Rozdział 31

1.1K 96 16
                                    

Tekst- Myśli
Tekst- Kurama
Tekst- Normalna rozmowa

Naruto pov

Gdy dotarłem do domu od razu zacząłem się pakować. Zamiast jednak upychać rzeczy do plecaka, zacząłem pieczętować różne przedmioty w różnych zwojach.

Spakowałem pare sztuk mojego kombinezonu. Nie będę przecież cały czas chodził w tym samym. Do następnego zwoju zapieczętowałem bronię.
Kunai'e, shurikeny, i dwa duże składane shurikeny. Kiedyś je gdzieś znalazłem, ale jeszcze nie miałem okazji ich wypróbować oprócz paru rzutów. Może się przydadzą. Również pare sztuk wybuchowych notek, i nici którymi mógł bym je przywiązać do kunaii. Taki trik..
Spakowałem pare ekspresowych kubków ramen. Wygrzebałem również spod łóżka pare zwoi z różnymi technikami, żebym się tam nie nudził. Jeszcze śpiwór, jakby przyszło nam spać w jakimś lesie.
I to w sumie tyle bo nie mam więcej rzeczy.
Każde z przedmiotów zapieczętowałem w innym zwoju, aby później wszystko zapieczętować w jednym większym. Szło mi to szybko, ponieważ klan Uzumaki słynął z pieczęci i pieczętowania, więc nauka przyszła mi szybko. Nie wiedziałem zbytnio co z nim zrobić, więc przewiesiłem go sobie przez ramiona jak torbę.
Niby to pieczętowanie nie było potrzebne bo wszystkie rzeczy które spakowałem na spokojnie by się w plecaku zmieściły, jednak zawsze jest to jakieś dodatkowe obciążenie. A taki zwój waży prawie tyle co nic.

Spojrzałem na zegar. Minęło nie całe dwadzieścia pięć minut. Mam jeszcze dużo czasu, ale postanowiłem już wyjść. Będę pewnie sterczał pod tą bramą jak skończony idiota i Kakashi się jeszcze spóźni, ale co mi szkodzi? Zaczerpnięcie świeżego powietrza i tak wydawało mi się ciekawszą opcją niż kiszenie się w domu przez ten czas.

Szedłem wolnym krokiem po dachach. Obserwowałem dzieci biegające po ulicach śmiejąc się, rodziców patrzących na nie i również śmiejących się. Ile bym dał... Ehh.. To nie czas na użalanie się.

Po około piętnastu minutach byłem pod bramą. Ten starzec już tam był. Nadal pił alkohol, i walił nim jeszcze bardziej niż godzinę temu jeśli to w ogóle możliwe. Nie zamierzałem więc do niego podchodzić. Izumo i Kotetsu, strażnicy bramy spali. Jak zwykle.

Omijając tego Tazune szerokim łukiem oparłem się o mur który otaczał wioskę i wbiłem wzrok w ziemie. On zaczął mi się przyglądać. Studiował mnie wzrokiem, od stóp do głów.
Czuje się jak by był jakimś pedofilem a ja jego nową ofiarą..
Próbowałem ignorować jego wzrok, ale można powiedzieć że jestem wyczulony na takie rzeczy. Spojrzałem na niego chłodno. Ten odrazu spuścił wzrok bez żadnego słowa.

Teraz wystarczy czekać na moją drużynę..
Banshee pewnie weźmie pełno nie potrzebnych rzeczy które będą ją tylko obciążać, Kakashi sobie poradzi i Uchiha pewnie też. Przynajmniej mam taką nadzieje. No, i że JA nie umrę. Oni niech sobie robią co chcą. Przynajmniej było by ciekawie...

Dziesięć minut nic nie robienia później na nasze ustalone miejsce spotkania zawitał Uchiha. Bez słowa stanął obok mnie, od razu zaczynając lustrować mnie wzrokiem. Kolejny...
Już otworzył usta żeby coś powiedzieć, ale wtedy podbiegła do nas Haruno ze swoim „Sasuke-kun!"
Współczuje jej rodzicom...
Po (dosłownym) rzuceniu się na Uchihe, skierowała swój wzrok na mnie.

-Naruto idioto! Gdzie masz swoje rzeczy?!- Krzyknęła.
-W zwoju.- Wskazałem palcem na przedmiot znajdujący się na moich plecach. Oboje spojrzeli na mnie jak na szaleńca. Naprawdę? Pieczętowanie nie jest takie trudne, dało by się tego nauczyć nawet pięciolatka.

-No co?
-Nie wierze że umiesz pieczętować!- Wykrzyknęła banshee odklejając się od Uchihy. Wzruszyłem tylko ramionami. Jak nie chcą wierzyć to nie. Teraz czekamy na Kakashiego..

Time skip No jutsu~

30 minut spóźnienia, również pojawił się Hatake. Jak na niego to mało.. Ruszyliśmy w stronę kraju fal.

Sakura wydawała się zaciekawiona naszym klientem, i co chwila próbowała go zagadywać. Uchiha nie miał nawet chwili oddechu bo banshee próbowała rozmawiać także z nim, przy okazji wisząc mu na ramieniu i dosłownie całą masę ciała utrzymując na nim.
Kakashi szedł na przodzie naszej wycieczki czytając swoje icha icha paradise. Ja szedłem na szarym końcu ze spuszczoną głową i obserwowałem las kątem oka. Byłem w tym konkretnym miejscu lasu już pare razy, ale nigdy nie widziałem co jest dalej. Teraz jest szansa żeby dobrze obeznać się w terenie. Obserwowałem uważnie wszystko naokoło, chociaż wyglądało to tak jakbym ciągle zmieniał punkt mojego zainteresowania bo latałem wzrokiem tam i z powrotem.

Jakby nie patrzeć to ten las jest piękny. Pomijając to, że w każdej chwili z kałuży czy z krzaków może ktoś wyskoczyć i nas zabić. Chociaż to mój najmniejszy problem w tym momencie. Uruchamiając swoje zdolności sensoryczne próbowałem wyczuć zwierzęta oraz chakry osób, które nie należały do naszej grupy. Nie wyczułem żadnych wrogich chakr ale nadal byłem czujny.

Co jakiś czas czułem jak Sasuke na mnie zerka, jednak nie obchodziło mnie to. Niech się patrzy. Nie podniosłem na niego wzroku i go ignorowałem. Przynajmniej starałem się to robić.
W pewnym momencie usłyszałem pisk Haruno. Podniosłem szybko wzrok bo myślałem że coś jej się stało, chociaż nikt nie dał by rady nas teraz zaatakować.
Jak się okazało, Uchiha ją po prostu dość mocno zepchnął ze swojego ramienia przez co ona wpadła w błoto.
-Idioci. Myślałem że coś się stało a ci takie coś...
Emo się jednak tym nie przejął i podszedł do mnie. Kakashi bez słowa pomógł Haruno wstać, a Tazuna przypatrywał się temu z boku.

Kiedy po pięciu minutach Haruno wstała i w miarę ogarnęła błoto którym się ubrudziła ruszyliśmy dalej.

Kakashi rozmawiał z Tazuną, za nimi szła banshee ze spuszczoną głową a nadal na końcu ja i Sasuke.
Żaden z nas się nie odzywał więc szliśmy w ciszy.
-To chyba logiczne, że jak nikt nic nie mówi to jest cicho.- Warknął Kurama. Parsknąłem śmiechem na jego uwagę przez co Uchiha spojrzał się na mnie dziwnie.
-Z czego się śmiejesz?- Spytał. Emm, i co teraz..
-Z ciebie.- Powiedziałem pierwsze co wpadło mi do głowy. Chyba się nie obrazisz?
-Tch..- Odfuknął i odwrócił wzrok. Nic więcej jednak nie zrobił. Myślałem że sobie pójdzie, no kurde..
Więc będę musiał z nim wytrzymać. Nawet jeżeli nic nie robił, sama jego obecność mnie.. No nie denerwowała, ale nie chciałem żeby tu był.
Założyłem ręce za kark, ale zaraz szybko je zdjąłem bo przez zwój była to dość niewygoda pozycja. Zacząłem się więc znów rozglądać.

Sakura dołączyła do rozmowy Hatake i Tazuny. Nie obchodziło mnie zbytnio o czym rozmawiali, więc zacząłem wypalać wzrokiem dziurę w Tazunie(jakkolwiek to nie brzmi) który akurat był przede mną. Ich nie obchodziło jednak że tu jesteśmy. Pewnie gdybyśmy zniknęli to by nawet nie zauważyli. Uchiha ciągle zerkał na mnie, po czym szybko odwracał wzrok. To również starałem się ignorować, ale Sasuke był mniej niż pół metra obok mnie. I to, że się na mnie patrzył, i nasza odległość między sobą mnie denerwowało.

-Chcesz czegoś?- Spytałem nerwowo, wgapiając się w niego. On kiedy zdał sobie sprawę że też się na niego patrzę odrazu spuścił wzrok.
-...Nie...- Odburknął. Westchnąłem głośno.

—————————————————
•1113 słów•

Znowu przepraszam że długo nie było rozdziałów!

„Czy mam inny wybór?"  DISCONNECTEDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz