vingt-neuf

750 47 6
                                    


                — Naprawdę musi padać? — spytałam, wyglądając przez nasze okno w salonie.

— Hej, uch, Sky? Jesteśmy w Vancouver — zauważył Charlie i ułożył dłoń na moim ramieniu. — A teraz chodź, musimy jechać na plan.

Nie ruszyłam się z miejsca.

— ŚWIEĆ, TY GŁUPIE SŁOŃCE! — krzyknęłam w kierunku szkła. Chłopak wzdrygnął się przez głośność mojego głosu.

— Okej, skarbie, musimy już iść. — Praktycznie odciągnął mnie od okna. — Musimy iść do pracy.

— Chcę wyjść na deszcz — wymamrotałam. Bezradnie wyrzucił ręce w powietrze i ode mnie odszedł. — Racja, mamy pracę. Chodźmy, Charlie.

Wyrwałam mu klucze z dłoni i wybiegłam przez drzwi, chichocząc, gdy mnie gonił.

— Mam cię — powiedział, owijając ramiona wokół mojej talii i lekko mnie podnosząc. — Wow, wyglądasz uroczo, kiedy robisz takie rzeczy.

W końcu mnie odstawił, po czym ujął moją dłoń.

— Ja tylko próbuję być sobą — wymamrotałam, wydymając wargi i krzyżując ramiona na klatce piersiowej.

— I możesz dalej być sobą.

— Straszny z ciebie pochlebca.

— Tylko dla ciebie.

Uderzyłam go w ramię i pokręciłam głową.





                Wybiegłam na deszcz i położyłam się na ziemi, pozwalając kroplom uderzać o moją skórę. Dzięki temu odprężyłam się przed tym, co miało mieć miejsce tego popołudnia. Zgadliście, „Unsaid Emily". Skrzyżowałam nogi w kostkach i przekręciłam się na brzuch, biorąc kilka głębokich oddechów.

Przez jakiś czas myślałam o różnych rzeczach. Minęło już kilka dni od... Mojego pocałunku z Charliem. I za bardzo o nim nie rozmawialiśmy. Okej, nie rozmawialiśmy w ogóle. Po prostu nie chciałam wszystkiego zepsuć, dopóki jeszcze czujemy się komfortowo w swoim towarzystwie. Jeśli bym go straciła... Nie wiem, co bym zrobiła. Ale najwidoczniej jutro wieczorem ma mieć miejsce jakieś wydarzenie, o którym nie chcą mi powiedzieć i to ani trochę mi się nie podoba.

W tamtym momencie uświadomiłam sobie, że mój makijaż nie był wodoodporny. Cholera. Wróciłam do przyczepy makijażowej.

— Daisy — jęknęłam, nieśmiało wchodząc do środka.

— Chodź tutaj, skarbie. — Machnęła do mnie ręką i zaczęła wyjmować swoje rzeczy. — Mogłabyś mi wytłumaczyć, co robiłaś w deszczu?

— Rozmyślałam nad życiem — odparłam jedynie, otrzepując się w wody.

— Głęboko. — Złapała chusteczkę do demakijażu, doprowadzając moją twarz do porządku. Posłałam jej uśmiech.

— Wiem. To moja specjalność.

— W każdym razie już skończyłam. Leć już. A jeśli chodzi o twoje włosy... Zobaczymy się później.

Chichocząc, pomachałam jej i zbiegłam po schodkach. Nagle zostałam pociągnięta w bok, przez co pisnęłam.

— Hej.

Uśmiechnęłam się.

— Cześć, Charlie. Co się dzieje?

HIDE AWAY ━ CHARLIE GILLESPIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz