trois

1.4K 72 15
                                    

zmieniam dni dodawania rozdziałów, żebyście codziennie mieli coś związanego z charliem — jednego dnia pojawia się before the pain, a następnego hide away ❤️



                — Gadaj? O czym mam gadać? — spytałam, wskakując na jej kanapę.

— Ty i Charlie! — zawołała podekscytowana i pochyliła się w moją stronę. Subtelnie się odsunęłam.

— Co ze mną i Charliem?

— Nie widzisz tego?

Z wahaniem pokręciłam głową. Co dokładnie miałam widzieć? Poza tym, że spędzamy ze sobą dużo czasu, chyba nie— Och.

— Chwila, myślisz, że mi się podoba? — zawołałam, kładąc dłoń na moim kolanie. Dziewczyna kiwnęła głową z szerokim uśmiechem. Prychnęłam i aż pochyliłam się ze śmiechu. — Och, Jadah, nie! A przynajmniej nie w tym sensie! Zdecydowanie nie w taki sposób. To tylko mój przyjaciel.

— Och — mruknęła przygnębiona.

— Och? Nie rozumiem? Dlaczego to dla ciebie taka wielka sprawa?

— Bo tak. Nie dzieje się nic interesującego!

— Nie dzieje się nic interesującego? Naprawdę, Jadah? Wiesz, spodziewałam się czegoś więcej — odparłam, opierając się o kanapę. Pokazała mi język, na co się uśmiechnęłam. Pukanie do drzwi przerwało ciszę.

— Hej, Sky. Kenny cię woła. — Usłyszałam głos Madi z zewnątrz.

— Idę! — odkrzyknęłam, po czym wstałam z łóżka. — Do zobaczenia później, Jadah.

Jeszcze jej pomachałam, zanim wyszłam z przyczepy. Brunetka jeszcze mi pomachała, a ja zbiegłam po schodach, biorąc Madi pod ramię, gdy ruszyłyśmy na plan.

— Jestem — ogłosiłam, podchodząc do mężczyzny.

— Cudownie! Okej, przećwiczmy scenę, w której pojawiasz się w studiu i spotykasz chłopaków, okej? Poimprowizuj trochę. Zobaczmy, na co cię stać.

Kiwnęłam. Och, przy okazji, jestem duchem! Weszłam do garażu, w którym zastałam Jera, Owena i Charliego.

— Witajcie, chłopcy. — Podeszłam do nich tanecznym krokiem.

— Sky! — Charlie przybił mi piątkę.

— Na miejsca! — Rozległ się głos Kenny'ego. Szybko podeszłam do drzwi, gotowa „pojawić się" w pomieszczeniu. W głowie przypomniałam sobie moje kwestie. — I... Akcja!

Podskoczyłam, by to wyglądało, jakbym dopiero wpadła do środka i z podziwem przeszłam się po studiu.

— Co tutaj robisz?

Pisnęłam zaskoczona, potykając się. Zauważyłam, że Kenny już chciał krzyczeć „cięcie", ale szybko złapałam równowagę.

— Co ja tutaj robię? — powtórzyłam. — Co wy tutaj robicie?

— Uch... Mieszkamy tutaj? — odezwał się Owen.

— Wy... Mieszkacie... Tutaj? — zapytałam, wskazując dłonią na pomieszczenie.

— Chyba... Chyba nie rozumie — szepnął blondyn do reszty. Chwila, oni mnie słyszą. I mnie widzą. To oznacza...

— JESTEŚCIE DUCHAMI! — krzyknęłam. — O mój Boże. Ale dziwnie. Od jak dawna tu mieszkacie? I dlaczego wyglądacie tak znajomo?

Dokładnie przyjrzałam się chłopakowi w środku. Wyglądał jak mój dawny przyjaciel, który zmarł.

— Um, jesteśmy tu od '95 — odpowiedział.

— Niemożliwe. Moi przyjaciele wtedy tutaj mieszkali. O co chodzi?

— Jeśli my mieszkaliśmy tutaj w '95 i twoi przyjaciele też, to jesteśmy tymi samymi ludźmi? — spytał ten w skórzanej kurtce. Wtedy w mojej głowie coś kliknęło.

— Luke! — wypaliłam, niemal od razu zasłaniając usta dłonią.

— Um... Tak, to ja? A ty jesteś...?

— Emerson.

Przez chwilę się zastanowił.

— Emerson... Emerson... Chwila, Emily? — Szybko kiwnęłam głową. — Emmy! Chwila, umarłaś? W jaki sposób?

Niezręcznie spuściłam wzrok.

— Wypadek samochodowy — wymamrotałam. Gwałtownie złapał oddech.

— Słabo. My umarliśmy przez podejrzane hot-dogi — przyznał.

— Żartujesz, prawda? — Wszyscy zaprzeczyli. — Okej, skoro ty jesteś Lukiem, to wy musicie być... Alex i Reggie. — Och, wow! To naprawdę wiele do ogarnięcia.

— I... Cięcie! — zawołał Kenny. Spomiędzy moich ust wydobył się okrzyk, kiedy przybiłam piątki z chłopakami.

— Dobra robota, fantomy.

— Łatwo pracuje się z profesjonalistką — stwierdził Charlie, niesamowicie mi tym schlebiając. — Poza tym robi ci się siniak na nodze.

Wskazał miejsce, w którym się potknęłam. Zirytowana uderzyłam nogą o ziemię i jęknęłam przez przeszywający mnie ból.

— To było dobre. Proszę, moglibyśmy przećwiczyć to jeszcze raz? — odezwał się nasz reżyser.

Pokazałam mu kciuki w górę, a następnie wszyscy wróciliśmy na swoje miejsca. Kenny kazał nam zrobić to jeszcze kilka razy, aż w końcu wszystko poszło idealnie i mogliśmy zrobić sobie przerwę.

— Dobra, fantomy. Pora na „Now Or Never".

Wywołani chłopcy udali się do przyczepy, by ekipa poprawiła ich włosy, nałożyła na nich sztuczny pot i żeby mogli się przebrać.

— Chcesz pooglądać? — zwróciłam się do Madi. Brunetka kiwnęła głową, po czym ruszyłyśmy w tamtą stronę pod ramię, po drodze zabierając ze sobą Jadah. Weszłyśmy na plan i zajęłyśmy miejsca pod ścianą. Nagle Charlie się pomylił, kiedy popatrzył w naszą stronę.

— Charlie! To byłeś ty! — zawołał Kenny.

— Wybacz, Ken! Rozproszyłem się!

— Och — mruknęły Jadah i Madi. — Rozproszył się.

— Och, odwalcie się. — Szturchnęłam je obie łokciem.

Zaśmiały się, a następnie zamilkłyśmy, oglądając nagrania. Nagrali jakieś dwadzieścia siedem ujęć i kiedy już skończyli, sztuczny pot nie był im potrzebny.

— Sky! Przyszłaś — odezwał się Charlie, podchodząc do mnie.

— Nie, odejdź ode mnie. Jesteś cały spocony.

Zaczęłam się cofać, ale Owen przytrzymał mnie w miejscu, kiedy wszyscy równie zapoceni mnie przytulili.

— Ew — wymamrotałam. W końcu mnie puścili, więc mogłam się od nich odsunąć. — To było obrzydliwe i teraz śmierdzę. Idę się umyć. Wielkie dzięki.

— Nie ma sprawy. — Jer się pokłonił, a ja wywróciłam oczami.

— Do zobaczenia później. Pa! — Pomachałam im jeszcze przez ramię, po czym ruszyłam w stronę miejsca, w którym mogłabym wziąć prysznic.

HIDE AWAY ━ CHARLIE GILLESPIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz