Pisk.
Pisk.
Pisk.
Pisk.
Cały świat był rozmazany. Chmura skołowania. Chmura dźwięku. Chmura koloru. Chmura tego, co było i co jest teraz. W sali szpitalnej zapanowała grobowa cisza, gdy młody mężczyzna zamarł po usłyszeniu jej głosu. Białe ściany wydawały się zbyt jasne, a milczenie zbyt głośne. Stojąc bez ruchu, brunet zaczął uważniej się przysłuchiwać. Do jego uszu dobiegł dźwięk miarowego oddychania. Westchnął. To było zbyt dobre, by było prawdziwe.
— Charlie?
Jej głos. Ponownie. Tym razem się do niej odwrócił i po raz pierwszy od tygodnia zobaczył, że jej oczy były otworzone. W mgnieniu oka znalazł się na fotelu obok niej.
— Skylar, hej — odezwał się cicho, odgarniając jej włosy z oczu, gdy ona trochę zdezorientowana rozglądała się dookoła. — Jak się czujesz?
— Jak gówno — odparła jedynie, na co on się zaśmiał. — Co u ciebie?
— Och, no wiesz. To, co zwykle — powiedział. — Chyba spędziłem tutaj tyle czasu, że wszyscy lekarze i pielęgniarki wiedzą, kim jestem.
— Charlie! — Skarciła go i posłała mu spojrzenie, bo była na tyle wykończona, że nawet nie miała siły podjeść ręki, by go uderzyć. — Dlaczego? Nie musiałeś.
— Zbyt ciężko było mi wrócić do domu — wymamrotał. — Nie chciałem iść ze świadomością, że cię tam nie zastanę, bo jesteś ranna, a ja nie mogłem ci pomóc, więc—
— Hej, nie! Nie możesz obwiniać się za moje obrażenia. Nie mogłeś nic zrobić, więc przestań! — pouczyła go. — Więc co jest ze mną?
— Złamana noga? I siniaki, ale to na tyle.
Dziewczyna sapnęła, a jej spojrzenie rozbłysło.
— Dostałam ładny gips?
Brunet pokręcił głową ze śmiechem.
— Nie, masz but ortopedyczny.
Na tę odpowiedź wydęła wargi.
— Ale nie potrzebujesz wózka, tylko kule.
Skylar zaklaskała w dłonie, ponownie szeroko się uśmiechając. Dokładnie w tamtym momencie do sali weszła jedna z pielęgniarek, trzymając w dłoniach teczkę. Była zszokowana, gdy ujrzała przytomną dziewczynę.
— Panienka Davis. Witaj, jak się czujesz? — spytała, sprawdzając cały sprzęt medyczny.
— Bywało lepiej. Kiedy będę mogła wrócić do domu?
Pracownica szpitala się zaśmiała.
— Widzę, że nie owijasz w bawełnę. Myślisz, że do wieczora będziesz mogła wstać?
Skylar wzruszyła ramionami.
— Szczerze mówiąc, to nie jestem pewna. Mogę teraz spróbować — powiedziała Sky, a kobieta niepewnie przytaknęła. — Charlie!
Natychmiast pojawił się u jej boku.
Złapała za ramię chłopaka i bardzo powoli zrzuciła z siebie pościel, pozwalając swoim nogom zwisnąć z łóżka. Czuła ciężar na swojej lewej kończynie, na którą miała założonego buta. Ostrożnie ułożyła stopy na podłodze i wstała. Cała roztrzęsiona rozprostowała plecy, więc stała już na obu nogach, ściskając rękę Charliego.
— Hm — mruknęła pielęgniarka. — Możesz dzisiaj wieczorem wrócić do domu, ale tylko jeśli obiecasz, że będziesz odpoczywać w łóżku przez przynajmniej cztery dni albo dopóki nie będziesz w stanie sama chodzić. A to oznacza, że ty... — Wskazała na Charliego. — Musisz jej pilnować.
— Dobrze, proszę pani. — Gillespie jej zasalutował.
— Wrócę za pięć minut, żeby przywieźć ci wózek, który będzie ci potrzebny tylko podczas powrotu do domu, podczas wypisu i tak dalej — dodała jeszcze, zanim wyszła z sali.
Skylar ponownie usiadła na łóżku i poprawiła poduszki, by mogła się o nie oprzeć.
☁
SKYLAR
— Masz jakieś ploteczki, Gillespie? — spytałam, odwracając się do niego z uśmiechem.
— Och, tak. Owen spanikował, bo nie wiedział, co kupić ci na urodziny. Dylan nadal jest w mieście. Griffin wyjechał. Jeremy się przeziębił. Carolynn się z niego śmiała, ale w końcu się od niego zaraziła. Jadah siedziała sama. Madi często cię odwiedzała, a Savannah spotykała się z twoim bratem.
— Czyli nic ciekawego?
— W zasadzie to tak. — Kiwnął głową. Spomiędzy moich warg wydobył się cichy chichot, gdy oparłam głowę o poduszki. — Wiesz, nawet poobijana i leżąca w szpitalnym łóżku, nadal jesteś piękna.
Na moją twarz wkradł się rumieniec, a ja posłałam mu uśmiech.
— Chcesz założyć ze mną kanał na YouTube? — zapytałam nagle.
— Co?
— Chcesz założyć ze mną kanał na YouTube?
— Och, czemu nie? Brzmi fajnie.
— Świetnie. Przy okazji zamówię potrzebne rzeczy, gdy już wrócimy do domu.
— Ty tu jesteś szefową.
— Jasne, że tak.
Skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej, a on oparł się o krzesło i posłał mi uśmiech. Przez chwilę siedzieliśmy sami w komfortowej ciszy. Wpatrywałam się w sufit, podczas gdy chłopak wyciągnął swój telefon, by do kogoś napisać. Pięć minut później do sali wbiegł Dylan, ciągnąc za sobą Savannah.
— SŁYSZAŁEM, ŻE MOJA SIOSTRA ŻYJE! — krzyknął, a ja zaśmiałam się z jego reakcji. — Wiedziałem, że pozwoliłem ci żyć dla dobrego powodu, Gillespie.
— Właśnie to robiłeś na telefonie? Dawałeś mojemu idiotycznemu bratu znać, że żyję? — spytałam, odwracając się do niego. Wzruszył ramionami z niewinną miną. — Cokolwiek. Skoro już moja ulubiona osoba się pojawiła, Dylan i Charlie, wy możecie już iść.
Mój brat wyglądał na urażonego, przez co parsknęłam śmiechem.
— Kocham cię — krzyknęłam za nim.
— Ja ciebie też, sis. Przy okazji będę czekał przy recepcji.
Ponownie zachichotałam.
— Wypad, Gillespie.
— Ale dopiero się obudziłaś.
— I teraz chcę porozmawiać z Savannah, więc wyjdź.
Posłał mi spojrzenie, podnosząc się z krzesła.
— Jeśli będziesz czegoś potrzebować, to daj mi znać.
— Nie mam telefonu — zauważyłam. Wyciągnął z kieszeni urządzenie, które mi podał.
— Naładowany i gotowy do użycia — ogłosił. Posłałam mu uśmiech, a on złożył delikatny pocałunek na czubku mojej głowy. — Do zobaczenia za pięć minut.
Po tych słowach pomachał mi i wyszedł przez drzwi. Odwzajemniłam ten gest z delikatnie uniesionymi kącikami ust.
CZYTASZ
HIDE AWAY ━ CHARLIE GILLESPIE
FanfictionSkylar Davis. Charlie Gillespie. Dwie osoby, jeden plan zdjęciowy, jedna historia. Skylar dostała rolę w nowym serialu Netflixa „Julie and the Phantoms". Właśnie dzięki temu poznała kogoś. Kogoś, kto już zawsze będzie miał specjalne miejsce w jej se...