dix-neuf

823 55 6
                                    


                Moja twarz była przyciśnięta do czegoś ciepłego i twardego, a coś relatywnie ciężkiego spoczywało na moich plecach. Chwila... Na moich plecach? Powoli otworzyłam oczy i dopiero wtedy zorientowałam sobie, że jestem w jednym łóżku z Charliem. Leżąc na jego klatce piersiowej. Moje policzki zrobiły się całe czerwone, a ja mentalnie jęknęłam. Gdy uniosłam głowę, zobaczyłam, że chłopak nadal śpi i nie ma na sobie koszulki. I o mój Boże, ten gość jest nieźle zbudowany. Ponownie ułożyłam się na jego piersi, napawając czasem spędzonym z nim. Jego uścisk się zacieśnił, a on delikatnie się poruszył. Ponownie uniosłam głowę, by zobaczyć, że już się obudził.

— Dzień dobry — odezwał się zachrypniętym głosem. Niemalże umarłam. Dokładnie w tamtej chwili.

— Dzień dobry, Charlie — odpowiedziałam cicho. Uśmiechnął się leniwo z wpół otworzonymi oczami, po czym w końcu się całkiem rozbudził.

— Czy już ci mówiłem, że świetnie wyglądasz w moich ubraniach? — zażartował, sadzając nas oboje i nie zabierając swojej ręki. Dopiero po kilku sekundach uświadomiłam sobie, co powiedział. Gdy spuściłam wzrok, zauważyłam, że jestem ubrana w jedną z jego koszul.

— Charlie! — sapnęłam, po czym uderzyłam go w klatkę piersiową, na co tylko się zaśmiał.

— Co? Myślałeś, że pozwolę ci spać w bluzie i legginsach w mieszkaniu z ogrzewaniem?

— Tak.

— Nie.

— Miałeś wielkie szczęście, że mam na sobie stanik sportowy.

— Och, no dalej, laleczko. Nie jest tak źle — stwierdził, przyciągając mnie do siebie. Wydęłam dolną wargę. — Nie patrz tak na mnie.

Odwróciłam się twarzą do niego, przybierając minę smutnego pieska. Chłopak wywrócił oczami, po czym odwrócił wzrok.

— Charlie — jęknęłam, przeciągając jego imię. — Popatrz na mnie.

— Nie, bo tak na mnie patrzysz.

Przesunęłam się, by być tuż naprzeciwko jego twarzy i z uśmiechem obserwowałam, jak jego spojrzenie powoli wraca do mnie.

— Kurczę — mruknął pod nosem.

Delikatnie pokazałam mu język. I dopiero wtedy uświadomiłam sobie, jak blisko siebie jesteśmy. Wszelkie uczucia z poprzedniej nocy do mnie wróciły, przez co stałam się bardzo świadoma tego, co właśnie miało miejsce. Czułam się, jakby przez moje ciało przepływały wstrząsy elektryczne, które ani na moment nie zwalniały.

W pokoju panowała cisza, którą przerywały tylko nasze ciche oddechy. Moja dłoń uniosła się wbrew mojej woli i odgarnęła kosmyki włosów z jego twarzy, a palce się w nie zaplątały. Siedziałam z kolanami opartymi po jego bokach. Czubki naszych nosów się stykały, a jego ciepły oddech owiewał moją twarz.

Delikatnie się przekręciłam, a nasze usta już niemalże się zetknęły, kiedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Westchnęłam i ułożyłam na jego ramieniu. Brunet mnie podniósł, ostrożnie przesuwając w bok, by mógł otworzyć. Z westchnięciem oparłam się o zagłówek. Już prawie się pocałowaliśmy. Głupie drzwi.

— SKYLAR! — krzyknęła Madi, wpadając do pomieszczenia. Przeniosłam na nią wzrok. — Jezu. Co weszło ci w tyłek?

Pisnęłam i zaczęłam ją gonić po całym mieszkaniu. Dziewczyna krzyczała, uciekając przede mną, bo nie miała pojęcia, co się działo. Zatrzymałyśmy się dopiero po obu stronach wyspy kuchennej.

— Dlaczego mnie gonisz? — spytała i oparła dłonie o blat.

— Prawie się pocałowaliśmy — syknęłam. — W końcu!

— Chwila, chwila, chwila. Podoba ci się? I mi nie powiedziałaś?

Zacisnęłam wargi.

— Skarbie, sama dopiero to odkryłam.

Dziewczyna wyrzuciła ręce w powietrze i szybko podbiegła, przyciągając mnie do uścisku, przez który obie upadłyśmy na podłogę.

— Tak się cieszę, Sky! — zawołała, nadal mnie nie puszczając. Zaśmiałam się.

— Dziękuję! Ale chciałabym być w stanie odwzajemnić te uczucia.

Madison uśmiechnęła się i pokazała mi kciuki w górę.

— Co wy...? Wiesz co, nawet nie będę pytać — wymamrotał Charlie, gdy zastał nas na posadce.

— Podnieś — powiedziałam głosem bobasa, wyciągając ręce w górę.

Chłopak ujął moje dłonie i dosłownie mnie podniósł. Zachichotałam, kręcąc głową, a on wrócił do swojego pokoju.

— Sky, co zrobisz? Został nam tylko tydzień, zanim skończymy nagrania — przypomniała mi, na co jęknęłam.

— Proszę, nie przypominaj mi. Wszystko się wydarzy, kiedy nadejdzie na to czas.

— Przestań tak filozofować. Mój piętnastoletni umysł nie jest w stanie tego znieść.

Zaczęła masować swoje skronie, a ja parsknęłam śmiechem i pomogłam jej wstać z podłogi. Złapałyśmy się pod ramię, następnie wychodząc przez drzwi.

— PA, CHARLIE! — krzyknęłam, zanim opuściłyśmy mieszkanie.

Madi zachichotała i wtedy znalazłyśmy się na ulicy. Na całe szczęście postanowił nie zdejmować mi legginsów, więc teraz miałam na sobie jego ogromną koszulę, legginsy i buty sportowe.

— O której musisz być na planie?

— Dopiero o czternastej.

— Fajnie. Odwiedzę cię. Ja mam nagrania dopiero jutro. — Obie się zaśmiałyśmy, spacerując po ulicach Vancouver. — Wiesz, będę za tobą tęskniła, gdy to wszystko już się skończy.

Dziewczyna wydęła wargi.

— Przestań! — zawołała dramatycznie, a ja zachichotałam, gdy wyrwała rękę z uścisku. — Zajrzę tam.

Wskazała na jeden ze sklepów vintage, które właśnie mijałyśmy, więc kiwnęłam głową i pokazałam jej kciuki w górę.

— Okej. Ja pójdę do IGA. Potrzebuję jedzenia.

Rozdzieliłyśmy się, a ja podeszłam do świateł, naciskając guzik i czekając, aż pojawi się niewielki symbol przechodnia. Kiedy już go zauważyłam, wyszłam na drogę. I właśnie wtedy to usłyszałam. Pisk, który niemalże mnie ogłuszył. A następnie krzyki. I coś bardzo mocno i szybko we mnie uderzyło. Wtedy ogarnęła mnie ciemność.

HIDE AWAY ━ CHARLIE GILLESPIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz