Rozdział 33

1.2K 103 32
                                    

Tekst - Kurama
Tekst - Myśli
Tekst - Normalna rozmowa

Naruto pov

-Ale co ja mam z tym zrobić w takim razie?!- Krzyknąłem. Ręka zaczęła mi się trząść i nie przyjemnie mnie mrowić. Może ta trucizna była jednak mocniejsza niż myślałem?
-Cóż...- Hatake się zamyślił.- Będziemy musieli wrócić do Konohy.- Wzruszył ramionami. Co? Dobra. Widzę, że Kakashi wziął to na poważnie.. Ta misja nie może się tak skończyć. Jak teraz wrócimy to hokage przez rok nam nie da następnej takiej misji!
-Przykro mi, panie Tazuna.- Odwrócił się. Starzec westchnął.
-Rozumiem, troszczy się pan o swoich podopiecznych...- Przetarł dłonią twarz. Dobra to... Poudawajmy tym razem bohatera.
-Nie!- Krzyknąłem. Wszyscy spojrzeli na mnie. Chwyciłem mocniej kunai, który nadal trzymałem w ręce.- To nic poważnego, zobacz Kakashi!- Skarciłem się w duchu za taki głupi pomysł. Szybkim ruchem wbiłem sobie kunai w poszkodowaną dłoń. Banshee omdlała i przewróciła się na Uchihe, który złapał ją na pół sekundy i zaraz ją puścił. Ona się nie nadaje na shinobi... Do dziewczyny leżącej na ziemi podszedł Tazuna. Sasuke zaś stał nie wzruszony. Ten widzę przyzwyczajony.

-Widzisz Kakashi? Nie ma potrzeby wracania do Konohy!- Uśmiechnąłem się. Przejechałem kunai'em w dół rany. Ręka zaczęła dość mocno krwawić, jednak pomogło to Kuramie w uleczeniu mojej dłoni i pozbyciu się trucizny z mojego ciała. Hatake wyglądał, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć jednak się powstrzymał. Wyjął z kieszeni bandaż.

-Pokaż tę rękę.- Westchnął. Wyjąłem broń z dłoni, i wytarłem krew o koszulkę. Kolejna do śmieci.. Wsunąłem ją potem do kabury. Hatake obejrzał moją dłoń ze wszystkich stron i wytarł część krwi. Potem zabandażował mi ją dość starannie.
-I co? Wszystko dobrze z tą ręką. Ja sobie poradzę w życiu..- Uśmiechnąłem się pod nosem. Kakashi przewrócił oczami, ale lekko się zaśmiał.
Tazuna ocucił banshee. Ona od razu rzuciła się na mnie z łapami.
Próbowała mnie trafić, jednak robiąc to na ślepo nie za dobrze jej to szło. Wyminąłem pare jej nie udanych ataków, po czym złapałem ją za nadgarstek kiedy jej ręka niebezpiecznie zbliżyła się do mojej twarzy.
Pociągnąłem go przed swoją klatką piersiową. Pchnąłem ją do przodu i złapałem za obie ręce żeby nie zaryła twarzą w ziemie. Zamarła nie spodziewając się pewnie że będę próbował się bronić. A tym bardziej że mi się to uda.
Taa... Najlepiej dogadująca się ze sobą drużyna na świecie.

Mrowienie na dłoni ustąpiło, co oznaczało że Kurama pozbył się trucizny z mojego organizmu. Zerknąłem na resztę mojej drużyny i Tazune. Sasuke patrzył na nas zażenowany a starzec szeptał coś Hatake na ucho. Udało mi się jednak usłyszeć co.

-T-to normalne?- Spytał z lekkim zawahaniem w głosie. Oboje mężczyźni spojrzeli jak PRAWIE skręcam banshee nadgarstek. Kakashi zmarszczył brwi.

-Naruto, zostaw ją!- Powiedział ostrym tonem i nas rozdzielił.
Zacisnąłem pięści.

Czy to nie dziwne, że kiedy ona EWIDENTNIE chce mnie skrzywdzić i mnie atakuje to Hatake to nie obchodzi, a jak ja się normalnie bronię to od razu musi się wtrącać? I to on niby zawsze chce żeby wszyscy się szanowali w drużynie, a sam na pewno faworyzuje tamtą dwójkę.

-Możemy już iść dalej..?- Mruknąłem. Przeszedłem obok nich rzucając tylko szarowłosemu podirytowane spojrzenie.
Ha! Teraz to ja będę szedł na przodzie. Oni także poczłapali za mną.

Po chwili dołączył do mnie Sasuke. Zrównał ze mną kroku i szedł obok mnie w ciszy. Pasowało mi to. Jednak tą piękną chwile musiał przerwać, odzywając się.

-Jak twoja ręka?- Mruknął patrząc na moją zabandażowaną dłoń.
-Wow. Pana Uchihe obchodzi coś więcej niż jego własny czubek nosa!- Zaśmiałem się. On tylko odburknął coś w odpowiedzi odwracając wzrok. Chociaż może jego obecność nie jest taka zła. Przynajmniej on jest lepszy niż banshee.
Ciekawe skąd ten demon z mgły wziął tą truciznę... A mogłem się go spytać.

-To jak..?
-Jest dobrze. Nie umarłem, co nie?- Podniosłem dłoń na poziom oczu.
-No niby nie...
-A co, martwisz się o mnie?
-C-Co? Oczywiście że nie! Co ty sobie myślisz, dobe?! Chciałem się tylko upewnić, że nie jesteś bezużyteczny z tą ręką!- Krzyknął. Ja znów się zaśmiałem. Nie odzywaliśmy się już przez resztę drogi.

Time skip No jutsu!

Weszliśmy na jakąś polane. Kakashi zarządził postój, bo nasz klient i banshee się zmęczyli. Rozejrzałem się po polanie. Coś było nie tak. Wyczułem chakre dwóch osób.
Nagle zobaczyłem, że coś leci w naszą stronę z zawrotną prędkością.

-Padnij!- Krzyknąłem w tym samym momencie co Hatake. Padł na ziemie ciągnąc za sobą Tazune. Ja zrobiłem to samo, tylko ciągnąc za sobą Uchihe. Nie wysilałem się na ratowanie banshee, jednak Sasuke i o niej pomyślał.
Całą piątką padliśmy na glebę, a nad naszymi głowami przeleciał wielki miecz który wbił się w drzewo za nami. Na nim pojawiła się jakaś wysoka, kucająca postać. Wszyscy szybko wstaliśmy i ustawiliśmy się przed napastnikiem. On zaczął się śmiać. Dolną część twarzy miał obwiązane bandażem, na głowie miał ochraniacz z kirigakure.

-Proszę proszę, kogo my tu mamy? Kopiujący ninja z konohy, Hatake Kakashi!
-Zabuza Momochi... Demon ukrytej mgły.- Kakashi spojrzał na niego groźnie, i podwinął opaskę ukazując sharingana.

Szykuje się walka...

Uchihe zamurowało. Nie wiedział o sharinganie naszego UKOCHANEGO sensei'a?

Ten Zabuza stanął prosto, omal nie przywalając głową o gałąź drzewa.
Hatake pokazał nam ruchem ręki abyśmy się cofnęli. Wszyscy to zrobiliśmy.
Momochi zeskoczył z miecza po czym wyjął go z drzewa.

-Tego też skądś znam...
-Tak, znasz. To Zabuza Momochi, demon ukrytej mgły.
-Dużo tych „demonów"... Poza tym, tego już zdążyłem się dowiedzieć po tym co powiedział Hatake.- Odfuknąłem w myślach.
-Ten schowany na drzewie to jego jakiś pomocnik. Jest z nim. Czuje to w jego chakrze. Chociaż nie wyglada jakby chciał mu pomóc.- Powiedział kompletnie ignorując moją wcześniejszą wypowiedź.

Kakashi i Zabuza przygotowywali się do walki. Ja, Sasuke i Sakura ustawiliśmy się na około zdezorientowanego Tazuny.

Rozpoczęła się walka miedzy moim sensei'em, a jakimś typem z mgły.

————————————————-
•946 słów

Wiem że ten rozdział jest do dupy, i do tego pisanie go zajęło mi miesiąc ale jakoś nie umiałam się za to zabrać.

„Czy mam inny wybór?"  DISCONNECTEDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz