quinze

940 57 7
                                    


                — CHARLIE! — krzyknęłam, biegnąc za nim całkowicie przemoczona.

Możecie się zastanawiać, co zrobił tym razem? No cóż, podczas przerwy, gdy siedzieliśmy na dworze, nagle zaczęło padać. I zanim się zorientowałam, Charlie rzucił się do biegu. Gdzie poszedł? Nie mam pojęcia. Wiedziałam tylko, że jestem cała mokra, jest mi zimno i zaraz się rozchoruję. Przedzierałam się przez ciężki deszcz z nadzieją, że znajdę kogoś z obsady. Padało tak bardzo i szybko, że nieustannie musiała przecierać oczy, by cokolwiek widzieć. Skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej, by choć trochę się ogrzać i zaczęłam szybciej iść, przedzierając się przez plany i przyczepy. Usłyszałam cichą muzykę dobiegającą ze środka jednej z nich i od razu rozpoznałam tę piosenkę. Now Or Never. A to oznaczało tylko jedno — Madi była w swojej przyczepie. Podbiegłam tam, zaczynając głośno uderzać do drzwi. Nie słyszała mnie przez deszcz i muzykę, więc pukałam coraz głośniej.

— MADI! — wrzasnęłam. W końcu powłoka się otworzyła, a przede mną stanęła dziewczyna.

— Skylar! Co się stało? Właściwie to najpierw wejdź. — Odsunęła się, bym mogła przejść przez framugę.

Weszłam do ciepłej przyczepy, w której spotkałam większość obsady, w tym Charliego. Posłałam mu spojrzenie.

— ZOSTAWIŁEŚ MNIE W DESZCZU! — pisnęłam, rzucając się na niego.

Zostałam odciągnięta do tyłu, więc od razu zaczęłam siłować się z tą osobą. Podnieśli mnie i zabrali od Charliego, gdy ja nadal próbowałam go dorwać. Wokół mojego ciała został owinięty ciepły ręcznik, więc objęłam się ramionami, by trochę się rozgrzać. Nadal patrzyłam na Charliego. Nie podobało mi się to, jak bardzo było mi zimno.

— Jestem bardzo... — Kichnięcie. — Zdenerwowana na ciebie, Gille... — Kichnięcie... — Spie i tylko... — Kichnięcie. — Poczekaj — dokończyłam ponuro, a mój nos zrobił się czerwony. — PRZEZ CIEBIE JESTEM CHORA!

Po tych słowach ponownie kichnęłam.

— Owen, proszę, mógłbyś podać mi chusteczki? — Chłopak rzucił mi wymieniony przedmiot, który złapałam. — Dzięk... — Kichnięcie. — Uję.

Wtedy zadzwonił mój telefon, więc wyciągnęłam go z kieszeni, modląc się, by nadal działał. Na szczęście tak było. Na ekranie wyświetlało się imię mojego brata, Dylana.

— Hej, Dyl! — przywitałam się, przykładając komórkę do ucha.

— Malutka! Jak się masz?

— Miałabym się lepiej, gdybyś przestał mnie tak nazywać.

Zaśmiał się, a ja wygięłam usta w uśmiechu.

— Świetnie! No cóż, mam prośbę.

— Słucham, co tam?

— Wyjrzyj za drzwi.

— Co do...?

— Zrób to, Sky!

Wywróciłam oczami, choć nie mógł tego zauważyć.

— Okej — wymamrotałam.

Otworzyłam drzwi przyczepy Madi i się rozejrzałam, próbując zauważyć coś przez deszcz. I wtedy zauważyłam machającą do mnie postać pod dachem planu. Pisnęłam i rzucając telefon do środka, zaczęłam biec w stronę mojego brata. Rzuciłam się na niego, owijając nogi wokół jego pasa oraz mocno go przytulając.

— O mój Boże! Co tutaj robisz?

— Pomyślałem, że złożę mojej siostrzyczce-mądrali wizytę — stwierdził zadowolony z siebie. Ponownie mocno go przytuliłam, zeskakując na ziemię. Oczywiście, wtedy moje ciało stwierdziła, że to pora, by zacząć niekontrolowanie kichać. — Okej, więc jesteś chora. Proszę, idź sobie.

HIDE AWAY ━ CHARLIE GILLESPIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz