huit

1K 67 0
                                    


                Byłam otępiała. Och, tak boleśnie otępiała. W końcu zaczęłam się ponownie otwierać. Pozwoliłam moim ścianom opaść. Pozwoliłam mu do mnie dotrzeć. Myślałam, że między nami coś jest. Najwidoczniej się myliłam. Potraktował to wszystko jak jakiegoś śmiecia, a ja byłam zraniona oraz zawstydzona.

Madi i Caro siedziały ze mną przez całą noc. Zostały ze mną, dopóki dzisiaj rano nie wzięłam prysznica i się nie ubrałam. Madi miała ubrania w swojej przyczepie, więc poczekała, aż zjem. Wtedy pojechała razem ze mną na plan, żebym na pewno dotarła na miejsce. Ja prowadziłam, a ona siedziała na miejscu pasażera.

Od tamtej pory przebywałam w mojej przyczepie, słuchałam muzyki i płakałam. Siedziałam w kącie kanapy ze skulonymi nogami, mając na sobie dresy i za dużą bluzę. Z każdą minutą po mojej twarzy spływało coraz więcej łez, a ja po prostu się z tym pogodziłam. Nie chciał mieć ze mną nic wspólnego. I nigdy nie będzie chciał. Wyraził się jasno.

Przytuliłam nogi do klatki piersiowej i oparłam na nich podbródek. W zamyśleniu zaczęłam wpatrywać się w przestrzeń. Z transu wyrwało mnie dopiero pukanie do drzwi, które zignorowałam. Rozległo się ponownie. A ja ponownie nie zwróciłam na nie uwagi. Usłyszałam skrzypienie klamki, które mówiło mi, że ktoś wszedł do środka.

— Och, wow... Wyglądasz okropnie.

Jeremy.

— Stary! Nie mów tak!

Owen. Nawet na nich nie spojrzałam. Nadal nie odwróciłam wzroku od kąta pomieszczenia, wsłuchując się w muzykę. Oboje westchnęli zirytowani. Owen wyłączył odtwarzacz, a Jeremy usiadł obok moich nóg.

— Chcesz powiedzieć nam, co się dzieje? — spytał. Przełknęłam ślinę i przeniosłam na niego spojrzenie.

— Oczyszczał moją ranę — zaczęłam cicho, a wspomnienia z ubiegłej nocy zaczęły odtwarzać się w mojej głowie. — Siedziałam na blacie, a on stał między moimi nogami. Mieliśmy chwilę. Być może byśmy się pocałowali. Wtedy Owen zapukał do drzwi, żeby zapytać, czy wszystko dobrze. I to nic, bo długo nas nie było. Ale przez to natychmiast odsunął się na drugi koniec pokoju i... I odpowiedział.

Mój głos się załamał. Zacisnęłam oczy, a kolejne łzy popłynęły po moich policzkach.

— Powiedział, że to nic ważnego i nie ma znaczenia — dokończył za mnie Owen. Kiwnęłam głową, ponownie na nich spoglądając.

— Dopuszczałam go do siebie. Mój ostatni związek nie był najlepszy i dobrze o tym wiedział. Zaczęłam pozwalać mu do mnie dotrzeć, zburzyć moje ściany, zaczęłam się otwierać. A on zachował się, jakbym była jakimś murem — mruknęłam.

Rozległo się kolejne pukanie do drzwi. Tym razem stały za nimi Madi i Jadah. Gdy weszły, zobaczyły mnie na kanapie, Jeremy'ego na podłodze i Owena stojącego za nim.

— Sky, musisz iść, żeby zrobili ci włosy i makijaż — powiadomiła mnie Madison. Zignorowałam ją, a ona westchnęła. — Nie ma go tam.

— Jesteś pewna?

Przytaknęła, więc niechętnie wstałam i włożyłam buty. Stanęłam obok dziewczyn, które dołączyły do mnie w drodze do odpowiedniej przyczepy. W ciszy usiadłam, przeglądając Instagrama. Kobiety pracujące na planie w żaden sposób na mnie nie naciskały, za co byłam wdzięczna. Wtedy już przestałam płakać.

Jestem taka głupia. Wspomnienia z mojego ostatniego związku ponownie pojawiły się w mojej głowie. Wszelkie wzloty. Wszelkie upadki. Naprawdę wiele upadków. Byłam taka zatracona w tej relacji. Zniszczył mnie, zwalił to na innych, a potem ponownie mnie pozbierał. Stał się moim jedynym powodem, by żyć. Tak bardzo na nim polegałam. Tak bardzo, że nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jaki był toksyczny.

Byłam wdzięczna za Caro. Zawsze była moją przyjaciółką i odciągnęła mnie od niego, zanim wydarzyło się coś złego. Później zbudowałam wokół siebie mur. Udawałam pewną siebie. I to mi się podobało. Spodobała mi się ta pewność. Zbudowałam te mury, by chronić samą siebie. I w końcu zaczęłam je ponownie burzyć.

— Gotowe, skarbie! — ogłosiła Daisy.

Uśmiechnęłam się słabo i jej podziękowałam, następnie przechodząc do przyczepy z ubraniami, by się przebrać. Później ruszyłyśmy w stronę lokalizacji nagrań. Wyjrzałam przez okno samochodu, obserwując mijane budynki oraz chmury. Tego dnia mieliśmy nagrywać scenę w kawiarni. Był to występ zespołu, a ja musiałam być na nim obecna, bo zostałam ich nową przyjaciółką. Miałam tylko nadzieję, że przetrwam bez wpadnięcia na Charliego.

— Sky!

Odwróciłam się.

— Caro! — zawołałam, starając się odwzajemnić jej entuzjazm.

Posłała mi współczujące spojrzenie i mocno mnie przytuliła.

— Jak się masz? — spytała, na co wzruszyłam ramionami.

— Szczerze mówiąc, to nie najlepiej — mruknęłam. — Czuję się jak gówno.

— Musisz tylko nagrać tę scenę i możesz wracać do domu. Kenny chyba cię szukał.

Uśmiechnęłam się, po czym ruszyłam w stronę reżysera.

— Ach, Skylar! Właśnie ciebie chciałem zobaczyć. Więc, ponieważ jesteś przyjaciółką fantomów, to musisz być widoczna w tej scenie. Żadnego chowania się po kątach, jasne? — spytał. Kiwnęłam głową i posłałam mu najszczerszy uśmiech, na jaki było mnie stać. — Och, chciałbym, żebyś kogo poznała. Będziecie mieć razem kilka scen.

Mężczyzna odwrócił się i machnął do kogoś. Kąciki moich ust opadły. To nie może być prawda. Nie!

— Wszystko dobrze? — zapytał Kenny. Przytaknęłam, wymuszając uśmiech.

— Tak, muszę tylko coś wziąć — odparłam, zaczynając wycofywać się do miejsca, w którym ostatnio widziałam Caro. Kiedy na nią wpadłam, zaczęłam jej wszystko tłumaczyć.

— Woah, woah. Co jest, Sky?

Wzięłam głęboki oddech.

— On tu jest, Caro — syknęłam. — On tu jest. I muszę z nim porozmawiać.

— On-on tu jest?!

Kiwnęłam głową, a pomiędzy nami zapadła grobowa cisza.

— On tu jest. — Wydusiłam. Mój głos był zduszony, a łzy prawie popłynęły po policzkach.

HIDE AWAY ━ CHARLIE GILLESPIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz