Rozdzial 36

684 75 19
                                    

Time skip

Szliśmy już jakiś czas. Kurama co chwile instruował mnie gdzie się znajdujemy. Nie wiem skąd lis który od.. Nawet nie wiem ilu lat siedzi zamknięty w jinchuriki'ch ma taką wiedzę jednak nie zagłębiałem się w to za bardzo.
Coraz bardziej zbliżaliśmy się do morza które musieliśmy przekroczyć żeby dostać się do kraju fal. Tępo naszej wędrówki było dość wolne, chociaż mogliśmy po prostu biec po drzewach. Jednak ze względu na Tazune który nie był ninja i miał dość słabą kondycję nasza podróż opóźniała się.

W pewnym momencie kiedy byliśmy już blisko wyjścia z lasu,
(Źródło- Od Kuramy, No bo skąd?)
Hatake zarządził postój. Już chyba czwarty.

-Dobrze, możecie iść odpocząć. Ja się troszkę rozejrzę..- Powiedział i klasnął w dłonie. Sasuke próbował po cichu usiąść pod jednym z drzew, jednak niezbyt mu się to udało. Uchiha był więc zmuszony do „odpoczynku" z Haruno na kolanach. Tazuna usiadł ociężale obok nich. Ja nadal stałem w miejscu i wgapiałem się w Hatake. Kakashi wyjął (myśle że już wszystkim znaną) książkę i chciał odejść w swoją stronę, jednak spojrzał na mnie pytająco, lekko zirytowany.
-Ne~ Naruto, nie chcesz odpocząć z drużyną..?- Spytał.
-A coo sensei czytaa?- Przeciągnąłem samogłoski udając zainteresowanie. Hatake stanął osłupiały.
-Ehehe...- Zaśmiał się nerwowo.- Wiesz, Naruto, to nie jest książka przeznaczona dla dzieci..- Podrapał się po policzku.
-W takim razie nie powinien pan jej czytać przy dzieciach.- Mimowolnie spojrzałem w stronę Haruno i Uchihy, którzy patrzyli na nas z mniej i bardziej ukrywanym zaciekawieniem. Kakashi nic nie odpowiedział.

~Sam jeszcze jesteś dzieckiem...- Warknął Kurama.
-Oho... A któż to nie śpi.- Powiedziałem w myślach sarkastycznie. Jakoś nie miałem ochoty na rozmowę z nim. Kyubii wyczuwając to, już się więcej nie odezwał.

-Jestem pewny że hokage nie był by zadowolony gdyby się dowiedział o czym pan czyta.- Spojrzałem z powrotem w jego stronę. Jego oko rozszerzyło się minimalnie, jednak po chwili uspokoił się.
-Zdaje sobie z tego sprawę... Czym mam cie przekupić? Chciałbyś coś?- Spytał i mozolnie schował książkę.
Mruknąłem w zastanowieniu.

-Tylko dobrze to przemyśl, bo jeszcze palniesz że ma ci ramen kupić...
-Ja? Pff, nigdy bym czegoś takiego nie zechciał.
-Pamiętaj że widzę twoje myśli, a taka pojawiła się przynajmniej dwa razy.- Powiedział lis z nutką wyrzutów w moją stronę. To nie moja wina że nie mogę nic wymyślić, nigdy nikogo o nic nie prosiłem więc nie wiedziałem czego mam wymagać.

-Szczerze? Nic nie chce.- Uśmiechnąłem się sztucznie, jednak miałem to już opanowane do perfekcji wiec powiedzmy że ten uśmiech był prawdziwy. Kakashi uniósł brwi.
-Jesteś pewien?
-Szczerze? To nie, nie jestem pewien, jednak mój mózg działa za wolno żebym wymyślił coś w tym momencie. Chociaż.. Jak wrócimy do wioski to możesz mi kupić ramen.- Zmrużyłem oczy na myśl o jedzeniu. Dawno nic nie jadłem...
-A zwroty grzecznościowe gdzie..? Jestem starszy i do tego twoim sensei'em, powinieneś mieć trochę kultury..- Mruknął zrezygnowany. Nie zamierzałem odpowiadać i chciałem zakończyć temat, jednak do rozmowy wcięła się banshee.
-Właśnie, Naruto-Baka! Dajesz bardzo zły przykład, kulturę wynosi się z domu! Rodzice cie nie nauczyli?!- Krzyknęła wstając na nogi, przygniatając tym samym Uchihe.
Zaraz po tym co powiedziała dosłownie na sekundę stanęła jak wryta, pewnie zdając sobie sprawę z tego co właśnie powiedziała. Po chwili jednak na jej ustach pojawił się prawie że nie zauważalny wredny uśmiech. Spojrzałem na nią lekko zdziwiony. Wiedziałem że niezbyt mnie lubi, jednak miałem wrażenie, że to już była przesada.

Westchnąłem cicho. Jestem pewny że gdybym był Sasuke to nawet przez myśl by jej nie przeszło żeby powiedzieć coś, co w jakichś sposób mogło by mu przypomnieć o stracie rodziców, jednak ja to ja więc wykrzyczała mi to w twarz. Tiaa...

Po jej słowach zapanowała cisza.

-Sakura...- Zaczął szorstko Kakashi. Dziewczyna spojrzała na niego pytająco, myśląc że zrobiła dobrze wydzierając się na mnie w taki sposób.
-To jak nakrzyczałaś na Naruto nie było miłe z twojej strony.- Powiedział beznamiętnie. Chciał kontynuować, jednak wciął się ten starzec
-Nie broń go, Kakashi-San. Rodzice powinni uczyć swoje dzieci kultury już od najmłodszych lat, aby potem nie działy się takie sytuacje. Ta dzisiejsza młodzież...- Powiedział Tazuna i ledwo podniósł się z ziemi, upijając przy tym łyk z butelki trunku który cały czas trzymał przy sobie. Teraz wszyscy oprócz Uchihy staliśmy na przeciwko siebie. Sasuke wgapiał się nieobecnym wzrokiem w ziemie. Hatake widocznie się nad czymś zastanawiał.
-...Nie wie pan o tym, ty Sakura pewnie też nie,- Znowu podjął próbę wytłumaczenia im czegoś Kakashi.- Naruto nie ma rodziców.- Powiedział cicho patrząc na mnie kątem oka. Haruno nie wydawała się tym faktem zdziwiona, lecz Tazuna prawie zakrztusił się alkoholem.
-A-ah... Nie wiedziałem.. Przepraszam.- Mruknął starszy mężczyzna i skłonił się dość nisko w geście przeprosin. Machnąłem na niego ręka z cichym „w porządku".

Niespodziewanie, z ziemi podniósł się Sasuke wydając swój popisowy dźwięk którego nie umiem opisać;
-Hn...
-C-coś się stało Sasuke-Kun?- Spytała przesłodzonym głosem Haruno.
-Sądzi sensei że ona nie wiedziała?- Warknął zły w stronę Hatake.- Nawet nie zliczę ile razy Iruka-Sensei w Akademi narzekał na Naruto po jego żartach, i potem na to że nie ma rodziców. Przecież o tym już cała szkoła wiedziała... Więc albo powiedziała to specjalnie, albo jest po prostu tępa.- Syknął i założył sobie ręce na piersiach. Sakura wyglądała jakby była na skraju łez.
-No no Sasuke... Rozumiem że rozumiesz ból Naruto i próbujesz go bronić, jednak mogłeś to powiedzieć spokojniej.- Kakashi poklepał go po ramieniu w geście uspokojenia. Taa... Nasz biedny pan Uchiha.
Chłopak strzepnął jego rękę i podszedł do mnie.
-...W porządku?- Mruknął. Nie odezwałem się tylko pokiwałem głową.

-Myśle że wszyscy już odpoczęliśmy... Ruszajmy dalej.- Kakashi wyprzedził mnie i czarnowłosego i skierował się dalej polną ścieżką nie patrząc za siebie. Szybkim krokiem poszedł za nim Tazuna, a banshee ominęła nas smętnie i dorównała kroku z mężczyznami. Kiedy cała trójka trochę się od nas oddaliła, my z Sasuke również poszliśmy za nimi.

Szczerze byłem zmęczony. Jak dobrze że jeszcze tylko przeprawa przez wodę i będziemy na miejscu... Idę od razu spać. Trudno. Postanowiłem to tak zrobie.

Mimowolnie uśmiechnąłem się na moje postanowienie.

Las powoli się przerzedzał. Rozglądałem się po drzewach, wypatrując jakichś zwierząt.

W pewnym momencie zobaczyłem na gałęzi jednego z drzew coś, co chyba można uznać za zwierze. Przynajmniej według mnie.

ANBU w masce kota.

-No nie znowu..
Nie zatrzymałem się, jednak dalej na niego patrzyłem.
Pojawił się tam dosłownie na 5 sekund po czym zniknął w dymie.

-Może ja po prostu mam schizofrenie? Może tego ANBU nigdy nie było? To samo z tą dziwną obecnością... Taa sam po prostu jestem dziwny.- Wypuściłem powietrze z ust. Kiedy zauważyłem mężczyznę na drzewie nie wiem dlaczego wstrzymałem oddech.
-Nie masz schizofrenii. Też go widzę. Nie mam jednak pojęcia dlaczego za tobą łazi, jednak nie wyglądał na zwykłego ANBU.- Kurama nagle zamilkł i nie wydawało się żeby kontynuował to co mówił. Nie próbowałem się dowiedzieć niczego więcej, zatopiłem się we własnych przemyśleniach.

Po chwili droga przez las się urwała, a przed nami pojawiło się morze.

————————————————
•1151 słów•

Po tym rozdziale napisanym o drugiej w nocy postanowiłam odwiesić tą książkę. Wenę udało się uratować :}
Edytowałam również opis
Pozdrawiam wszystkich którym chce się to jeszcze czytać <3

„Czy mam inny wybór?&quot;  DISCONNECTEDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz