deux

1.6K 83 17
                                    


                Kiedy już byłam gotowa do nagrań, ruszyłam w stronę stolika z jedzeniem z nadzieją, że znajdę tam wystarczająco kawy i cukru, by przeżyć ten dzień. Nie wiedziałam, co dokładnie mnie tak męczyło, ale nieustannie byłam zmęczona. Przeszłam przez kilka namiotów i niemalże krzyknęłam z radości, gdy moje spojrzenie padło na stos naleśników, gofrów i syropów. Pochyliłam się, nakładając sobie talerz pełny jedzenia i biorąc kubek kawy, powoli ją upijając oraz napawając się każdym łykiem.

— Okej, chcesz kopnąć w kalendarz czy coś, laska?

Madi. Stanęła obok mnie, również nakładając sobie posiłek.

— Hej, potrzebuję dużo cukru, kochana. To był ciężki tydzień.

— Och, czy to... Tydzień rekina? — szepnęła.

— Nie! — zawołałam, rzucając jej naleśnikiem w twarz. Zaśmiała się, gdy placek uderzył ją w czoło. — Po prostu mi ciężko, wiesz? Nadal przyzwyczajam się do tego wszystkiego i do faktu, że KENNY ORTEGA jest moim reżyserem.

Dziewczyna zaśmiała się z mojego zachowania, gdy obie podeszłyśmy do jednego z mnóstwa stolików na planie, by móc spokojnie zjeść.

— Myślisz o kimś wyjątkowym? — zapytała, a ja niemalże wyplułam moją kawę.

— Nie — odparłam nonszalancko i pokręciłam głową. Ona tylko przytaknęła.

— Okej, okej. Fajnie. Słyszałam o porannych wybrykach w przyczepie makijażowej. — Wskazała na mnie swoim widelcem.

— Wybryki w przyczepie makijażowej...? Chwila, chodzi o to jedzenie? — Brunetka przytaknęła, a ja udałam, że wymiotuję. — To duże dziecko jest obrzydliwe. To nie była kanapka, tylko czyste tortury w postaci jedzenia.

Parsknęła śmiechem, podczas gdy ja wywracałam oczami.

— Jasne, Madi. Śmiej się, ile chcesz, ale poczekaj, aż sama będziesz musiała tego spróbować. Mogę cię zapewnić, że to nic przyjemnego.

— Przekonamy się, Davis.

— Dawaj, Reyes.

Pochyliłyśmy się bliżej siebie, dopóki nie zaczęłam się uśmiechać, co odwzajemniła, a ja wtedy parsknęłam śmiechem, wywołując u nas obu naprawdę głośną salwę rozbawienia.

— Słuchaj — zaczęłam, gdy już się wyprostowałam. — Mówię tylko, że jest podejrzany.

— Rozmawiacie o mnie? — Obok mnie usiadł facet tej godziny, Charlie. Prychnęłam.

— Tak, o tobie i twoim egoistycznym łbie — przyznałam, biorąc kolejnego gryza naleśników.

— To nie było zbyt miłe — zauważył i skrzyżował ręce na klatce piersiową. Wzruszyłam ramionami.

— Prawda nie zawsze jest miła.

Udał, że sapie i oparł grzbiet dłoni o czoło.

— Czuję się atakowany. A ty, Madi? — zwrócił się do niej. Posłałam mu żartobliwy uśmiech, upijając łyk kawy, dzięki której powoli zaczynałam się budzić.

— To cały ty, Gillespie. — Posłała mi uśmiech. Chwila, co się dzieje? — No cóż, muszę iść na nagrania. Do zobaczenia później.

Po tych słowach szybko odeszły. Nie wiedziałam, że ma jakieś sceny do nagrania dzisiaj rano. Dziwne. Chwila...

— Czekaj, Mads, nie masz teraz żadnych nagrań! — zawołałam za nią, ale na próżno, bo ona już zniknęła. Opadłam na siedzenie smutna, że zniknęła.

— Aw, nie smuć się. Ja nadal tu jestem — zauważył Charlie, obejmując mnie ramieniem.

— Yay... — mruknęłam sarkastycznie.

— Och, okej. Sama się o to prosisz.

— O co się pro—? CHARLIE!

Podniósł mnie, więc zwisałam z jego ramiona i zaczął biegać po całym planie.

— Odstaw mnie!

— Nie. Już mówiłem, że sama się o to prosisz. A teraz chodź — powiedział i zaczął iść w czyjąś stronę.

— Hej, Charlie. Co tam... Czemu Sky zwisa z twojego ramienia? — odezwał się Jeremy.

— Nie wiem, Jer. Może ty mi powiesz, Charlie? — spytałam.

— Tak po prostu — stwierdził chłopak, wzruszając ramionami.

Oparłam dłonie na jego ramionach, by być na tym samym poziomie, co on, a następnie owinęłam nogi wokół jego pasa. Wtedy przechyliłam się do tyłu, powodując tym jego upadek. Przekręciłam nas do góry nogami, więc tylko Charlie wylądował na ziemi z głośnym hukiem i jękiem. Ja zaś byłam zaplątana o jego kolana, gdy on leżał płasko na podłodze. Zdyszana odgarnęłam włosy z twarzy.

— Znam samoobronę. Nie zadzieraj ze mną. — Posłałam mu uśmiech.

— Nie zamierzam — jęknął. Zeszłam z niego i wyciągnęłam do niego rękę, którą złapał. Ale pociągnął mnie na siebie. Wylądowałam na nim. Przekręciłam się na bok, próbując złapać oddech.

— Co przegapiłam? — zapytała Madi, która właśnie do nas podeszła. Oparłam się na łokciach.

— Okłamałaś mnie. — Pokazałam na nią palcem, ale zignorowała mój komentarz.

— Co stało się z Charliem? — dodała, szturchając go stopą.

— Och, tak. Sky odwaliła jakąś super samoobronę i go przewróciła. Nagrałem to — odparł Jeremy.

— Och, wyślij mi to — poprosiłam. Kiwnął głową, a ja cicho zaczęłam wiwatować. Podniosłam się na nogi i wyciągnęłam rękę do Charliego, który tym razem przyjął moją pomoc. — Muszę wam coś pokazać. Charlie, stań tam.

Wskazałam odpowiednie miejsce, na które przeszedł, a ja znalazłam się u jego boku.

— Ufasz mi?

— Zawsze — odparł.

Uśmiechnęłam się do siebie i oparłam ręce na jego ramionach. Użyłam mojej nogi, która była za tą jego, by kopnąć go w kolano i popchnęłam go do przodu, przez co ponownie wylądował na ziemi. Ukucnęłam obok niego z wydętą wargą.

— Nic ci nie jest? — spytałam z udawaną troską.

Złapał mnie za rękę, przez co ponownie na nim wylądowałam. Pisnęłam, a kiedy tylko wylądowałam na podłodze, zaśmiałam się.

— O mój Boże. Stary, jesteś zbyt łatwowierny. — Chłopak posłał mi spojrzenie, a ja puściłam mu oczko.

— Okej, okej. Przepuśćcie mnie, chcę spędzić trochę czasu z moją laską — odezwała się Jadah, przepychając przez tłum i pomagając mi wstać. Przyłożyłam dłoń do klatki piersiowej.

— Ale jestem dzisiaj popularna. — Sapnęłam, kiedy dziewczyna zaczęła mnie gdzieś ciągnąć. — Chwila, Mads! Pomóż!

— Biegnę! — Do moich uszu dobiegła cicha odpowiedź.

Pomachałam reszcie, zanim skręciłyśmy za róg. A poprzez skręciłyśmy, chodziło mi o ona skręciła, bo ja uderzyłam o ten wspomniany róg. Przyłożyłam dłoń do głowy.

— Auć — wymamrotałam, ale tylko tyle zdołałam powiedzieć, zanim zaciągnęła mnie do swojej przyczepy.

— Okej, gadaj — rozkazała, siadając.

HIDE AWAY ━ CHARLIE GILLESPIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz