach... Nie chciałem pokazywać tego przy matce... Ale w sumie... W obecnej sytuacji miałem to gdzieś...

************************************
Hej.
Czy to koniec tej książki?
( 615 słowa )

To właśnie TyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz