Rozdział 39

541 57 19
                                    

-Puk puk..- powiedziałem wchodząc do pokoju dzieciaka, zamykając tym razem drzwi. On siedział skulony na parapecie i cicho łkał.
-C-czego tu szukasz..?! Wynoś się stąd!- warknął. Nie mówiąc nic podszedłem do niego i usiadłem obok, wyglądając przez obszerne okno. Spojrzał na mnie ze złością. Nie odwróciłem na niego wzroku, obserwując siedzące na gałęzi drzewa dwa małe ptaszki.
-Nie słyszałeś?!- krzyknął i usiadł prosto.
-Dlaczego płaczesz?- spytałem i spojrzałem w jego zapłakane oczy. Bałem się, że za chwile również będę w jego stanie, czując formujące się w moich oczach coraz większe ilości łez. Chłopczyk zmieszał się. Odwrócił wzrok. Wróciłem myślami do widoku za oknem. Tym razem na drzewie znajdował się tylko jeden ptak.
-W-wiesz... j-ja.. ja ch-chciał-bym- mały dławił się własnym łzami. Westchnąłem nie umiejąc zrozumieć słów które padały z jego ust. Złapałem jego twarzyczkę w dłonie i usiłowałem wytrzeć jego policzki kciukami.
-No już, nie marz się.- mruknąłem. Inari pociągnął ostatni raz nosem i odsunął się.
-Naruto-San... Ja chciałbym cie-
-Nie, to ja cie przepraszam.- powiedziałem wyprzedzając go. Spojrzał na mnie szklistymi oczami.- Nie powinienem był kłócić się z tobą, a tym bardziej przytaczać do naszej rozmowy Kaize. Postąpiłem nieodpowiedzialnie, choć jestem starszy. Moja drużyna jest na mnie przez to zła.- zaśmiałem się lekko. Trochę skłamałem, bo zła była na mnie tylko Haruno, jednak to teraz nie ważne. Zeskoczyłem z parapetu i ukłoniłem się w jego stronę.
-Chciałbym cie prosić, abyś mi wybaczył.- próbowałem ukazać skruchę. Inari spojrzał na mnie nie pewnie i również zszedł z okna. Znowu powtarzając mój ruch, ukłonił się.
-Wybaczam ci. Nie mam ci za złe tego co powiedziałeś, również chciałbym cie przeprosić... Zachowałem się jak dziecko i beksa. Przepraszam..- znowu uciekł wzrokiem w lekkim zażenowaniu. Wyprostowałem się i położyłem mu rękę na głowie. Zacząłem czochrać mu czarne włosy.
-Nadal jesteś dzieckiem, wiec masz prawo zachowywać się jak dziecko. Nie musisz przepraszać za takie głupstwa. Z naszej dwójki ja powinienem zachować się doroślej, przepraszam.- uśmiechnąłem się lekko. Chłopczyk strącił ze swojej głowy moją dłoń.
-...Ile masz lat?- spytał zaciekawiony. Nie spodziewałem się akurat tego pytania, jednak wypadało by mi odpowiedzieć.
-Dwanaście.- odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Inari spojrzał na mnie gniewnie.
-Czyli jesteś tylko cztery lat starszy! Nie nazywaj mnie dzieckiem, bo sam nim jesteś!- krzyknął. Potem obrócił się do mnie plecami „obrażony". Zaśmiałem się. To nie był jednak aż tak wesoły śmiech. Ośmiolatek spojrzał na mnie przez ramie.
-Może i nadal jestem dzieckiem, jednak musiałem szybko dorosnąć. Powiedzmy, że czułem, widziałem i słyszałem troszkę więcej niż ty.- poczułem jak oczy znowu mi się szklą. Szybko przetarłem je rękawem. Chłopczyk stanął do mnie przodem zdezorientowany.
-Um, okej... Słyszałem krzyki, zanim przyszedłeś. Czy coś się stało?- spytał niepewnie.
-Jak mówiłem, moja drużyna jest na mnie zła.- uśmiechnąłem się odwracając jednocześnie wzrok.
-Płaczesz?- spytał nagle dzieciak.
-Nie.- pokręciłem głową. Inari nie wydawał się mi wierzyć, jednak kiwnął głową.
-W ogóle.. Ta dziewczyna, z twojej drużyny jest straszna.- wzdrygnął się. Kiwnąłem głową. -To ona na ciebie krzyczała..?
-Taak...
-To... Nie miłe z jej strony.- wzruszyłem ramionami.
-Wiesz, ona... mnie nie lubi.- z każdym słowem mówiłem coraz ciszej.
-Ale przecież jesteście drużyną...
-Haha.. Bycie drużyną nie zobowiązuje do przyjaźni.- westchnąłem. Czarnowłosy milczał.
-Poza tym, mają powód. Powinienem ich również przeprosić..- podrapałem się po karku.
-Za co niby?- burknął.
-...Sam nie wiem. Ale napewno coś jest. Zawsze wszystko co złe, było moją winą. Zawsze byłem obarczany winą, zawsze wszyscy mnie nienawidzili. Jestem tylko zwykłym demonem. Oni też tak uważają. Nie ważne, czy jesteśmy drużyną czy nie..!- krzyknąłem cicho. Poczułem samotną łzę spływającą po moim policzku. Nie czułem jednak zbytnio smutku. Chłopczykowi również zadrżały wargi. Spojrzał na mnie ze strachem. Odwzajemniłem wzrok.
-...Przepraszam.. Przepraszam, przepraszam..- syknąłem.- porozmawiamy później, dobrze?- skierowałem się w stronę drzwi nie patrząc na niego.
-D-dobrze...

„Czy mam inny wybór?"  DISCONNECTEDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz