Czyli Naprawdę Mnie Kochasz

448 36 5
                                    

Siedzieliśmy jeszcze z dwie godziny...
Gdy nagle wbiegli rodzice chłopaka.

- Jotaro? Co z Noriakim?! Co się stało?

- Oberwał dość mocno piłką w swoją rane... Przez co puściły mu szwy... Dostał krwotoku wewnętrznego...

Im więcej mówiłem, tym bardziej mnie dusiło.

- Ma teraz operacje. - Powiedziałem ledwo.

- Mój synek... - Powiedziała matka chłopaka po czym usiadła i zalała się łzami.

- Spokojnie kochanie, będzie dobrze. - Uspokajał ją mąż.

Po pewnym czasie wyszedł lekarz i powiedział.

- Operacja się udała.

Poczułem jak wielki ciężar spada z mojego serca. Ale niestety ucieszyłem się przedwcześnie.

- Ale miał szczęście. Ledwo udało nam się go uratować... Musi teraz BARDZO uważać i dbać o siebie. Jeżeli taka sytuacja się powtórzy... Może się to skończyć tragicznie...

- Dziękujemy Panie Doktorze. - powiedziała moja matka.

Na chwilę poczułem ulgę, ale za szybko... Gdy lekarz dokończył wypowiedź znowu poczułem niepokój.

- Można do niego wejść? - Spytałem.

- Narazie śpi po operacji. Do godziny można wejść.

Pokiwałem głową i usiadłem.

- Widzisz? Mówiłam, że jest silny. Przeszedł szczęśliwie operacje. Będzie tylko lepiej.

Była już 20. Po godzinie z zegarkiem w ręku weszliśmy do sali. Noriaki dalej spał.
Rodzice od razu podeszli do niego.
Posiedzieliśmy chwilę, ale Kakyoin dalej spał.

- Jotaro? Jedziemy do domu? Jutro jeszcze przyjedziemy.

- Jeszcze zostanę.

- W porządku. - Powiedziała matka całując mnie w czoło, po czym pożegnała się i wyszła.

Rodzice chłopaka wyszli do lekarza, a ja siedziałem koło łóżka i patrzyłem się na niego. Był taki... blady... Zmarnowany...

- Nie pozwolę żeby znowu coś Ci się stało... Obiecuje. - Powiedziałem Cicho

Złapałem go delikatnie za rękę. Trzymając ją dalej położyłem górna część swojego ciała na łóżku. Jedną ręką trzymałem Noriakiego, a na drugiej miałem położoną głowę.
Nie wiem nawet kiedy zasnąłem.

Obudził mnie czyjś dotyk na włosach.
Szybkim ruchem podniosłem głowę. Był to Kakyoin! Obudził się!

- Obudziłeś się! - Ze szczęścia wziąłem jego dłoń w moje obie i pocałowałem. - Jak się czujesz?...

- Obolały, słaby, ale nie jest źle. - powiedział ledwo. - Dawno przyszedłeś?

- Jakiś czas temu. - uśmiechnąłem się lekko. Nie chciałem mu mówić, że byłem od początku i przez całą noc. Nie pozwolę żeby zamartwiał się mną w takiej sytuacji.

- Mam omamy, czy się uśmiechnąłeś?

- Omamy. - pogładziłem jego twarz dłonią.

- Zawołam lekarza. - Powiedziałem wstając i kierując się ku drzwiom.

Przyszedł Doktor, a za nim rodzice, którzy od razu z radością zaczęli tulić Kakyoina.
Mężczyzna przebadał chłopaka i powiedział jak sytuacja mniej więcej wygląda.

- Panie Kakyoin. Sytuacja jest następująca. Poleży Pan parę dni w szpitalu. Potem dom i zwolnienie ze szkoły na, narazie dwa tygodnie. Zobaczymy jak sie szwy mają i zdecydujemy czy przedłużać zwolnienie, czy nie. Przez pewnien czas nie może się Pan przeciążać. Żadnego dźwigania, gwałtownych ruchów i tym podobne.
Jak wróci Pan do domu zaleca się oszczędzanie, ale i delikatny ruch. Bez przeciążeń. Szwy potrzebują ruchu, bo inaczej skóra zrośnie się szrywno i łatwiej będzie o ich zerwanie.

- Rozumiem. Dziękuję Panie Doktorze.

Doktor wyszedł.

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
* Kakyoin *
°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

- Jotaro, chłopcze, idź do domu. Pewnie jesteś zmęczony. Byłeś tu całą noc. Jutro przyjdziesz. - Powiedziała mama.

- Jeżeli Pani pozwoli, zostanę.

- W porządku. - Podeszła do mnie, pogłaskała mnie po włosach i dodała uśmiechając się lekko. - Ciszę się, że masz takiego kochanego przyjaciela.

- Idziemy na chwilę do bufetu na dole. Idziesz z nami Jotaro? - Spytał ojciec.

- Zostanę.

Pokiwali głowami i wyszli. A Brunet usiadł na krześle koło mnie.

- Mówiłeś, że przyszedłeś jakiś czas temu. Czemu nie powiedziałeś, że byłeś tu całą noc?...

- Nie chciałem Cię martwić.

- Aj... Joti ~ - Uśmiechnąłem się lekko i chwyciłem go za rękę. - Czyli naprawdę mnie kochasz ~

- Wątpiłeś? Oczywiście, że kocham. - Chłopak uniósł się i delikatnie musnął moje usta i odskoczył niczym błyskawica, jak usłyszał zbliżających się ludzi. Byli to na szczęście przechodnie.

- Powiedziałeś swoim rodzicom o nas? - Szepnął.

- Jeszcze nie.

Po pewnym czasie wrócili moi rodzice  i przynieśli coś dla Jotaro z bufetu na dole.

************************************
Hej, hej 😁
Dziś 612 słów 😗 wiem, mało, wybaczcie 😅🙈

To właśnie TyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz