Po pocałunku odwróciliśmy się od siebie z zawstydzenia.
- Cz-czyli nie jesteś już na mnie zły?- Yare, Yare daze. A jak myślisz?
- O-oke, nie jesteś, hee~
Po chwili ciszy oparłem się plecami o ławkę, spojrzałem w niebo, po czym powiedziałem:
- Eh... Przez Ciebie jestem na wagarach...
- Nie przeze mnie.
- No jak nie? - powiedziałem żartobliwie, po czym już poważnie dodałem. - Martwiłem się o Ciebie. Bałem się, że może coś się stało.
- Yare, Yare daze.
- Ja Ci tu wyznaje takie rzeczy, a ty "Yare, Yare daze"? Ugh...
- Tak.
- ... No, zatłukę Cię... ¬~¬
Jotaro jedynie wziął papierosa i zapalił. Choć nic nie odpowiedział na moje słowa, to było widać u niego lekki rumieniec~
- To, co robimy?
- Co chcesz.
- Eh, do mnie nie pójdziemy, bo rodzice będą źli, że opuściłem szkołę i będą dopytywać.
- U mnie to samo.
- Eh, kawa?
- Spoko.
Poszliśmy do najbliższej kawiarni, ale jednocześnie w miarę daleko od szkoły.
Zamówiliśmy kawę i usiedliśmy przy stoliku naprzeciwko siebie.
Pogadaliśmy nieco i po 2h mieliśmy się zbierać, ale podeszła do nas Miyu.- Oo, hej. Też przyszliście na kawę widzę ^^
- Właściwie, to już wychodzimy. - Powiedział sucho JoJo.
- Jesteś sama?
- Nie. Właśnie... gdzie się podziała Yumi? - zaczęła się rozglądać.
~
Chyba nie chciała do nas podchodzić, i w sumie się nie dziwię. Ale sytuacja wyglądała tak jakby Miyu o sytuacji z rana nie miała pojęcia
~- Przeproś Yumi od nas jak ją znajdziesz, musimy już iść. - Wstałem.
- Oh, w porządku. Do zobaczenia jutro.
- Do zobaczenia. - Uśmiechnąłem się
Widać było po Jotaro, że jest zadowolony iż wyszliśmy.
Chłopak odprowadził mnie do domu, po czym wrócił do siebie.
Resztę dnia spędziłem standardowo. Lekcje, nauka, obowiązki domowe i tym podobne.
°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Następnego dnia w szkole podczas wf, siedziałem na ławce i czytałem książkę. Nie mogłem jeszcze ćwiczyć.
Inni grali w piłkę nożną, dobrze się bawili.
Lecz, niestety... podczas meczu miał miejsce nieszczęśliwy wypadek...°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
* Jotaro *
°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°Graliśmy w piłkę nożną kiedy, to jakiś IDIOTA źle kopną piłkę... I trafił w Brzuch Kakyoina...
Chłopak wypluł krew, a mundurek przesiąkał krwią. Gdy upadł na podłogę poczułem jak serce mi staje. Najszybciej jak tylko mogłem pobiegłem do Kakyoina, ktory jedną ręką trzymał się za brzuch, a drugą za usta. Uklęknąłem przy nim cały zestresowany.- B-będzie dobrze. Spokojnie.
- Jo... Ta... Ro...
Chłopak zemdlał... Trzymałem jego głowę i uciskałem rene.
Nauczyciele zadzwonili do pogotowie.
Po pewnej chwili przyjechała karetka, położyli Kakyoina na noszach i zabrali do pojazdu.- Mogę jechać z Wami?
- Niestety. Nie ma miejsca.
W dupie miałem szkołę. Od razu jak wyruszyli zamówiłem taxi i pojechałem do szpitala.
°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Na miejscu okazało się, że jest na sali operacyjnej... Jego rana była za świeża i szwy puściły... Dostał krwotoku wewnętrznego i ogólnie stracił sporo krwi...
Czekałem parę godzin, obwiniajac się przy tym.
~
Jak mogłem nie zauważyć?... Nie zareagować na czas?...
To moja wina...
~Oparłem łokcie o kolana i zakrywając twarz dłońmi czekałem na jakąkolwiek informacje...
~
A co jeśli... Tym razem jego organizm nie da sobie z tym wszystkim rady?... Ostatnio ledwo uszedł z życiem...
~Poczułem jak ból rozrywa moje serce jak i gardło... Czułem, że mnie dusi...
* dzwoni telefon *
- Część Synku, gdzie jesteś?
- W szpitalu.
- Jak to w szpitalu?! Co się stało?
- Kakyoin...
- Co z nim?!
- Kakyoin ma operacje...
Ciężko było mi wydobyć z siebie jakiekolwiek słowa. Podałem matce nazwę szpitala i skończyłem rozmowę.
* Po pół godzinie *
- Jestem! - Przybiegła do mnie, po czym usiadła. - Wiadomo już coś?
Nie mogłem... Nie mogłem już wytrzymać... Przytuliłem się do niej.
- Skarbie... - pogłaskała mnie po głowie. - Będzie dobrze...
-... A co jeśli nie?... Ostatnio... Ostatnio ledwo uszedł z życiem... To moja wina, moja!!...
- Już, już, tsiii. To nie twoja wina. Będzie dobrze, zobaczysz. Kakyoin jest silny.
Poczułem jak łzy spływają mi po policzkach... Nie chciałem pokazywać tego przy matce... Ale w sumie... W obecnej sytuacji miałem to gdzieś...
************************************
Hej.
Czy to koniec tej książki?
( 615 słowa )
CZYTASZ
To właśnie Ty
FanfictionUznajmy, że Kakyoin przeżył. Co będzie jak wrócą do szkoły i okaże się, że są dla siebie niezwykle ważni?