Dzieci

955 25 5
                                    

*- zapomniałam że wartałoby któremuś zmienić nazwisko : p
------------------------------------

Daichi

Zaczynałem się już niepokoić gdy nagle otworzyły się drzwi frontowe domu.

- Jestem! Wybacz skarbie ale zajęło to więcej niż myślałem! - wstałem z kanapy i podszedłem do kuchni odgrzać obiad dla Sugi. Koshi po chwili znalazł się tuż za mną i przytulił.

- Jesteś strasznie zimny. - wymruczałem chwytając jego dłonie.

- Mała miała cienką kurtkę. - wyjaśnił. Obruciłem się i pocałowałem go w usta.

- Idź się ogrzać pod prysznicem a potem mi wszystko opowiesz. - mój karmelek zgodził się na to odrazu i jeszcze raz połączył nasze usta po czym uciekł do łazienki. Kiedyś te dzieci go wykończą. Nie był to pierwszy raz gdy wracał później ponieważ coś się działo u niego w szkole, często też przynosił pracę do domu, i to nie w formie prac zadanych maluchom. Bezwiednie spojrzałem na lodówkę i się uśmiechnąłem, rysunki jego w większości już starych uczniów pokrywały większą jej powierzchnię. Na wielu z nich pojawiałem się też ja, dziwnie dobrze oddany jak na to że nie przychodziłem do podstawówki często. Alarm kuchenki odciądnął mnie od tych myśli, odcedziłem makaron i nałożyłem na niego dodatki. Zawsze starałem się aby dania po dłuższym dniu Koshiego były lepsze ale tym razem zeszło go więcej niż zakładałem.

- Mmmm, co tak pięknie pachnie? - chłopak pojawił się w idealnym momencie przy stole. Podałem mu talerz a sam oparłem się o blat kuchenny. - Pyszne! - powiedział z pełnymi ustami, byłem pewien że gdyby dostał sam ryż zareagowałby tak samo. Zaśmiałem się cicho z niego. Gdy tylko Suga zaspokoił w jakimkolwiek stopniu głód zaczął opowiadać o całym dniu z dzieciakami. - Jeszcze raz wybacz że przyszedłem tak późno. Rodzice Teire nie pojawili się odrazu a mała boi się Hogo który akurat zajmował się świetlicą, mówi że przypomina jej King konga. - mój ukochany zaśmiał się na samo wspomnienie słów małej. - Zostałem z nią ale nadal nikt nie przyjeżdżał aż jej rodzice zadzwonili że mieli jakiś nagły wypadek i nie wiedzą o ktorej będą w stanie odebrać małą. Teire zaczęła płakać bojąc się że chcą ją zostawić, wiesz jaką jest przylepką. - nie wiedziałem o którym dziecku tym razem mówi więc przytaknąłem, nie chciałem poraz kolejny słuchać charakterystyki każdego z jego podopiecznych. - Wtedy zaczeliśmy robić to. - Koshi podwinął nogawkę spodni ignorując to że był w połowie sporzywania posiłku i pokazał mi motylka i jeszcze kilka kolorowych zwierzątek narysowanych wokoło jego kostki. Nie mogłem uwierzyć że pod prysznicem starał się nie zniszczyć dzieła dziewczynki i powstało tylko kilka rozmazań. - Małą to odrazu rozweseliło, z jakiegoś powodu nie chce rysować na kartkach ale skóra to co innego. Może będzie z niej tatuatorka. - zaśmiał się i kontynułował jedzenie przerywane historią, a raczej na odwrót. - Jak już wspomniałem zrobiło się potem dość zimno więc narzuciłem na nią swoją kurtkę, nie mogłem patrzeć jak rozciera rączki. Bardzo bawiło ją to jak moje ubrania są duże w stosunku do jej. Nie długo potem pojawili się jej rodzice. - chłopak skończył w końcu swoją historię gdy ja już zmywałem.

- Nie możesz zawsze brać wszystkiego na siebie, wiesz że są tam inni pracownicy. - Suga nadął policzki w typowym dla siebie geście.

- Ale ona się bała iść do świetlicy a już i tak z nią byłem. - próbował mnie przekonać. Wytarłem ręce i wyciągnąłem je aby podszedł.

- Skarbie, wiesz że nie mówię tylko o tej sytuacji. - westchnąłem gładząc włosy mojego ukochanego. - Wiem jak bardzo zależy ci na tych dzieciach. - to idealny moment, zrób to! - Koshi. - odsunąłem go lekko. Chłopak patrzył na mnie zdziwiony. - Myślałem nad tym dużo wiec nie jest to decyzja pod wpływem impulsu.

- Tak? - spytał z wyczuwalnym napięciem w głosie.

- Spokojnie to nic złego. - pogładziłem go po policzku. - Myślałem o adopcji. - przez twarz Sugi przebiegło kilka emocji naraz ale ostatecznie pozostała czysta radość.

- Naprawdę tego chcesz?! - karmelek skoczył na mnie i gdyby nie zlew upadłbym razem z nim.

- Tak. - nie było to tak że moim bodźcem do rozmyślań o tym nie było jak bardzo Koshi kocha dzieci, nawet jako nastolatek matkował całej drużynie siatkarskiej, i że jak nadaje się do tego. Z czasem myśl o możliwości posiadania dziecka, tym razem nie prawie w tym samym wieku, zaczęła rozgrzewać moje serce. - Sprawdzałem jak wyglądają procedury, to że jesteśmy małżeństwem pomaga, niestety - nie byłem pewien jak to ubrać w słowa.

- To że gejowskim już nie? - szare oczy zesmutniały na chwilę jednak po chwili pojawił się w nich znajomy mi dobrze żar, teraz jakby nawet trzymali dzieci w ukryciu znalazłby je nie bojąc się zostawić za sobą trupów.

- Ale nie skreśla nas to. - odgarnąłem kilka kosmyków które spadły mu na twarz. - A jak cię poznają zrozumieją że żadne dziecko nie mogłoby mieć lepszego ojca. - Suga pocałował mnie długo.

- Ojców Sawamura.

***

- Dzień dobry. - kobieta uśmiechała się ciepło od kiedy przekroczyliśmy próg jej gabinetu. - Proszę usiąść. - wskazała krzesła na przeciwko siebie a my zrobiliśmy o co poprosiła. - Nazywam się Kaketsu i dzisiaj porozmawiam z wami o waszych możliwościach, chęciach i co jesteśmy w stanie zrobić.

- Nazywam się Sugawara Koshi - głos mojego chłopaka był idealnie uprzejmy i miły. - a to mój mąż Daichi Sawamura.*

- Miło Panią poznać. - dodałem. Kobieta zapisała coś w notesie.

- Proszę się tym nie martwić. - zaśmiała się lekko. - Mam słabą pamięć więc muszę sobie zapisywać nawet imiona. - nieco to mnie uspokoiło i z tego co czułem po mocy uścisku dłoni Sugi jego też. - Więc, dlaczego chcą Panowie adotować dziecko? - pogładziłem kciukiem dłoń ukochanego czując jak sam fakt zadawania pytań go stresuje.

- Jesteśmy na to gotowi, sporo o tym rozmawialiśmy i oboje czujemy że to dobry moment. Suga - szybko się poprawiłem. - Sugawara od zawsze był rodzicem. - uśmiechnąłem się. - Wiem że brzmi to dziwnie ale on zawsze opiekował się najbliższymi jak tylko mógł nie przejmując się ile tych osób było. Ktokolwiek go potrzebował był przy nim. - spojrzałem na mojego karmelka, rumienił się nieco. - Teraz ja też jestem gotowy na bycie rodzicem. Gdybyśmy mogli sami je zrobić mielibyśmy już pewnie gromadkę. - za żartowałem na koniec, gdzieś przeczytałem że to dobry pomysł.

- Rozumiem. - uśmiech kobiety pozostał bez zmian gdy coś zapisywała. - Mają Panowie list polecajacy? - spojrzałem na Koshiego.

- Tak jakby. - powiedział sięgając do torby. - Poprosiliśmy naszych przyjaciół aby ktoś go napisał i - chłopak położył na stole kilka kolorowych, wypchanych po brzegi, teczek. - wszyscy to zrobili prosząc jeszcze kilka innych osób o dołączenie. - kobieta spojrzała zdziwiona na stosik i zaśmiała się.

- Widzę że będę miała na dzisiaj niezłą lekturę. Rozumiem że mają Panowie wielu przyjaciół? - kobieta otworzyła pierwszą teczkę z brzegu.

- Sporo. - przyznałem czując się źle dając tyle pracy nieznajomej.

- A mogą mi Panowie wyjaśnić jak byli rodzicami dziesięciu osób?

------------------------------------
Wyjaśnię karmelka bo brzmi dziwnie ale ma sens! Więc... Suga to jak sugar a sugar to cukier a roztopiony cukier to karmel (bardzo potrzebowałam wtedy jakiegoś pet name (i bardzo nie umiem takowych wymyślać))
Pomysł jest inspiracją z filmu (że motyw adopcji)
I po tych cięższych shocikach czas na coś lżejszego nie ; ) (nie to że w planach mam zamiar Sugę podręczyć :))
Mam nadzieję że się wam podobało i możecie pisać czy chcecie kontynuację tego ^^
Paaaa : *

One shoty z Haikyuu!!! : D Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz