cinq

1.2K 68 21
                                    


                — Nie tak prędko, Madi — odezwał się Charlie, podchodząc do nas i łapiąc mnie za nadgarstek. Owinął ramiona wokół mojej talii, przyciągając blisko siebie. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech przez naszą bliskość. — Zabieram Skylar ze sobą. I wychodzimy.

Chwila, co? Wychodzimy gdzieś?

— Jak to? — spytała Madi z uniesioną brwią.

— Zabieram ją na obiad — ogłosił, przez co zakrztusiłam się powietrzem. Poklepał mnie po plecach, bym ponownie mogła złapać oddech. — Więc jeśli nie masz nic przeciwko, to już pójdziemy.

Po tych słowach zaczął mnie odciągać. Pomachałam jeszcze Madi i Carolynn. Owen i Jer posłali mi porozumiewawcze spojrzenia. Ponownie odzyskałam podłoże pod stopami i dogoniłam Charliego.

— Czyli zabierasz mnie na obiad? — zapytałam uśmiechnięta. Kiwnął głową wyraźnie z siebie zadowolony.

— Tak. Przeszkadza ci to? — Stanął w miejscu, patrząc na mnie z ramionami skrzyżowanymi na klatce piersiowej oraz uśmiechem na twarzy. Zarumieniłam się i spróbowałam zakryć moje zaskoczenie.

— Um... Nie. — Odchrząknęłam i zaczęłam iść w stronę parkingu. Chłopak mnie dogonił i się uśmiechnął, wsuwając dłonie do kieszeni. — Okej, nie ciesz się tak.

Szturchnęłam go łokciem w żebra, a on parsknął śmiechem i objął mnie ramieniem, przyciągając bliżej siebie. Niemalże zamarłam przez ten nagły kontakt i musiałam zmusić moje nogi, by się poruszały. Wskoczyliśmy do samochodu — ja na miejscu pasażera, a on kierowcy. Charlie włączył radio, więc siedzieliśmy w komfortowej ciszy. Widziałam, jak się uśmiecha, stukając palcami o kierownicę. Wyglądałam przez okno z uśmiechem na ustach, dopóki nie złapał mnie za rękę. W tamtej chwili zabrało mi tchu w piersiach, a on szybko odsunął dłoń.

— Wybacz — wymamrotał, ponownie łapiąc oburącz za kierownicę.

Ujęłam jego prawą rękę i splotłam nasze palce, opierając je na mojej nodze. Uśmiechnęłam się radośnie. Może Madi i Jadah mają rację. Może faktycznie mi się po— NIE! Niemal od razu odepchnęłam od siebie te myśli i skupiłam uwagę na drodze.

— Gdzie mnie zabierasz? — zagaiłam.

— Nie jedziemy na obiad — odparł jedynie. Co?! Żadnego obiadu?

— Chwila, czyli skoro się nie spotykamy, to co będziemy robić?

— Hej! Nadal się spotykamy, ale nie na obiad.

Rozczarowana zaakceptowałam jego odpowiedź głównie przez to, że nie chciało mi się już wracać na plan. Jechaliśmy jeszcze przez jakieś dziesięć minut, zanim stanęliśmy na parkingu. Chwila...

— Dlaczego jesteśmy przy wiszącym moście Capilano? — spytałam, wysiadając z pojazdu.

— Niespodzianka! — Wyrzucił ramiona w powietrze. Zszokowana otworzyłam buzię, nie będąc w stanie nic powiedzieć. Chłopak wywrócił oczami i złapał mnie za rękę, prowadząc w stronę wejścia. Podeszliśmy do budki. — Cześć, poproszę dwa bilety.

Kobieta za ladą przybiła nam pieczątki na rękach, a ja już wyciągałam swój portfel, ale Charlie mnie ubiegł i zapłacił za nas oboje.

— Charlie! — zawołałam, gdy zaczęliśmy odchodzić. — Nie musiałeś tego robić.

— Wiem. Ale chciałem. — Uśmiechnęłam się szeroko, a on pociągnął mnie wgłąb parku, dopóki w końcu nie dotarliśmy do mostu. I wtedy zaczęłam się cała trząść. — No dalej, Sky. Będzie fajnie. Obiecuję. Jestem tuż obok ciebie.

Uniósł w powietrze nasze splecione dłonie, a ja roztrzęsiona pokręciłam głową i pozwoliłam mu pociągnąć się na most. Zamknęłam oczy, biorąc głęboki oddech. Powoli zaczęliśmy iść do przodu i dopiero wtedy otworzyłam jedno oko. Popełniłam ten błąd spojrzenia w dół, z trudem łapiąc powietrze. Okej, nie patrz w dół.

— No dalej, Sky — namawiał mnie Charlie. Zrobiłam jeszcze kilka kroków, nie puszczając jego ręki. Okej, nie jest aż tak źle. Dam radę. Dam radę. Most się zachybotał. NIE, NIE DAM RADY!

— Charlie! — pisnęłam, obejmując go ramionami i wciskając twarz w jego klatkę piersiową. Zaśmiał się, mocno mnie do siebie przytulając, a most powoli przestał się ruszać. Nagle jego telefon zadzwonił.

— Hej, Mads! — przywitał się, a ja podniosłam głowę. — Jak się masz?

— Dobrze. — Usłyszałam jej głos. Pewnie rozmawiali na FaceTime. — Gdzie jesteście?

Brunet mnie puścił i odsunął się o kilka kroków, więc musiałam stać sama.

— Jesteśmy na wiszącym moście Capilano — ogłosił z szerokim uśmiechem, pokazując mnie dziewczynie.

— Hej, Madi! — odezwałam się roztrzęsiona, a ona zaśmiała się z mojej reakcji. Most znowu zaczął się trząść, przez co pisnęłam.

— Okej, już idę. — Charlie ponownie pojawił się u mojego boku.

— No cóż, urządzam nocowanie dla całej obsady w moim domu. Wpadniecie?

— Jasne.

Madison jeszcze nam pomachała i się rozłączyła, a ja niepewnie odetchnęłam.

— Okej, chodźmy już. — Zaśmiał się brunet. Zrobiliśmy sobie kilka zdjęć, po czym wróciliśmy do samochodu, by móc pojechać na spotkanie. — Dobrze się bawiłaś?

Kiwnęłam głową.

— O dziwo tak — przyznałam, a on się zaśmiał i oparł rękę na moim udzie, gdy prowadził.

Uśmiechnęłam się zadowolona. Chyba Madi i Jadah jednak mają rację...

HIDE AWAY ━ CHARLIE GILLESPIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz