Rozdział 40

591 57 42
                                    

Kakashi pov

Siedziałem razem z Naruto pod drzewem i obserwowałem poczynania Sasuke. Póki co, niezbyt dobrze wychodziło mu wchodzenie po drzewie. Albo używał za dużo chakry przez co kora na drzewie się łamała albo za mało, przez co w ogóle się nie przyczepiał. Pare razy wylądował przez to na ziemi. Nie wydawał się jednak tym przejmować i dalej próbował. Mimo to, że mu nie wychodziło, cieszyło mnie to, że się stara. Uśmiechnąłem się pod maską.
Poczułem jakiś ciężar na ramieniu. Spojrzałem w tamtą stronę, i zobaczyłem Naruto który ułożył swoją głowę na moim ramieniu. Przez chwile myślałem że coś mi się wydaje lub zwariowałem, ale poczułem jego umiarkowany oddech. Zasnął...
Chciałem zmienić trochę pozycje aby i mi i blondynowi było wygodnie, jednak wtedy powietrze przeciął kolejny krzyk Sasuke spadającego z drzewa. Leżał chwile na ziemi a przy jego boku od razu znalazł się Inari. Szybko się jednak podniósł i znowu próbował swoich starań w wejściu na pień.
Oparłem się o drzewo znajdujące się za nami, uważając aby blondyn się nie obudził. W tym momencie również zastanawiałem się skąd nauczył się tej techniki. W akademii nie uczą takich rzeczy, nie widziałem innej opcji.

Jednak

Przecież on najprawdopodobniej skontaktował się z Kyubiim. Kurwa...

Spojrzałem na jego twarz.
Jest strasznie podobny do Minato-sensei'a. Był by jego idealną kopią, gdyby nie wąsy na policzkach. Mimo to i tak prawie nie widać różnicy. Jednak jak Kushina-sama również wygląda. Objąłem go ramieniem i odgarnąłem blond kosmyki z twarzy. Niebieskooki poruszył się niespokojnie i skulił. Zacząłem gładzić go po ramieniu znowu wracając wzrokiem do Sasuke. Za dużo się jednak nie zmieniło, ale już na pierwszy rzut oka było widać że zaczyna się powoli męczyć. Chciałem wstać i mu jakoś pomóc, jednak kiedy lekko się podniosłem Naruto mruknął coś niezrozumiałego i zaczął się trząść. Spojrzałem na niego. Miał na twarzy grymas, najprawdopodobniej śni mu się coś nie przyjemnego. Westchnąłem i wróciłem do poprzedniej pozycji. Przyciągnąłem go bliżej siebie i wyjąłem icha-icha z kieszeni.
Zagłębiłem się w lekturze.

Nie mogłem jednak zbyt długo czytać w spokoju, ponieważ blondyn cały czas mruczał coś pod nosem. Schowałem książkę i przyjrzałem mu się uważnie.
Po chwili wpatrywania się, Naruto zacisnął mocno powieki a po policzku spłynęła mu łza.

Nie powiem, trochę się przestraszyłem.
Może tego nie okazuje, jednak naprawdę zależy mi na chłopaku.
Obiecałem w końcu Minato-sensei'owi że się nim zajmę.

Zjebałem.

Wytarłem mu łzę i przyciągnąłem go do siebie. Znowu spojrzałem w stronę drzewa na którym trenował Sasuke z wpatrującym się w niego Inarim. Mimo braku moich uwag, Sasuke szło coraz lepiej. Nie było idealnie, jednak napewno lepiej niż na początku.
Przymknąłem oczy, opierając moją głowę o głowę Naruto. Jakiś czas później je otworzyłem, bo podbiegł do nas Inari.

-Sasuke się udało!- krzyknął szczęśliwy. Podniosłem wzrok i spostrzegłem na gałęzi jednego z drzew właśnie Sasuke, dumnie stojącego do góry nogami. Wyswobodziłem się spod Naruto. On od razu znowu się skulił. Na moje szczęście nadal jednak spał.

Razem z Inarim poszliśmy pogratulować Sasuke. Jakby nie patrzeć on również podobny jest do swoich bliskich. Zawsze kojarzył mi się z Itachim, który był kiedyś moim partnerem w ANBU.
Niby bracia, tacy podobni a jednak tak różni. Sasuke jest arogancki, zuchwały i uważa się za najlepszego , za to Itachi był spokojny, wyrafinowany i zawsze można było na nim polegać. Bardzo troszczył się o Sasuke, pamietam jak prawie cały czas o nim mówił i go chwalił. Że też klan Uchiha musiał podpaść radzie...

Sasuke zszedł z drzewa i zaproponowałem mu aby razem z Inarim wrócił do domu odpocząć.

Kiedy straciłem ich z oczu, podszedłem do Naruto. Blondyn leżał teraz na ziemi, chociaż zostawiłem go opierającego się o drzewo. Strasznie się wierci.
Nie wiedziałem czy go budzić. Wątpię czy ktokolwiek lubi jak przerywa mu się sen, jednak patrząc na jego minę i postawę to on by mi pewnie podziękował jakbym go obudził.
Więc postanowione.
Spojrzałem ostatni raz na jego twarz z której w coraz większej ilości spływały łzy, po czym lekko nim potrząsnąłem. Ledwo co zdążyłem go dotknąć a on już poderwał się jak na baczność. Najpierw spojrzał na mnie ze strachem w oczach.

„Czy mam inny wybór?"  DISCONNECTEDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz