Rozdzial 38

569 56 18
                                    


-Inari, nie mów tak...- szepnęła zszokowana Tsunami. Po chwili podeszła do chłopca i starała się go przytulić. Ten jednak ją odepchnął.
-Kim wy niby jesteście?!- krzyknął kierując te słowa w stronę naszej czwórki. Kakashi chciał mu opowiedzieć. Ja połknąłem szybko zupę którą akurat miałem w ustach i go wyprzedziłem
-Bohaterami.- rzuciłem i rozłożyłem się na krześle.
-Tch... Jesteście głupcami! Bohaterowie nie istnieją! Żyją tylko głupi ludzie, którzy chcą zgrywać bohaterów! A potem tracą przez to swoje życie!- krzyknął na skraju łez.

-Czy według ciebie twój ojczym był bohaterem?- spojrzałem na niego kątem oka. Jego wzrok był zagubiony, a na moje wspomnienie mężczyzny z jego oczu wyleciały łzy. Nic jednak nie odpowiedział.-Może i jesteśmy głupi.- Sakura i Sasuke prychnęli na te słowa.-Ale jeżeli my, to on też był. Nie wiem czy wypowiadając te słowa chciałeś również obrazić Kaize.- wzruszyłem ramionami.- Wszyscy chcemy po prostu ocalić kraj fal. Twoja postawa jest bardzo głupia. Jesteś zwykłą beksą, która była ślepo zapatrzona w jedną osobę. Jego smierć zmieniła całe twoje patrzenie na świat, wolność i dobro prawda?- uśmiechnąłem się krzywo. Oddałem się trochę emocją...
-Komuś takiemu jak my może się jeszcze udać uratowanie tego kraju, w przeciwieństwie do takich beks jak ty..- wstałem z krzesła dość agresywnie prawie je przy tym przewracając. Inari zaczął niekontrolowanie szlochać i rzucił się w objęcia swojej mamy.
Sakura chciała również poderwać się ze swojego siedzenia, żeby najprawdopodobniej na mnie nakrzyczeć, jednak zatrzymała ją ręka Hatake na ramieniu. Przeleciałem znudzonym spojrzeniem całe pomieszczenie po czym skierowałem się w stronę drzwi. Zacząłem powoli wciągać buty na nogi.
-Jeżeli to zrozumiesz i w jakiś sposób będziesz chciał pomóc, powiedz.- otworzyłem drzwi i już chciałem przekroczyć próg.

-Nie zjesz nic więcej, Naruto? Nasza podróż była długa. Nawet zupy nie dojadłeś do końca, nie jesteś głodny?- spytał niespodziewanie Kakashi.
Taa, ten to ma zawsze idealne wyczucie czasu.
-Straciłem apetyt.- mruknąłem zimno.

Wyszedłem z domu. Szkoda mi w sumie tej zupy bo była dobra, jednak nawet gdyby nie ta moja kłótnia z ośmiolatkiem,
-Taa wreszcie znalazłeś kogoś na swoim poziomie.- powiedział prześmiewczo Kurama.
-Zamilcz.- Odpowiedziałem chłodno w myślach i zacząłem kierować się wzdłuż ulicy bez pomysłu gdzie mogę iść. Nie miałem siły teraz na docinki lisa, chciałem po prostu odpocząć.
-Po prostu to ty mogłeś zignorować tego dzieciaka.
-Nie mogłem.- Lis westchnął i już się więcej nie odezwał.
Wracając
nawet gdyby nie ta moja kłótnia z ośmiolatkiem, to pewnie i tak bym tej zupy do końca nie zjadł. Czułem jak mój brzuch powoli się zaciska.

Jeżeli przez dłuższy czas je się znikome ilości jedzenia, żołądek się „zmniejsza". Ja prowadzący swoją dietę tylko na ramenie już dawno tego doświadczyłem.. Nie często to się działo, jednak kiedy jadłem za dużo to oprócz najedzenia czułem niewyobrażalny ból. Pare razy zdażyło mi się również zwymiotować posiłek. To było jednak dawno, i na szczęście zacząłem już powoli zapominać jaki smak mają wymioty, w moim przypadku najczęściej wymieszane z krwią.

Zamglonym wzrokiem wpatrywałem się w swoje buty zbytnio nie uważając na otoczenie. Ledwo kontaktowałem również przez to że jeszcze nikt nie próbował targnąć się na moje życie.

Ah no tak. To przecież nie Konoha.

Prychnąłem pod nosem, i zadarłem głowę w górę. Widok tej wioski jakoś mnie nie zadowalał, więc zamiast łazić bez celu postanowiłem skierować się w stronę budowanego mostu.

Nie był on jakoś daleko od domu Tazuny, więc szybko do niego dotarłem.

Kręciło się po nim paru budowlańców, jednak było ich niewielu. Mam nadzieje, że jutro kiedy zaczniemy budowę już „na poważnie" będzie ich więcej. Jeżeli nie, to kończenie budowy zajmie nam więcej niż myślałem.

„Czy mam inny wybór?"  DISCONNECTEDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz